Cicha muzyka ginęła pośród rozmów dziesiątek ludzi w małej,
bardzo przytulnej restauracji. Zwykle mogłoby to być dość irytujące, ale nie
dziś. Kobieta z ulgą stwierdziła, że pośród ogólnego chaosu wszelkie próby
rozmowy będą bezskuteczne, i to teoretycznie nie z jej winy. Dłubała widelcem w
talerzu, który od jakichś trzydziestu minut wypełniony był makaronem z jakimś
białawym sosie. Bill wybrał jej to danie i może czuł się urażony, że prawie go
nie ruszyła, ale problemem nie była zawartość talerza. Ona po prostu nie mogła
nic przełknąć. Na samo wspomnienie minionych wydarzeń robiło jej się niedobrze.
– Mad, chcesz już wrócić do domu? - Zapytał mężczyzna, przerywając milczenie.
Zdążył już zjeść swoją porcję, wypić herbatę i odczekać dodatkowe piętnaście
minut, by dać czas swojej towarzyszce. Ona jednak wciąż siedziała w twarzą
wbitą w nieruszone jedzenie.
– Chyba tak. - Odrzekła. Mimo niepewnego głosu, od
razu wzięła do ręki torebkę i podniosła wzrok.
– Może zabiorę gdzieś Lisę? Żebyś mogła pobyć sama.
Oczywiście, jeżeli tego chcesz. - Zaproponował Bill. Wstał i podszedł do niej,
podając jej płaszcz. Podziękowała nikłym uśmiechem i ruszyła do wyjścia.
–
Jak chcesz. - Odparła, kiedy stali już na
chodniku. Mimo wczesnej godziny na zewnątrz robiło się szaro i nieprzyjemnie.
Nad miastem zgromadziły się ciemne chmury. Wyglądało na to, że zbiera się na
deszcz...
–
Ale to ty musisz zdecydować. Ja chcę tylko
pomóc. - Otworzył drzwi samochodu i wpuścił kobietę, po czym sam wsiadł z
drugiej strony.
–
Dobrze. W takim razie nie chcę, żebyście
wychodzili. Chcę żebyśmy spędzili jeden wieczór we troje.
–
Naprawdę? - Mężczyzna był zaskoczony. Nie
oczekiwał takiej odpowiedzi.
–
Nie, na żarty. - Uśmiechnęła się. - Lisa się ucieszy,
ja się trochę rozluźnię, a przy okazji nie będę się nad sobą użalać. Ona
powinna widzieć, że dobrze się dogadujemy. To wszystko i tak jest
skomplikowane… Może lepiej się z tym poczuje.
^^ ^^ ^^ ^^
Szczęk kluczy odwrócił uwagę Lisy od ekranu laptopa. Wyjrzała
do przedpokoju i odetchnęła z ulgą. Wrócili razem, dokładnie na to liczyła.
Może jej mama nie śmiała się jak nastolatka, rzucając mu zalotne spojrzenia i
nie wspominali starych dobrych czasów, ale wspólny powrót do domu to już coś.
Pierwszy krok do ożywienia dawnych uczuć.
- Gdzie byliście? – Zapytała, kiedy zdjęli wierzchnie ubrania
i buty. Oboje spojrzeli blondynkę, która wychyliła się tylko zza drzwi salonu.
- A gdzie mogłam być? – Zapytała Madlen. – Mogłabyś zrobić
obiad, a nie siedzisz przy komputerze od razu po wejściu do domu. Nawet nie
masz czasu wstać i się przywitać, tylko krzyczysz z drugiego pokoju.
- Tak, ty uwielbiasz mnie strofować. – Dziewczyna zamknęła laptopa i podeszła do
Madlen i Billa. – Cześć. Lepiej, mamo? – Kobieta pokiwała głową z dezaprobatą i
ruszyła w stronę kuchni. Bill pogroził dziewczynie palcem, a następni ucałował
ją w policzek. Jej niewinny uśmiech zmyliłby każdego, gdyby nie błysk w oku. A
Bill wiedział najlepiej, że Lisa nie jest aniołkiem. Droczenie się z Madlen
było na swój sposób zabawne, ale nie chciał tego popierać, ani tym bardziej
robić z tego wielkiej afery. Uznał, że w sprawy wychowawcze nie będzie się
wtrącał. Chyba, że po wcześniejszej konsultacji z Madlen, bądź w przypadkach
niecierpiących zwłoki.
- O, kupiliście wino. – Rzekła dziewczyna. Bill przyniósł
torby z zakupami, które Lisa od razu musiała zlustrować. Liczyła, że znajdzie
tam coś ciekawego… I nie myliła się. – Szykuje się miły wieczór.
- Nieletni nie mogą pić alkoholu, nie słyszałaś o tym? –
Droczył się Bill. Lisa nie wydawała się być jednak urażona.
- Nie ma sprawy. Mnie i tak nie będzie na kolacji. –
Uświadczyła, skutecznie ukrywając swoje zadowolenie.
- Jak to? A gdzie będziesz? – Madlen odwróciła się od
lodówki, do której chowała zakupy. – Myśleliśmy, że spędzimy razem miły
wieczór.
- Spędzicie, nikt wam nie broni.
- Lisa, nie rozpędzaj się. – Ton głosu diametralnie się
zmienił. – Pobyt Billa w naszym domu nie oznacza wakacji, czy nastania
anarchii. Gdzie się wybierasz?
- Do Sarah. Razem z Natanem robimy projekt na niemiecki.
- A o której wrócisz? – Zapytała już o wiele spokojniej.
- Myślałam, że mogłabym u niej nocować…
- Lisa, nawet nie próbuj. Spędzasz w domu każdą noc, do
momentu w którym zapomnę o twoim wypadzie do Hamburga, jasne? A obecność Billa
nic nie zmienia. Jak on będzie miał obiekcje co do moich decyzji, to… - Kobieta
spojrzała w jego kierunku i zupełnie się zacięła.
- To też dostanę szlaban. – Dokończył za nią. – A dziś masz
być w domu przed 9.
- Mamo! Zawsze najwcześniej wracałam o 10! – Zaprotestowała.
Spojrzała na Madlen. Nie spodziewała się, że to Bill postawi jej nowe
ograniczenia.
- Ojciec zadecydował. Zmykaj. – Kobieta uśmiechnęła się w
stronę Billa. To chyba był jej pierwszy szczery uśmiech dzisiejszego dnia.
^^ ^^ ^^ ^^
- Powiesz mi w końcu, dlaczego Lisa? A nie Anabelle? –
Zapytał mężczyzna.
Leżał na sofie, w ręku trzymając kieliszek czerwonego wina. W
telewizji leciała jakaś muzyka. Kanał z muzyką z lat dziewięćdziesiątych okazał
się strzałem w dziesiątkę na dzisiejszy wieczór. Kobieta siedziała z głową na
oparciu brązowej sofy i przyglądała się mężczyźnie, który tymczasem wzrok wbity
miał w sufit.
- A czemu Anabelle, a nie Lisa? – Rzuciła mu wyzywające
spojrzenie. – Poza tym to nie Lisa, a Elisabeth.
To była już druga butelka wina. Procenty robiły swoje, była o
wiele bardziej otwarta niż zwykle. Szczególnie dziś, kiedy wewnętrzny głos
podpowiadał, że niewiele ma już do stracenia.
- Ty uwielbiasz robić ludziom na przekór, ty to po prostu
kochasz! – Blondyn podniósł się na łokciach i zmierzył ją wzrokiem. Miała
podkurczone nogi, bawiła się nóżką kieliszka. Miała bardzo ładne, zadbane
dłonie… Paznokcie miała pomalowane na śliczny, jasny nude. Włosy w nieładzie
opadały jej na ramiona.
Nie była już tą samą dziewczyną, co kilkanaście lat temu.
Wokół oczu miała już drobne zmarszczki, oczy nie błyszczały tym samym blaskiem,
a dawna lekkość i niewinność dały miejsce dojrzałości i czymś w rodzaju
stabilizacji. Biła od niej kobiecość, ale również powaga, która swoją drogą
również była pociągająca. Nadal miała to „coś”.
- Nieprawda. Lubię robić na złość tobie. Wiesz, szybko po
naszym rozstaniu odkryłam, że robienie na przekór innym nie daje takiej
satysfakcji. – Odparła bez wahania. – Ale nie czuj się z tego powodu wyjątkowy.
- Skarbie, ja i bez tego czuje się wyjątkowy. – Kobieta
głośno się zaśmiała. Łączył wiele skrajności, miedzy innymi będąc nieco
egoistyczny i chwilami aż zbyt pewny siebie, umiał podchodzić do siebie z dużym
dystansem. – A znalazłaś innego tak wyjątkowego, jak ja?
- W sensie…? – Zapytała, by dać sobie jeszcze chwilę. Dobrze
wiedziała, o czym mówi. Nie chciała zaczynać tego nieprzyjemnego tematu.
- Zakochałaś się znowu? W kimś innym? – Milczała. Mogłoby się
wydawać, że zlekceważyła pytanie mężczyzny. Nadal wpatrywała się w czerwoną ciecz i zdawała się być zupełnie
nieobecna.
- Wiesz… - Zaczęła po chwili. – Może powinnam udawać, że
świat bez ciebie nadal był kolorowy, a nasz związek szybko stał się tylko
wspomnieniem z młodości, ale chyba za późno żeby kłamać. I tak sporo wiesz… A
nawet za dużo. Nikogo nigdy nie znalazłam, a przelotne związki nie były
spowodowane miłością, to był rozsądek. Próbowałam stworzyć Lisie pełną rodzinę,
ale nie udawało się, więc odpuściłam. A ty? Tylko bądź szczery, wiem, że ktoś
taki, jak ty, nie będzie sam całe życie.
- Nie mam nikogo… Była taka jedna… Ale to już chyba
przeszłość. – Powiedział, siadając. Temat rozmowy zmienił się na nieco
poważniejszy, uznał więc, że ta rozmowa wymaga spojrzenia w oczy Madlen. Ne
zdziwił się, widząc w nich smutek. Szukanie miłości jest często bolesnym
procesem, szczególnie gdy nie przynosi efektów… - Pokutuję za błędy młodości.
- A… Tylko nie zrozum mnie źle, po prostu lubię czasem zastanawiać
się nad rzeczami, które dalekie są od rzeczywistości. Myślisz, że bylibyśmy
szczęśliwą rodziną? Czy raczej by nam się nie udało? – Długo nad tym myślała.
Nie doszła do żadnych konkretnych wniosków. Właściwie chciałaby, aby ktoś zapewnił
ją, że ten związek nie przetrwałby próby czasu. Wtedy wiedziałaby, że nie ma
czego żałować, że przyspieszono tylko to, co nieuniknione.
- Osobiście uważam, że związki z rozsądku, te rodziny bez
miłości, dla których każdy dzień jest drogą przez mękę, są dużo gorsze od
niepełnych, ale stabilnych rodzin. Chyba w ten sposób usprawiedliwiam sobie
tamte wydarzenia, może przez to mi łatwiej. Bo przynajmniej mam pewność, że nie
krzywdziłem Lisy, ani ciebie. Że nie przeciągałem rozstania… Ale z drugiej strony…
Razem było nam chyba dobrze…? – Kobieta uśmiechnęła się pod nosem.
- Jesteśmy jacyś pechowi. – Skwitowała. – Ale powiedziałeś
chyba, więc jednak ktoś jest. To jak, masz kogoś? – Spojrzał na nią, ale nie
odpowiedział. – Wiem, że masz.
- To nie tak… Pojawił się ktoś, ale coś się popsuło. Od kilku
miesięcy nie rozmawiamy, więc wydaje mi się, że to już historia. – Napił się
wina. Oczekiwał kolejnych pytań, ale Madlen chyba nie chciała wiedzieć nic
więcej. – To wcale nie jest tak, że to po mnie spłynęło i że nic do niej nie
czułem i nie czuję. Po prostu jestem za stary na takie gry, nie wiem nawet o co
jej właściwie chodziło. Próbowałem, ale musiałem odpuścić. A ona widocznie nie
zmieniła zdania. Może życie w związku nie jest mi przeznaczone…
- Czyli coś nas nadal łączy. – Odparła kobieta, uśmiechając
się niepewnie. – Zrobię sobie jakąś herbatę, chcesz coś? – Zapytała, podnosząc
się do pozycji siedzącej.
Niefortunnie, mężczyzna również zmienił pozycję, prostując
się i tym samym zbliżając do Madlen, przez co ich twarze niemal się zetknęły.
Dotarło to nich z małym opóźnieniem, przez co zbliżenie potrwało dłuższą
chwilę. Kobieta z przerażeniem przyglądała się jego twarzy z takiej odległości.
Nigdy właściwie tego nie robiła, bo kiedy już byli tak blisko, zamykała oczy i
oddawała się słodkim pocałunkom. On tymczasem nie lustrował jej twarzy, jego
oczy przykuły usta Madlen. Oblizał wargi, co było w tym momencie gestem zapewne
niekontrolowanym, a jednocześnie sprawiło, że Madlen już do końca sparaliżowało.
Patrzyła prosto przed siebie i wstrzymała oddech, kiedy ujrzała parę brązowych
oczu. Ich spojrzenia wreszcie się spotkały.
Całe to zdarzenie, które wniosło tak wiele skrajnych emocji,
nie trwało nawet pół minuty.
- Bill… My chyba… Nie powinniśmy. – Mówiła szeptem, jak gdyby
nie chciała niszczyć tego momentu. Nadal trwali w bezruchu, a milimetry
dzieliły ich usta od spotkania, które mogłoby zmienić całe ich życie.
- Zdecydowanie nie powinniśmy, Madlen. – Odrzekł. Minęło
jeszcze kilka sekund i Bill, widząc, że kobieta nadal siedzi w bezruchu odsunął
się na kilkanaście centymetrów i uśmiechnął się chytrze. – Miałaś zrobić
herbatę.
Kobieta wybuchła śmiechem, a on zaraz po niej. Cała krępująca
atmosfera, sekundy niepewności i sprzecznych emocji, błyskawicznie się
rozpłynęły.
- Wybacz, chyba zbyt długo jestem sama. – Usprawiedliwiła
się. – Ale dobrze, że panujesz nad sytuacją.
Kiedy tylko weszła do kuchni, oparła się o jasny blat i odetchnęła
z ulgą. Tak niewiele brakowało, a mogliby się pocałować. To szczeniackie, ale
czuła burzę emocji na samą myśl o tym niewiele znaczącym i co ważniejsze,
niedoszłym pocałunku.
To szło w bardzo złym kierunku, ale zwykle jest przecież tak,
że to co złe, najbardziej kusi.
^^ ^^
^^ ^^
Brunetka siedziała na sofie i przełączała kanały telewizji, zupełnie wyłączając swoje myśli.
Nie obchodziły jej żadne seriale, w głowie miała coś zupełnie innego.
Po powrocie od przyjaciółki od razu ruszyła do kuchni. Nic
znaczącego tam nie ujrzała, ale wiedziała, że musi szukać głębiej, a mianowicie
w koszu na śmieci. Pojemnik był prawie pełen, ale niezbyt przejęła się tym
faktem. Ktoś je w końcu wyniesie… Jej
uwagę przykuły dwie butelki wina.
Wieczór musiał należeć do udanych. Jej matka od razu gdzieś
uciekła, pod pretekstem prasowania koszuli, ale nie było to zbyt wiarygodne.
Bill natomiast był pod prysznicem. Wszystko budziło jej podejrzenia, nie
zachowywali się naturalnie. Była pewna, że prędzej czy później coś między nimi
zaiskrzy.
Nie posądzała siebie o coś takiego… Wcześniej nie wtrącała
się w życie uczuciowe swojej matki, a już na pewno, nawet w najbardziej szalonych
fantazjach, nie łączyła jej z Billem. Owszem, jej wyobrażenie zimnego drania,
który zostawił je kilkanaście lat temu, już dawno ewoluowało, ale nie znaczyło
to przecież, że nastoletnia miłość miałaby w życiu jej matki cokolwiek znaczyć.
Mimo to, kiedy tylko zobaczyła ich razem poczuła między nimi chemię. Nie mogła
wiedzieć, co z tego będzie, ale podświadomie czuła, że ich spotkanie po latach
zwyczajnie namiesza. Miała tylko nadzieję, że pozytywnie…
- O, mamo. – Rzuciła, widząc jak kobita wchodzi do pokoju. –
Siadaj, jak tam wieczór? – Zaczęła. Nie chciała owijać w bawełnę, poza tym
miała przecież prawo zapytać.
- Dobrze. Lisa, musimy porozmawiać. – Kobieta usiadła obok
córki. Brunetka była zbita z tropu, nie sądziła, że to jej matka będzie prowadzić
tą rozmowę. –
- Co się stało?
- Straciłam pracę. – Rzekła. Dziewczyna była zszokowana, ale
nie odzywała się. Wiedziała, jak ciężko jej matka znosi takie porażki i nie
umiała na to wpłynąć. – Nie chcę o tym mówić, podła sytuacja. Na razie nie będę
szukać pracy. – Kontynuowała. Mówiła powoli, ale Lisa była pewna, że to nie
koniec. Widziała, jakie to dla niej trudne. – Nie musisz martwić się o
pieniądze, starczy nam oszczędności, Bill zadbał, żeby niczego nam nie
brakowało. – Wzięła głęboki oddech. Lisa odruchowo schowała dłoń matki w swoje dłonie. – Lisa, ja nigdy nie chciałam
zaprzątać ci tym głowy... On dał ci więcej pieniędzy, niż miał w obowiązku.
Zdecydowałam jednak, że będziemy żyć normalnie, ale chyba powinnaś już
wiedzieć, że nie jest to konieczne. Tak naprawdę to, czy ja zarabiam, czy nie,
nie wpłynie drastycznie na nasze życie. Więc to, że nie mam pracy nic nie
zmienia… Wszystkie pieniądze dostaniesz po zakończeniu szkoły, wtedy będziesz
mogła swobodnie nimi rozporządzać.
- Ale po co mi to teraz mówisz? – Zapytała. – Mamo, myślisz,
że to cokolwiek zmienia? Fajnie, skoro nie musisz pracować. Będziemy spędzać
więcej czasu razem. A tamte pieniądze… Może pojedziemy gdzieś na wakacje, skoro
możemy? We dwie, gdzieś, gdzie jest wielu przystojniaków?
- I tyle? – Lisa wzruszyła ramionami. – To nie jest mój dobry
dzień.
- A jak minął ci wieczór? Też nieudany? – Kobieta postanowiła
przemilczeć upór córki zdobywaniu
informacji o wieczorze, który spędziła z Billem. Uśmiechnęła się blado na
wspomnienie dwuznacznej sytuacji w jakiej znajdowała się niecałą godzinę temu
na tej samej sofie.
- W porządku. Bill potrafi człowieka zagadać na śmierć, a to
pomocne, kiedy chcesz zapomnieć o problemach. – Dziewczyna pokiwała głową. Nie
chciała wyjść na przesadnie wścibską i wzbudzać podejrzeń. Wolała, żeby jej
mama myślała, że jej stosunek do ich relacji jest obojętny. Tak będzie wygodniej.
– Jestem wykończona, wiec pójdę się położyć. Ty też nie siedź za długo, Lisa.
Jutro szkoła.
- Jasne, pamiętam. – Odparła. – Ale poczekam jeszcze, to
niekulturalne, żeby zostawiać gościa samego. – Puściła mamie oczko i promiennie
się uśmiechnęła. Madlen cieszyła jej coraz bliższa relacja z Bilem, szczególnie
teraz, kiedy i ona sama zaczęła się z nim dogadywać. Nie miała nic przeciwko
ich kontaktom, o ile jej córka nie będzie przez to opuszczać szkoły.
Dziewczyna zaczęła przełączać kolejne kanały, szukając czegoś
ciekawego. W pewnym momencie jej uwagę od ekranu odwrócił dźwięk jakiejś
muzyki. Jak się po chwili okazało był to dzwonek telefonu Billa, który leżał na
stole. Dziewczyna niewiele myśląc chwyciła go
i pobiegła w stronę łazienki, skąd dochodził dźwięk wody lecącej z
prysznica.
- Bill! – Krzyknęła, pukając do drzwi. Kiedy wyłączył wodę,
kontynuowała. – Ktoś do ciebie dzwoni.
- Kto?! – Usłyszała krzyk mężczyzny, stłumiony przez kabinę
prysznicową i drzwi łazienki. Spojrzała na wyświetlacz i ujrzała wielkie zdjęcie
uśmiechniętego bliźniaka swojego ojca.
- Tom. – Zawołała.
- Odbierz. – Odparł niewiele myśląc. – Jutro planuję wrócić,
jeśli to chce wiedzieć.
Dziewczyna szybko wykonała polecenie, zakładając, że mężczyzna
może stracić cierpliwość. I tak dzwoni już dość długo.
- Słucham? – Zaczęła nieco przesłodzonym głosem.
- Bill? – Głos Toma wyrażał coś między przerażeniem i
zupełnym szokiem.
- Nie. Lisa. – Odparła ze śmiechem. – Wstyd, żeby nie poznać swojego
własnego bliźniaka.
- Dobra, dobra. A gdzie jest mój własny bliźniak, jeśli mogę
wiedzieć?
- Pod prysznicem. – Dziewczyna oprócz Toma, słyszała w
słuchawce wiele dziwnych dźwięków. Mężczyzna wydawał się być czymś zajęty, tym
bardziej, że nie odpowiadał zbyt szybko, a nie można powiedzieć, by ich rozmowa
wymagała jakichś dłuższych rozmyślań.
- A wiesz może, kiedy on zamierza wrócić do pracy? – Zapytał,
chyba nieco zirytowany.
- Mówił, że jutro. Przekazać mu coś? – W tym momencie usłyszała
głośny huk, jakby coś bardzo ciężkiego upadło gdzieś bardzo blisko jej rozmówcy.
Dosłownie sekundę później rozległ się niesamowicie głośny krzyk małego dziecka.
Czyżby jej kuzynka właśnie się obudziła? Była to chyba najbardziej pozytywna
wersja zdarzeń, zaraz po niej w głowie Lisy pojawiły się czarne scenariusze
tego, co mogło dziać się po drugiej stronie. – Tom, coś się stało?
- Oddzwonię za chwilę. – Rzucił pospiesznie i bez słowa
zakończył połączenie.
- I co? – Zapytał Bill po chwili ciszy.
- Nic, twój brat jest chyba nieco sfrustrowany. –
Odkrzyknęła, krzywiąc się na myśl o tym, co przed chwilą słyszała.
- Był niemiły? – Lisa chyba nie najlepiej to ujęła, bo Bill
przejął się na tyle, że znów wyłączył wodę.
- Nie. Oddzwoni za chwilę. Jest po prostu zajęty. –
Wyjaśniła. Zrezygnowała z opowiadania Billowi o tym, co przed chwilą słyszała,
nie chcąc siać paniki.
- Ok, to ja kontynuuję. A ty, jeśli możesz, to obierz w razie
gdyby ktoś dzwonił i informuj co i jak, OK?
- Jasne. – Znów rozsiadła się wygodnie w salonie i zaczęła
oglądać jakiś talent show.
Minęło dosłownie kilka minut, a w pomieszczeniu znów
rozbrzmiał przyjemny dźwięk dzwonka Billa. Automatycznie, nie patrząc na
wyświetlacz odebrała telefon. Nie zdążyła nawet nic powiedzieć, kiedy usłyszała
cichy głos.
- Bill… Chyba popełniłam błąd. Wiem, że potraktowałam cię
okropnie, ale teraz tego żałuję. Chciałabym się spotkać, porozmawiać. Nawet
gdyby miałoby to być nasze ostatnie spotkanie. – Lisa próbowała przerwać
kobiecie, ale ta nie pozwoliła jej się wtrącić. – Nie. Wysłuchaj mnie do końca.
Pewnie nie chcesz mnie znać, ale ja naprawdę nie wiedziałam, co robię.
Działałam instynktownie… Bo mi na tobie zależy. Cały czas… Im dłużej cię nie
ma, tym bardziej za tobą tęsknię. – Zrobiła krótką pauzę, głośno wzdychając.
Najwyraźniej ten monolog wiele ją kosztował. Lisa wiedziała, że jest za późno,
by wołać Billa i nie miała pojęcia jak ma się teraz tłumaczyć. Domyślała się,
że ten głos należał do tej samej kobiety, którą poznała z domu swojego ojca w
wakacje… Dziś wydawała się być o wiele milsza i chyba skruszona… - Mogę liczyć na spotkanie? Sam zdecyduj
kiedy i gdzie… Ja się dostosuję.
- Eh… To nie Bill. – Lisa zdecydowała się na szczerość. Jeśli
kobieta była kiedyś z Billem zapewne udawanie menadżerki, czy sekretarki byłoby
bezcelowe.
- Jak to? Więc z kim rozmawiam? – Była wystraszona. Nic
dziwnego, kto by nie był… Chyba żaden normalny człowiek nie lubi, kiedy tak
intymne sprawy są ujawniane przed zupełnie obcymi ludźmi.
- Jestem Lisa. Bill do ciebie oddzwoni… Za kilkanaście minut.
Teraz bierze prysznic. Przekażę mu, że dzwoniłaś… - Plątała się dziewczyna.
- Ta Lisa? – Teraz w jej głosie pojawiła się też złość.
Dziewczyna przełknęła ślinę, w oczekiwaniu na wianuszek przekleństw.
- Tak. Tylko ty chyba nie znasz prawdy… To znaczy, panie nie
zna… - Zaczęła tłumaczyć. Nie była pewna, czy Bill wyjaśnił jej całą sytuację,
ale zakładała, że skoro obojgu na sobie zależy, to gdyby powiedział, że jest
ona jego córką, a nie kochanką, to ta kobieta dawno by mu wybaczyła…
- Aha… Wiesz, Lisa, nie musisz mu nic przekazywać. Najlepiej
w ogóle tego nie rób. Tak, zdecydowanie. Zapomnij. Miłego wieczoru i żegnam, gwarantuję,
że więcej już nie wtrącę się w wasze życie.
Dźwięk przerwanego połączenia już dawno ucichł, kiedy
dziewczyna doszła do siebie. Czuła, że zrobiła coś okropnego. Gorycz w głosie
kobiety była przerażająca, miała wrażenie, jakby ktoś uderzył ją w twarz… Jakby
właśnie wyrządziła komuś ogromną krzywdę i miała na swoich barkach ciężar jego
nieszczęścia.
Wiedziała jednak, że tak naprawdę to ona, ta cała Kate, sama
zrobiła sobie krzywdę, nie dając jej dojść do słowa. Te racjonalne argumenty
nie chciały się jednak przebić przez poczucie winy.
Nie było ono jednak wynikiem tylko i wyłącznie smutnego głosu
kobiety.
Lisa była rozdarta, jej moralność stanęła na krawędzi.
Wiedziała, że jeśli zrobi to, co podpowiada jej wrodzona wrażliwość i empatia,
sprawi, że związek jej matki z Billem będzie fantasmagorią. Jeśli natomiast
spełni polecenie Katherine i Bill nigdy nie dowie się o jej telefonie, jest
nadzieja, że jeszcze do siebie wrócą i stworzą szczęśliwą rodzinę…
Słysząc otwierane drzwi łazienki pospiesznie usunęła ostatnie
połączenie z historii telefonu, po czym odłożyła telefon na stolik.
- Tom oddzwonił? – Zapytał Bill, wchodząc do salonu.
- Nie, widocznie jeszcze nie uporał się z tym zamieszaniem. –
Odparła z wymuszonym uśmiechem.
Z niepewnością przyglądała się mężczyźnie, kiedy ten wziął
telefon do ręki i zaczął coś przeglądać. Nie odczuła jednak ulgi, kiedy odłożył
go z powrotem na miejsce.
- To jak, oglądamy coś? – Uśmiechnął się wesoło, i rozsiadł
się wygodnie obok niej, obejmując ją ramieniem.
„ Gdybyś tylko wiedział, co właśnie zrobiłam…”
Hm... Przeczytałam Inferno Dana Browna i jakoś od razu mam więcej weny. Polecam wszystkim fanom thrillerów :D
Cztery komentarze są trochę przykre, no ale cóż, sama jestem sobie winna. Mogłam publikować jeszcze rzadziej xD
Pozdrawiam :)