- Mówiłem prawdę, niewierna kobieto! – Wyrzucił z siebie
mężczyzna, kiedy tylko drzwi samochodu zamknęły się z głuchym trzaskiem. – To
nie przeze mnie.
- Dobra, Tom. Skończ już. – Nawet na niego nie spojrzała. Z
rękoma skrzyżowanymi na piersi odwróciła się w prawo, by tylko nie musieć
patrzeć na męża. I przy okazji, by nie zobaczył, że ma na twarzy wymalowany
nieśmiały uśmiech, który całą siłą woli próbowała ukryć.
- Oj nie, Kochanie. Nie ma tak łatwo. Przyjechałem zmęczony z
trasy i to ty wszystko przygotowałaś, zorganizowałaś nam miły wieczór, to ty
chciałaś dać mi taki prezent urodzinowy, a więc to również TY zapomniałaś o
zabezpieczeniu. Wpadliśmy dzięki tobie, więc należą mi się przeprosiny za bezpodstawne
oskarżenia, krzyki, płacze i cały ten stres. – Kobieta spojrzała na niego spod
byka. Nie zamierzała dyskutować. Było jej trochę głupio, że wcześniej na niego
naskakiwała. Poza tym, już bardziej na poważnie, było jej źle, że mogła go
oskarżyć o coś tak podłego. Przecież są udanym małżeństwem, Tom nie miał
powodów do tego, by robić coś wbrew jej woli i to bez jej wiedzy. Był przecież
dojrzałym mężczyzną, a nie bezmyślnym gówniarzem, który spełnia wszystkie swoje
zachcianki. Pragnął dziecka, ale był świadom tego, że to nie zabawka, i trzeba
do tego zgody oraz chęci obojga. – I teraz nie będziesz się odzywać? Mam prawo
i zamierzam trochę potriumfować!
- Tom, przepraszam. Zachowywałam się idiotycznie, ale ja
naprawdę nie chciałam kolejnego dziecka i dbałam o to, żebyśmy zawsze się
zabezpieczali. Myślałam nawet o czymś bardziej… permanentnym. – Mąż spojrzał na
nią z pytaniem w oczach, ale ta zbyła go machnięciem ręki. – To już i tak
nieważne. Po prostu nie sądziłam, że mogłam o tym zapomnieć. Ja zupełnie
wykluczyłam tamten wieczór… Tym bardziej, że mój organizm chyba sam uznał, że pora
kończyć produkcję dzieci i ostatnio miałam nieregularne cykle i… Och, Tom! To
wszystko miało być inaczej. – Była zupełnie zrezygnowała. Przez chwilę Tom miał
wrażenie, że jego żona się z tym pogodziła i co ważniejsze, że ich mały kryzys
minął. Teraz nie był tego do końca pewien.
- Ale nie jest. Znów stworzyliśmy nowe życie i weźmiemy za
nie odpowiedzialność, bo jakby do tego nie doszło, oboje przyłożyliśmy do tego
ręce. – Nie odrywając wzroku od drogi odnalazł swoja dłonią dłoń żony i
delikatnie ją uścisnął. – Raz na zawsze kończymy ten temat. Nie patrzymy w
przeszłość. Pora zająć się przyszłością, bo chyba mamy sporo do omówienia. – Po
samochodzie rozeszło się głośne westchnienie, przechodzące w rozpaczliwy jęk.
Posłał żonie krótkie spojrzenie, które ona zupełnie zignorowała.
– Pracuję tam kilka dni, jak mam powiedzieć o
ciąży? I znów mam brać urlop macierzyński? I który pokój tym razem zamieni się
w pokój dziecięcy? Po co pytam, to oczywiste, że moja pracownia. Niedoszła
pracownia… No i mieliśmy w te wakacje jechać z dzieciakami do LA, bo zawsze
chcieli zobaczyć, gdzie mieszkaliście. Ale teraz? Przecież to niemożliwe z
takim małym dzieckiem.
– Nie wiem, czy to przez hormony, przez pracę, czy
nadmiar kofeiny, ale Camilla, zwolnij. - Kobieta po raz kolejny tego dnia
zapowietrzyła się i spojrzała na niego, jakby śmiertelnie ją obraził. - Myślisz
o wszystkim naraz. W ten sposób do niczego nie dojdziemy. A ty nie możesz się
denerwować i radzę ci o tym nie zapominać.
Czarnowłosa zamknęła oczy i rozłożyła się wygodniej na
fotelu. Nie chciała mówić tego głośno, ale Tom miał rację. Nic już nie zmienią,
a jeśli nie da się nic zrobić z problemem, to należy go zaakceptować. Poza tym,
jak matka może nazywać własne dziecko problemem? Problem to brak pieniędzy na
jego wychowanie, problem to kłótnie z małżonkiem, problem to alkoholizm w rodzinie,
ale nie ciąża.
Gubiła się już w swoich myślach, co tylko utwierdzało ją w
przekonaniu, że Tom ma rację. Wciąż jednak co chwilę odpływała w błogą krainę
marzeń, by potem gwałtownie powrócić do zadręczania się milionem spraw, które na
powrót tworzyły w jej głowie ogromny chaos. Dopiero w momencie, kiedy Tom
ponownie złapał jej dłoń, podniósł ją do ust, złożyć na niej subtelny pocałunek,
coś pękło.
–
Poradzimy sobie. - Spojrzała na niego i w jego
oczach dostrzegła taką pewność, że nie mogła wątpić w jego słowa. Poradzą
sobie.
^^ ^^ ^^ ^^
Blondynka rozsiadła się na łóżku i wzięła do ręki swój
telefon. Na widok nowej wiadomości uśmiech sam wpłynął na jej twarz. Georg
napisał około godziny temu i podał jej tytuły filmów, o których wcześniej
rozmawiali. Okazało się jednak, że to dopiero początek. Co kilka minut
wymieniali smsy, a temat powoli schodził z kina, na zupełnie sprawy zupełnie
inne, z czasem bardziej osobiste.
„ Zrobiło się późno, a poza tym pisanie smsów jest
upierdliwe. Zadzwonię jutro to pogadamy, albo się gdzieś umówimy. Może do kina?
;) Dobranoc.”
Pospiesznie wystukała odpowiedź zgadzając się na kontynuację
dyskusji jutro i również życząc mu dobrej nocy. To był naprawdę fajny facet.
Mieli podobne gusta i zdanie na temat wielu aktorów i reżyserów. Georg był o
tyle ciekawym rozmówcą, że w swoim życiu spotkał wielu z nich. Udawało mu się
dostać na premiery, na które zaczął chodzić, kiedy o Tokio Hotel zrobiło się na
chwilę trochę ciszej. Przy tej okazji poznał naprawdę fascynujących ludzi. Ale
nie tylko kino było ich wspólną pasją. Odkrywali w sobie mnóstwo podobieństw.
Jedyne, co uderzyło ją i sprawiło, że w środku poczuła dziwny zawód, jakby
nagle ciężki kamień wylądował gdzieś w jej wnętrzu, to to, że na jednej z
filmowych premier, o której jej opowiadał, poznał uroczą Jenny. Jennifer jest
jego aktualną narzeczoną, ale wyjechała do USA, do rodziny, więc jak sam
stwierdził, nudzi się niemiłosiernie i potrzebuje godnego zastępcy do rozmów.
Rola w zastępstwie narzeczonej nie bardzo jej odpowiadała i
już chciała kończyć rozmowę, by potem mogła zawiedziona i smutna całą noc
zadręczać się, że tak łatwo dała mu się owinąć wokół palca. Ale on na to nie
pozwolił. Jak gdyby telepatycznie zauważył, że entuzjazm z niej wyparował…
Napisał kolejną wiadomość, a ona znów poczuła się wyjątkowo, choć właściwie nie
napisał nic nadzwyczajnego.
Lisa miała wrażenie, że on pisze do niej w jakiś specjalny
sposób, że on też wyczuwa to niesamowite pokrewieństwo dusz. Różnili się
wiekiem, ale dogadywali się, jakby byli rówieśnikami.
Musiała się tym z kimś podzielić, ale do głowy nie
przychodził jej nikt odpowiedni. Musiała wybrać mniejsze zło. Bill nie był
najlepszym wyborem, to zapewne nie skończyłoby się dobrze. Bała się też reakcji
matki, bo właściwie kiedy o niej pomyślała, to uświadomiła sobie, że Georg jest
przecież od niej starszy. Sporo starszy. Mogłaby mieć coś przeciwko… Więc
wybrała Sarah. Może ich relacje nieco się ostatnio zepsuły, ale to dobra
okazja, by trochę je odbudować.
Wybrała jej numer i w dziwnym spięciu czekała na głos
przyjaciółki.
- Lisa? Coś się stało? – Dziewczyna wydawała się zaskoczona, ale
też zaspana. Może nawet trochę wystraszona…
- Nie. Chciałam porozmawiać… - Zaczęła. Już czuła, że nie łatwo
będzie jej powiedzieć wszystko wprost. Kiedyś swojej przyjaciółce mówiła dosłownie
wszystko, a teraz? Bała się jej reakcji. Nie chciała, by Sarah znów ją
odepchnęła.
- Jest po dwunastej, proszę cię, powiedz, że to coś ważnego.
– Lisa usłyszała, jak jej przyjaciółka upada głową na miękką poduszkę.
- Właściwie to tak. Bo ja… Trochę… Wpadłam?
- Wpadłaś?! Lisa, ale jak to? – Dziewczyna z powrotem się
podniosła i najprawomocniej stanęła na równe nogi. Blondynka od razu sprostowała.
- Nie tak! Sarah, ja się zakochałam.
- Dziewczyno, dobieraj lepiej słowa, co? Albo nie dzwoń tak
późno, bo jeszcze kogoś przyprawisz o zawał! – Sarah zdecydowanie się
rozbudziła. Lisa po jej głosie usłyszała, że się uśmiecha, przez co ona sama
również się rozluźniła. Najwidoczniej ich przyjaźń nie była stracona. – W kim?
- No i tu pojawia się problem… - Dopóki Lisa tylko o tym
myślała, wszystko było w porządku, ale kiedy miała powiedzieć to głośno,
docierało o niej, że ta sprawa nie jest wcale taka kolorowa.
- No…? – Pospieszała ją przyjaciółka.
- Jest trochę ode mnie starszy. Właściwie to jest starszy od
mojej mamy i Billa. Jest sławny… I ma narzeczoną… - Usłyszała wymowny jęk po
drugiej stronie. – To Georg Listing z Tokio Hotel.
- Lisa, w co ty się znowu pakujesz? – Blondynka już miała
zacząć się bulwersować. Oczekiwała wsparcia, ale z drugiej strony spodziewała
się, że może go nie otrzymać. Tylko właściwie dlaczego…? – Ty nawet nie jesteś
pełnoletnia… To szalone. I nie wiem… Skoro ma narzeczoną to trochę nieodpowiedzialne,
nie sądzisz? I z jego i z twojej strony. Ale do czegoś między wami doszło…?
- Nie… Rozmawialiśmy. – Lisa usłyszała tylko cichy pomruk w odpowiedzi.
– I dobrze nam się rozmawiało… Na początku był upierdliwy, ale potem… Jest
świetny. Inteligentny, kulturalny, przystojny… Co z tego, że jest trochę
starszy? Oni wszyscy zachowują się jakby mieli po dwadzieścia lat, więc wiek
niewiele znaczy.
- Lisa… Lisa, posłuchaj… No przecież… - Znowu ten przeciągły
jęk. – Kiedy wracasz? –
- Sarah, ja zupełnie zapomniałam. Za tydzień… sądzę, że nie
uda mi się tego bardziej przedłużyć. – Czas uciekał szybciej, kiedy spędzało
się go na przyjemnościach. A tutaj Lisa robiła co chciała, dobrze się bawiła… A
wszystko, co dobre, szybko się kończy. – Co ja powinnam zrobić?
- A czy ty w ogóle masz podstawy, by sadzić, że ty mu się
podobasz…? – Zapytała nieśmiało. Po głosie było słychać, że nie chce urazić
przyjaciółki, ale pomijając już sam fakt, jak to pytanie brzmiało, znów
poruszało ono kwestie, o których Lisa nie myślała.
- No… Wziął ode mnie numer… Rozmawialiśmy o filmach…
Właściwie zaprosił mnie do kina.
- Ale nie masz pewności, że jemu nie chodzi o zwykłą
znajomość, bez drugiego dna. Może po prostu cię polubił. Albo ma kryzys wieku
średniego, czy coś… - Obie zamilkły. Lisa nie chciała patrzeć na to trzeźwo, bo
to błogie uczucie zakochania, te motylki w brzuchu i niesamowity uśmiech
bruneta, który widziała za każdym razem, gdy zamykała oczy, bardzo ją kusiły.
Chciała zostać w tym stanie jak najdłużej, a przyjaciółka brutalnie ściągała ją
na ziemię. – Nie wpakuj się w nic… Nie chcę, żebyś potem cierpiała. – Dodała
już nieco ciszej.
- Dzięki… I przepraszam, że cię obudziłam. – Odparła Lisa,
zmierzając już do końca rozmowy. Sama poczuła się nieco zmęczona.
- Nie ma za co. Bo chyba nadal się przyjaźnimy, co?
- Jasne. Odezwę się, jak już będę w domu. Jeszcze raz
dziękuję, że mogłam ci się wygadać. Do zobaczenia, Sarah. – Uśmiech sam wpłynął
na jej twarz. Obie ochłonęły i ich relacje zaczęły się od nowa układać.
- Dobranoc.
^^ ^^ ^^ ^^
Mężczyzna stał na polnej drodze pod lasem i właśnie kończył
papierosa. Jego pies wyraźnie się niecierpliwił. Razem podeszli do białego Audi,
z którego mężczyzna wyjął małą paczuszkę i kucnął przed psiakiem.
- Może chrupka, mała? – Poczęstował psa jego przysmakiem i
krótko podrapał za uchem. Wstał i rozejrzał się po okolicy. Z daleka zobaczył
nadjeżdżający samochód i od razu wiedział, że to jego brat. – Znów się
spóźnili. – Mruknął do psa.
Po chwili jego bliźniak wysiadł z samochodu i przygotował
swoich pupili na spacer. Zapiął im smycze, w międzyczasie witając się z bratem.
Potem od razu ruszyli ścieżką w stronę lasu.
Czasem chcieli odpocząć od wszystkiego i wtedy przyjeżdżali
właśnie tu. Czasem zabierali Camillę i dzieciaki, czasem najbliższych
przyjaciół, a czasem przyjeżdżali w pojedynkę. Dziś potrzebowali godziny na
długą, braterską rozmowę.
- Będę ojcem. Wszystko jest w porządku, dziecko urodzi się na
przełomie maja i czerwca. Camilla jeszcze nie do końca się z tym pogodziła, ciągle
nie wiemy, co zrobić z jej pracą i tak dalej, ale najważniejsze, że nie dzieje się
nic złego. Przynajmniej na razie. Camilla czuję się dobrze, dziecko prawidłowo
się rozwija. To znowu się dzieje!
- No, brawo! – Rzucił Bill i odruchowo poklepał brata po plecach.
– Znowu będę wujkiem. To już twoje czwarte, a ja na nadal mam tylko jedną
córkę. Chyba muszę nad tym popracować.
- A masz z kim? – Zapytał. Oboje dobrze wiedzieli do czego to
prowadzi. Bill z większa łatwością niż jego brat zapomniał, że jeszcze niedawno
układał sobie życie z Kate. Jakiś czas temu zniknęła z jego życia, a los
chciał, że jej miejsce od razu zajęła Madlen.
- Właśnie… Nie wiem. Wiesz, że ze sobą spaliśmy. I ogólnie…
Nadal jest między nami chemia. – Bill zupełnie się rozmarzył i mimowolnie się
uśmiechnął. Tom go nie popędzał, chciał go wysłuchać, bo widział, że to wiele
dla niego znaczy. Jego brat był zamknięty i oschły dla świata, ale dla bliskich
był zupełnie innym człowiekiem. Potrafili godzinami rozmawiać o wszystkim, mimo
że bez tych rozmów i tak wiedzieli o sobie niemalże wszystko. – Boję się, że to
nie to. Coś nas do siebie ciągnie, dogadujemy się, ale nie wiem, czy to
podstawy do budowania prawdziwego związku, tym bardziej, że mamy już córkę. Nie
chcę, żeby potem się między nami popsuło, żeby Lisa to wszystko widziała i
przeżywała, a potem wzięła mnie za bydlaka, którym nie jestem.
- A Katherina? Układało się wam. – Blondyn na dźwięk jej
imienia stanął jak wryty. – Coś nie tak?
- Bardzo. Dzwoniła do mnie, właściwie już dawno temu, pytała
czy możemy się spotkać, kiedy wróci z jakiegoś służbowego wyjazdu. Sądziłem, że
się odezwie, ale jak na razie cisza… Może ja powinienem zacząć się martwić? –
Bliźniak spojrzał na niego wymowni spod wysoko uniesionych brwi. – No co!?
Teraz to nie wiem, czy tego chcę. Ona właściwie dała mi kosza, Tom. Nawet nie
wysłuchała, co mam jej do powiedzenia. Może i było fajnie, może rodziło się z
tego coś poważnego, ale gdyby naprawdę jej zależało, to wysłuchałaby mnie, a
nie uciekła na miesiąc na drugi koniec świata. Zostawiła mnie bez słowa. Może i
się odezwała, ale to nie zmienia faktu, że od jej wyjazdu wiele się zmieniło.
Miałem do tego prawo. Byłem singlem, kiedy spałem z Mad.
- Taak, Billy. – Wtrącił się Tom. – Tylko nie wiem, czy
usprawiedliwiasz się teraz przede mną, czy przed samym sobą. Zwolnij i wyluzuj.
Blondyn głośno wciągnął i wypuścił powietrze. Odchylił głowę
do tyłu, przymknął powieki i szedł tak przez chwilę, aż myśli w jego głowie
przestały gnać w szaleńczym tempie i świat na nowo stał się piękniejszy. Poczuł
jakby ciężki kamień spadł z jego piersi i wreszcie mógł zacząć swobodnie
oddychać.
- Wiem. Już wiem, czego chcę. Muszę tylko z nimi obiema
porozmawiać. – Tom pokiwał głową ze zrozumieniem. – A ty powinieneś porozmawiać
z Camillą. Widzę, że jeszcze tego nie poukładaliście.
- Bo to nie jest takie proste. – Rzucił z pretensją w głosie.
– Ona chciałaby pracować, ale wiesz… To może się różnie skończyć. Nie chcę żeby
się przemęczała, to po pierwsze, a po drugie, ciekawe jak zareaguje jej szef.
Niby wiadomo, że nie chodziło nam o pieniądze i tak dalej, ale może napisać jej
słabą opinię, czy cokolwiek… Nie chcę, żeby się podłamała, a jeszcze bardziej
nie chcę, żeby mnie za to obwiniała. Mnie i dziecko. Poza tym to było zupełnie
nie planowane…
- Znowu. – Wtrącił młodszy bliźniak. Zawadiacki uśmiech
rozjaśnił jego twarz, ale dla jego brata nie było to ani odrobinę śmieszne.
- I mówi to ten, który miał dziecko jeszcze zanim był
pełnoletni? – Odparł bez chwili zastanowienia. Bill tylko wzruszył ramionami.
Lisa nie była już błędem młodości, była jego córką, którą naprawdę kochał i
cieszył się z tego, że po prostu jest. – Tak czy inaczej, dzieje się za dużo i
po prostu nie umiemy tego ułożyć.
- Wiesz co, Tom? My chyba mamy jakiś defekt… - Rzucił po
chwili milczenia blondyn. – To co, zapalimy?
Taaak, to nadal ten sam blog, tylko w trochę innej odsłonie. Może zmiana kolorystyki z czarnej na granatową nie pozwala mi powiedzieć, że to taki jesienny szablon, ale to coś za Kaulitzem to chyba liście, więc tak, na blogu też zawitała jesień.
I dziękuję pięknie za wszystkie komentarze, jesteście kochani! Nawet nie wiecie, ile przyjemności sprawia mi czytanie Waszych opinii.
Pozdrawiam i do następnego :)