środa, 22 października 2014

Trzydziesty pierwszy

- Mówiłem prawdę, niewierna kobieto! – Wyrzucił z siebie mężczyzna, kiedy tylko drzwi samochodu zamknęły się z głuchym trzaskiem. – To nie przeze mnie.
- Dobra, Tom. Skończ już. – Nawet na niego nie spojrzała. Z rękoma skrzyżowanymi na piersi odwróciła się w prawo, by tylko nie musieć patrzeć na męża. I przy okazji, by nie zobaczył, że ma na twarzy wymalowany nieśmiały uśmiech, który całą siłą woli próbowała ukryć.
- Oj nie, Kochanie. Nie ma tak łatwo. Przyjechałem zmęczony z trasy i to ty wszystko przygotowałaś, zorganizowałaś nam miły wieczór, to ty chciałaś dać mi taki prezent urodzinowy, a więc to również TY zapomniałaś o zabezpieczeniu. Wpadliśmy dzięki tobie, więc należą mi się przeprosiny za bezpodstawne oskarżenia, krzyki, płacze i cały ten stres. – Kobieta spojrzała na niego spod byka. Nie zamierzała dyskutować. Było jej trochę głupio, że wcześniej na niego naskakiwała. Poza tym, już bardziej na poważnie, było jej źle, że mogła go oskarżyć o coś tak podłego. Przecież są udanym małżeństwem, Tom nie miał powodów do tego, by robić coś wbrew jej woli i to bez jej wiedzy. Był przecież dojrzałym mężczyzną, a nie bezmyślnym gówniarzem, który spełnia wszystkie swoje zachcianki. Pragnął dziecka, ale był świadom tego, że to nie zabawka, i trzeba do tego zgody oraz chęci obojga. – I teraz nie będziesz się odzywać? Mam prawo i zamierzam trochę potriumfować!
- Tom, przepraszam. Zachowywałam się idiotycznie, ale ja naprawdę nie chciałam kolejnego dziecka i dbałam o to, żebyśmy zawsze się zabezpieczali. Myślałam nawet o czymś bardziej… permanentnym. – Mąż spojrzał na nią z pytaniem w oczach, ale ta zbyła go machnięciem ręki. – To już i tak nieważne. Po prostu nie sądziłam, że mogłam o tym zapomnieć. Ja zupełnie wykluczyłam tamten wieczór… Tym bardziej, że mój organizm chyba sam uznał, że pora kończyć produkcję dzieci i ostatnio miałam nieregularne cykle i… Och, Tom! To wszystko miało być inaczej. – Była zupełnie zrezygnowała. Przez chwilę Tom miał wrażenie, że jego żona się z tym pogodziła i co ważniejsze, że ich mały kryzys minął. Teraz nie był tego do końca pewien.
- Ale nie jest. Znów stworzyliśmy nowe życie i weźmiemy za nie odpowiedzialność, bo jakby do tego nie doszło, oboje przyłożyliśmy do tego ręce. – Nie odrywając wzroku od drogi odnalazł swoja dłonią dłoń żony i delikatnie ją uścisnął. – Raz na zawsze kończymy ten temat. Nie patrzymy w przeszłość. Pora zająć się przyszłością, bo chyba mamy sporo do omówienia. – Po samochodzie rozeszło się głośne westchnienie, przechodzące w rozpaczliwy jęk. Posłał żonie krótkie spojrzenie, które ona zupełnie zignorowała.
    Pracuję tam kilka dni, jak mam powiedzieć o ciąży? I znów mam brać urlop macierzyński? I który pokój tym razem zamieni się w pokój dziecięcy? Po co pytam, to oczywiste, że moja pracownia. Niedoszła pracownia… No i mieliśmy w te wakacje jechać z dzieciakami do LA, bo zawsze chcieli zobaczyć, gdzie mieszkaliście. Ale teraz? Przecież to niemożliwe z takim małym dzieckiem.
  Nie wiem, czy to przez hormony, przez pracę, czy nadmiar kofeiny, ale Camilla, zwolnij. - Kobieta po raz kolejny tego dnia zapowietrzyła się i spojrzała na niego, jakby śmiertelnie ją obraził. - Myślisz o wszystkim naraz. W ten sposób do niczego nie dojdziemy. A ty nie możesz się denerwować i radzę ci o tym nie zapominać.
Czarnowłosa zamknęła oczy i rozłożyła się wygodniej na fotelu. Nie chciała mówić tego głośno, ale Tom miał rację. Nic już nie zmienią, a jeśli nie da się nic zrobić z problemem, to należy go zaakceptować. Poza tym, jak matka może nazywać własne dziecko problemem? Problem to brak pieniędzy na jego wychowanie, problem to kłótnie z małżonkiem, problem to alkoholizm w rodzinie, ale nie ciąża.
Gubiła się już w swoich myślach, co tylko utwierdzało ją w przekonaniu, że Tom ma rację. Wciąż jednak co chwilę odpływała w błogą krainę marzeń, by potem gwałtownie powrócić do zadręczania się milionem spraw, które na powrót tworzyły w jej głowie ogromny chaos. Dopiero w momencie, kiedy Tom ponownie złapał jej dłoń, podniósł ją do ust, złożyć na niej subtelny pocałunek, coś pękło.
  Poradzimy sobie. - Spojrzała na niego i w jego oczach dostrzegła taką pewność, że nie mogła wątpić w jego słowa. Poradzą sobie.

^^  ^^  ^^  ^^

Blondynka rozsiadła się na łóżku i wzięła do ręki swój telefon. Na widok nowej wiadomości uśmiech sam wpłynął na jej twarz. Georg napisał około godziny temu i podał jej tytuły filmów, o których wcześniej rozmawiali. Okazało się jednak, że to dopiero początek. Co kilka minut wymieniali smsy, a temat powoli schodził z kina, na zupełnie sprawy zupełnie inne, z czasem bardziej osobiste.  
„ Zrobiło się późno, a poza tym pisanie smsów jest upierdliwe. Zadzwonię jutro to pogadamy, albo się gdzieś umówimy. Może do kina? ;) Dobranoc.”
Pospiesznie wystukała odpowiedź zgadzając się na kontynuację dyskusji jutro i również życząc mu dobrej nocy. To był naprawdę fajny facet. Mieli podobne gusta i zdanie na temat wielu aktorów i reżyserów. Georg był o tyle ciekawym rozmówcą, że w swoim życiu spotkał wielu z nich. Udawało mu się dostać na premiery, na które zaczął chodzić, kiedy o Tokio Hotel zrobiło się na chwilę trochę ciszej. Przy tej okazji poznał naprawdę fascynujących ludzi. Ale nie tylko kino było ich wspólną pasją. Odkrywali w sobie mnóstwo podobieństw. Jedyne, co uderzyło ją i sprawiło, że w środku poczuła dziwny zawód, jakby nagle ciężki kamień wylądował gdzieś w jej wnętrzu, to to, że na jednej z filmowych premier, o której jej opowiadał, poznał uroczą Jenny. Jennifer jest jego aktualną narzeczoną, ale wyjechała do USA, do rodziny, więc jak sam stwierdził, nudzi się niemiłosiernie i potrzebuje godnego zastępcy do rozmów.
Rola w zastępstwie narzeczonej nie bardzo jej odpowiadała i już chciała kończyć rozmowę, by potem mogła zawiedziona i smutna całą noc zadręczać się, że tak łatwo dała mu się owinąć wokół palca. Ale on na to nie pozwolił. Jak gdyby telepatycznie zauważył, że entuzjazm z niej wyparował… Napisał kolejną wiadomość, a ona znów poczuła się wyjątkowo, choć właściwie nie napisał nic nadzwyczajnego.
Lisa miała wrażenie, że on pisze do niej w jakiś specjalny sposób, że on też wyczuwa to niesamowite pokrewieństwo dusz. Różnili się wiekiem, ale dogadywali się, jakby byli rówieśnikami.
Musiała się tym z kimś podzielić, ale do głowy nie przychodził jej nikt odpowiedni. Musiała wybrać mniejsze zło. Bill nie był najlepszym wyborem, to zapewne nie skończyłoby się dobrze. Bała się też reakcji matki, bo właściwie kiedy o niej pomyślała, to uświadomiła sobie, że Georg jest przecież od niej starszy. Sporo starszy. Mogłaby mieć coś przeciwko… Więc wybrała Sarah. Może ich relacje nieco się ostatnio zepsuły, ale to dobra okazja, by trochę je odbudować.
Wybrała jej numer i w dziwnym spięciu czekała na głos przyjaciółki.
- Lisa? Coś się stało? – Dziewczyna wydawała się zaskoczona, ale też zaspana. Może nawet trochę wystraszona…
- Nie. Chciałam porozmawiać… - Zaczęła. Już czuła, że nie łatwo będzie jej powiedzieć wszystko wprost. Kiedyś swojej przyjaciółce mówiła dosłownie wszystko, a teraz? Bała się jej reakcji. Nie chciała, by Sarah znów ją odepchnęła.
- Jest po dwunastej, proszę cię, powiedz, że to coś ważnego. – Lisa usłyszała, jak jej przyjaciółka upada głową na miękką poduszkę.
- Właściwie to tak. Bo ja… Trochę… Wpadłam?
- Wpadłaś?! Lisa, ale jak to? – Dziewczyna z powrotem się podniosła i najprawomocniej stanęła na równe nogi. Blondynka od razu sprostowała.
- Nie tak! Sarah, ja się zakochałam.
- Dziewczyno, dobieraj lepiej słowa, co? Albo nie dzwoń tak późno, bo jeszcze kogoś przyprawisz o zawał! – Sarah zdecydowanie się rozbudziła. Lisa po jej głosie usłyszała, że się uśmiecha, przez co ona sama również się rozluźniła. Najwidoczniej ich przyjaźń nie była stracona. – W kim?
- No i tu pojawia się problem… - Dopóki Lisa tylko o tym myślała, wszystko było w porządku, ale kiedy miała powiedzieć to głośno, docierało o niej, że ta sprawa nie jest wcale taka kolorowa.
- No…? – Pospieszała ją przyjaciółka.
- Jest trochę ode mnie starszy. Właściwie to jest starszy od mojej mamy i Billa. Jest sławny… I ma narzeczoną… - Usłyszała wymowny jęk po drugiej stronie. – To Georg Listing z Tokio Hotel.
- Lisa, w co ty się znowu pakujesz? – Blondynka już miała zacząć się bulwersować. Oczekiwała wsparcia, ale z drugiej strony spodziewała się, że może go nie otrzymać. Tylko właściwie dlaczego…? – Ty nawet nie jesteś pełnoletnia… To szalone. I nie wiem… Skoro ma narzeczoną to trochę nieodpowiedzialne, nie sądzisz? I z jego i z twojej strony. Ale do czegoś między wami doszło…?
- Nie… Rozmawialiśmy. – Lisa usłyszała tylko cichy pomruk w odpowiedzi. – I dobrze nam się rozmawiało… Na początku był upierdliwy, ale potem… Jest świetny. Inteligentny, kulturalny, przystojny… Co z tego, że jest trochę starszy? Oni wszyscy zachowują się jakby mieli po dwadzieścia lat, więc wiek niewiele znaczy.
- Lisa… Lisa, posłuchaj… No przecież… - Znowu ten przeciągły jęk. – Kiedy wracasz? –
- Sarah, ja zupełnie zapomniałam. Za tydzień… sądzę, że nie uda mi się tego bardziej przedłużyć. – Czas uciekał szybciej, kiedy spędzało się go na przyjemnościach. A tutaj Lisa robiła co chciała, dobrze się bawiła… A wszystko, co dobre, szybko się kończy. – Co ja powinnam zrobić?
- A czy ty w ogóle masz podstawy, by sadzić, że ty mu się podobasz…? – Zapytała nieśmiało. Po głosie było słychać, że nie chce urazić przyjaciółki, ale pomijając już sam fakt, jak to pytanie brzmiało, znów poruszało ono kwestie, o których Lisa nie myślała.
- No… Wziął ode mnie numer… Rozmawialiśmy o filmach… Właściwie zaprosił mnie do kina.
- Ale nie masz pewności, że jemu nie chodzi o zwykłą znajomość, bez drugiego dna. Może po prostu cię polubił. Albo ma kryzys wieku średniego, czy coś… - Obie zamilkły. Lisa nie chciała patrzeć na to trzeźwo, bo to błogie uczucie zakochania, te motylki w brzuchu i niesamowity uśmiech bruneta, który widziała za każdym razem, gdy zamykała oczy, bardzo ją kusiły. Chciała zostać w tym stanie jak najdłużej, a przyjaciółka brutalnie ściągała ją na ziemię. – Nie wpakuj się w nic… Nie chcę, żebyś potem cierpiała. – Dodała już nieco ciszej.
- Dzięki… I przepraszam, że cię obudziłam. – Odparła Lisa, zmierzając już do końca rozmowy. Sama poczuła się nieco zmęczona.
- Nie ma za co. Bo chyba nadal się przyjaźnimy, co?
- Jasne. Odezwę się, jak już będę w domu. Jeszcze raz dziękuję, że mogłam ci się wygadać. Do zobaczenia, Sarah. – Uśmiech sam wpłynął na jej twarz. Obie ochłonęły i ich relacje zaczęły się od nowa układać.
- Dobranoc.

^^  ^^  ^^  ^^

Mężczyzna stał na polnej drodze pod lasem i właśnie kończył papierosa. Jego pies wyraźnie się niecierpliwił. Razem podeszli do białego Audi, z którego mężczyzna wyjął małą paczuszkę i kucnął przed psiakiem.
- Może chrupka, mała? – Poczęstował psa jego przysmakiem i krótko podrapał za uchem. Wstał i rozejrzał się po okolicy. Z daleka zobaczył nadjeżdżający samochód i od razu wiedział, że to jego brat. – Znów się spóźnili. – Mruknął do psa.
Po chwili jego bliźniak wysiadł z samochodu i przygotował swoich pupili na spacer. Zapiął im smycze, w międzyczasie witając się z bratem. Potem od razu ruszyli ścieżką w stronę lasu.
Czasem chcieli odpocząć od wszystkiego i wtedy przyjeżdżali właśnie tu. Czasem zabierali Camillę i dzieciaki, czasem najbliższych przyjaciół, a czasem przyjeżdżali w pojedynkę. Dziś potrzebowali godziny na długą, braterską rozmowę.
- Będę ojcem. Wszystko jest w porządku, dziecko urodzi się na przełomie maja i czerwca. Camilla jeszcze nie do końca się z tym pogodziła, ciągle nie wiemy, co zrobić z jej pracą i tak dalej, ale najważniejsze, że nie dzieje się nic złego. Przynajmniej na razie. Camilla czuję się dobrze, dziecko prawidłowo się rozwija. To znowu się dzieje!
- No, brawo! – Rzucił Bill i odruchowo poklepał brata po plecach. – Znowu będę wujkiem. To już twoje czwarte, a ja na nadal mam tylko jedną córkę. Chyba muszę nad tym popracować.
- A masz z kim? – Zapytał. Oboje dobrze wiedzieli do czego to prowadzi. Bill z większa łatwością niż jego brat zapomniał, że jeszcze niedawno układał sobie życie z Kate. Jakiś czas temu zniknęła z jego życia, a los chciał, że jej miejsce od razu zajęła Madlen.
- Właśnie… Nie wiem. Wiesz, że ze sobą spaliśmy. I ogólnie… Nadal jest między nami chemia. – Bill zupełnie się rozmarzył i mimowolnie się uśmiechnął. Tom go nie popędzał, chciał go wysłuchać, bo widział, że to wiele dla niego znaczy. Jego brat był zamknięty i oschły dla świata, ale dla bliskich był zupełnie innym człowiekiem. Potrafili godzinami rozmawiać o wszystkim, mimo że bez tych rozmów i tak wiedzieli o sobie niemalże wszystko. – Boję się, że to nie to. Coś nas do siebie ciągnie, dogadujemy się, ale nie wiem, czy to podstawy do budowania prawdziwego związku, tym bardziej, że mamy już córkę. Nie chcę, żeby potem się między nami popsuło, żeby Lisa to wszystko widziała i przeżywała, a potem wzięła mnie za bydlaka, którym nie jestem.
- A Katherina? Układało się wam. – Blondyn na dźwięk jej imienia stanął jak wryty. – Coś nie tak?
- Bardzo. Dzwoniła do mnie, właściwie już dawno temu, pytała czy możemy się spotkać, kiedy wróci z jakiegoś służbowego wyjazdu. Sądziłem, że się odezwie, ale jak na razie cisza… Może ja powinienem zacząć się martwić? – Bliźniak spojrzał na niego wymowni spod wysoko uniesionych brwi. – No co!? Teraz to nie wiem, czy tego chcę. Ona właściwie dała mi kosza, Tom. Nawet nie wysłuchała, co mam jej do powiedzenia. Może i było fajnie, może rodziło się z tego coś poważnego, ale gdyby naprawdę jej zależało, to wysłuchałaby mnie, a nie uciekła na miesiąc na drugi koniec świata. Zostawiła mnie bez słowa. Może i się odezwała, ale to nie zmienia faktu, że od jej wyjazdu wiele się zmieniło. Miałem do tego prawo. Byłem singlem, kiedy spałem z Mad.
- Taak, Billy. – Wtrącił się Tom. – Tylko nie wiem, czy usprawiedliwiasz się teraz przede mną, czy przed samym sobą. Zwolnij i wyluzuj.
Blondyn głośno wciągnął i wypuścił powietrze. Odchylił głowę do tyłu, przymknął powieki i szedł tak przez chwilę, aż myśli w jego głowie przestały gnać w szaleńczym tempie i świat na nowo stał się piękniejszy. Poczuł jakby ciężki kamień spadł z jego piersi i wreszcie mógł zacząć swobodnie oddychać.
- Wiem. Już wiem, czego chcę. Muszę tylko z nimi obiema porozmawiać. – Tom pokiwał głową ze zrozumieniem. – A ty powinieneś porozmawiać z Camillą. Widzę, że jeszcze tego nie poukładaliście.
- Bo to nie jest takie proste. – Rzucił z pretensją w głosie. – Ona chciałaby pracować, ale wiesz… To może się różnie skończyć. Nie chcę żeby się przemęczała, to po pierwsze, a po drugie, ciekawe jak zareaguje jej szef. Niby wiadomo, że nie chodziło nam o pieniądze i tak dalej, ale może napisać jej słabą opinię, czy cokolwiek… Nie chcę, żeby się podłamała, a jeszcze bardziej nie chcę, żeby mnie za to obwiniała. Mnie i dziecko. Poza tym to było zupełnie nie planowane…
- Znowu. – Wtrącił młodszy bliźniak. Zawadiacki uśmiech rozjaśnił jego twarz, ale dla jego brata nie było to ani odrobinę śmieszne.
- I mówi to ten, który miał dziecko jeszcze zanim był pełnoletni? – Odparł bez chwili zastanowienia. Bill tylko wzruszył ramionami. Lisa nie była już błędem młodości, była jego córką, którą naprawdę kochał i cieszył się z tego, że po prostu jest. – Tak czy inaczej, dzieje się za dużo i po prostu nie umiemy tego ułożyć.
- Wiesz co, Tom? My chyba mamy jakiś defekt… - Rzucił po chwili milczenia blondyn. – To co, zapalimy? 



Taaak, to nadal ten sam blog, tylko w trochę innej odsłonie. Może zmiana kolorystyki z czarnej na granatową nie pozwala mi powiedzieć, że to taki jesienny szablon, ale to coś za Kaulitzem to chyba liście, więc tak, na blogu też zawitała jesień. 
I dziękuję pięknie za wszystkie komentarze, jesteście kochani! Nawet nie wiecie, ile przyjemności sprawia mi czytanie Waszych opinii. 
Pozdrawiam i do następnego :)