Szczęk klamki wyrwał blondynkę z zamyślenia. Podniosła wzrok
na drzwi, a na jej twarzy wyrósł łagodny uśmiech. Próbowała ukryć zmartwienie,
które rodziło się w niej na myśl o miejscu, w którym się znajduje. Bez skutku.
- To była tylko sąsiadka, w końcu możemy w spokoju
porozmawiać. – Starsza kobieta usiadła przy niewielkim stoliku w słabo
oświetlonej kuchni. – Nie sądziłam, że jeszcze cię tu zobaczę. Ty ciągle jesteś
zajęta. – Pokiwała głową z dezaprobatą.
- Muszę pracować, żeby się utrzymać, takie jest życie. A taka
podróż wymaga czasu i pieniędzy, musiałabym wziąć urlop… Teraz wykorzystałam
sytuację. Byłam w Azji, służbowo. Lepiej opowiedz, co u ciebie, mamo. -
Dziewczyna siliła się na radosny ton – Ty... Rozstałaś się z tym...
- Erykiem. Tak, już ponad pół roku temu. – Dokończyła za nią matka.
Obie w ciszy powolnie popijały herbatę. Ton kobiety bezdyskusyjnie zakończył
rozmowę na temat jej związku. Blondynka nie miała o to pretensji, sama nie
chciała o tym mówić. Nie tolerowała tego człowieka, choć wiedziała, że jest to
niedojrzałe. Powinna pozwolić swojej matce na normalne życie i nową miłość.
Zrobiło się jej jednak przykro na myśl, że ona znów jest tu zupełnie sama.
- Mamo, ja przepraszam, może nie powinnam… Wiem, jaka jesteś…
Ale może potrzebujesz jakiejś pomocy? Albo… Nie wiem, to mieszkanie jest takie małe,
ciemne… Nie myślałaś o przeprowadzce? – Blondynka nie mogła dłużej patrzeć na
swoją matkę i dusić w sobie tego, co od dawna chciała powiedzieć. Domyślała
się, z jaką reakcją się spotka i nie myliła się. Kobieta westchnęła przeciągle
i uciekła wzrokiem.
- Katherina, ja nie wyprowadzę się do Niemiec, jak ty. To mój
dom. Poza tym, nie jest źle. Nie potrzepuję luksusowego mieszkania, czy
samochodu. Teraz jest za późno, na takie zmiany. Ty znalazłaś tam dobrą pracę,
ba, ty robisz karierę. Mi jest dobrze tutaj.
- Jak wyjeżdżałam, to też było za późno, bo przecież słabo
znasz język… Nie ułożyło ci się z Erikiem, twoja praca to nie jest spełnienie
marzeń, właściwie nikogo tu nie masz, więc możesz wyjechać. A jeśli nie, to
chociaż daj sobie pomóc… Jakkolwiek. – Była zrezygnowana. Nie miała siły na
walkę z matką, ale nie mogła też patrzeć na jej życie bez wyrzutów sumienia
spalających ją od środka.
- Ustalmy coś. To, że mi się nie przelewa, nie znaczy, że
żyję w skrajnym ubóstwie. To ty potrzebowałaś wyjazdu, dobrej pracy i dużych
pieniędzy, nie ja. Nie potrzebuję pomocy, radzę sobie całkiem nieźle. –
Blondynka już chciała odpowiedzieć, kiedy w ostatniej chwili matka posłała jej
nieznoszące sprzeciwu spojrzenie. – Układa ci się w pracy, a w życiu osobistym?
– Jej ton zelżał. Młoda kobieta przewróciła oczami ze zrezygnowaniem. Każda
rozmowa z matką na temat przeprowadzki kończyła się fiaskiem.
- No… Właściwie chyba też. – Blondynka od razu zapomniała o
nieprzyjemnej rozmowie sprzed sekundy. Rozmarzyła się na samo wspomnienie Billa,
z którym zresztą była umówiona. Z niecierpliwością czekała na to spotkanie,
denerwując się, że przedłużający się pobyt w Azji cały czas ją od niego
odsuwał. Była na siebie zła. Podjęła decyzję o wyjeździe pod wpływem impulsu,
złości… A teraz nie widziała Billa już kilka tygodni i coraz wyraźniej
odczuwała, że jej go zwyczajnie brakuje.
- To opowiadaj. To coś poważnego? Może w końcu zostanę
babcią? – Kobieta cieszyła się, widząc radość w oczach swojej jedynej córki.
Żadne sukcesy zawodowe nie powodowały takiego błysku w jej oczach.
- Wiesz, ostatnio mieliśmy mały kryzys, ale wszystko mi
wyjaśnił, emocje opadły… Jest naprawdę idealny.
To znaczy, dla mnie, bo ogólnie ma mnóstwo swoich dziwactw… - Zaśmiała
się blondynka. Nie mogła pozbyć się uśmiechu, kiedy o nim mówiła. Widziała go
przed oczami, a w głowie słyszała jego niski głos i ten specyficzny, uroczy
śmiech. – To chyba ten jedyny. Tak sądzę… Ufam mu i myślę, że mogłabym z nim
spędzić całe życie. Chciałabym. Mam nadzieję, że po powrocie wszystko sobie
ostatecznie wyjaśnimy i w końcu będzie dobrze.
- Cieszę się, naprawdę się cieszę. - Kobieta obserwowała
swoją córkę bardzo dokładnie. Chłonęła każde jej słowo, wyraz twarzy,
najdrobniejszy gest... Nie widziała jej od kilku długich miesięcy.
Zaakceptowała jej wybór. Katherina chciała wyjechać i zacząć
nowe życie, bo tutaj sobie nie radziła. Brak perspektyw to jedno, pozostało
jeszcze okropne poczucie pustki w domu i jednoczesnej wszechogarniającej obecności
zmarłego ojca. Ta tragedia zbyt długo je prześladowała, była zbyt traumatyczna,
by ona mogła zostać tu i żyć normalnie. Potrzebowała zmian. Wystarczył rok, aby
zaaklimatyzowała się w Niemczech i zaczęła układać życie od nowa. Osiągnęła
wszystko dzięki swojej ciężkiej pracy. Niewiele osób wiedziało cokolwiek o jej przeszłości.
Oddzieliła to grubą kreską i pewnie dlatego tak rzadko tu bywała. Nie tęskniła
za swoim krajem, miasteczkiem, czy znajomymi. Bolała ją tylko świadomość, że
zostawiła tu matkę, która nijak nie dała się nakłonić na wyjazd razem z nią.
- Ale na mój ślub byś przyjechała, co? – Blondynka chciała
rozładować sytuację. Miała dla matki tylko jeden dzień i nie zamierzała spędzić
go na milczeniu. Chciała, żeby jej relacje z matką były dobre. Była ona jedyną
osobą, jaka pozostała jej na pamiątkę dawnego życia, które musiała porzucić.
^^ ^^ ^^
^^
Trzech mężczyzn rozsiadło się wygodnie na czarnej, skórzanej
kanapie przy szklanym, czerwonym stoliku. Światła były lekko przygaszone, a
muzyka – elektroniczny rock, nadawała temu miejscu lekko klubowy klimat. Wzdłuż
ściany przeciwległej do tej, pod którą siedzieli, rozciągały się blaty, przy
których barmani cały czas robili drinki, a hostessy częstowały przekąskami i
napojami.
Wszystko było niesamowicie zwyczajne i banalne. Jak zawsze od
kilkunastu lat. Kiedyś można było się tym zachwycać, ale teraz to była tylko
kolejna impreza, na której należało się pokazać, wykonać kilka pozornie nic nie
znaczących i błahych rozmów, dać się sfotografować z odpowiednimi osobami i
udawać względne zainteresowanie pespektywą spędzenia całej nocy na siedzeniu i
popijaniu wymyślnych drinków. Cała ta szopka straciła urok już wiele lat temu. Dziś,
dla trójki mężczyzn, którzy z ogromnym wysiłkiem starali się nie przysnąć na
skórzanych sofach, takie spotkanie było tylko przykrym obowiązkiem.
O wiele bardziej woleli imprezy innego typu, gdy wszystko nie
kręciło się wokół spraw biznesowych. Już dawno przywykli do faktu, że ich praca
to tylko kilka procent muzyki, a cała reszta to marketingowa szopka i czysty, bezwzględny
biznes. Nie zmieniało to jednak ich podejścia do tego świata. Robili, co
musieli, a potem oddawali się pracy twórczej, która mimo lat, wciąż dawała im satysfakcję.
Imprezy i pieniądze straciły na wartości, od kiedy na pierwszym miejscu w
swojej życiowej hierarchii ważności postawili rodziny.
- Gdzie wasze kobiety, panowie? – Rzucił Gustav. W odpowiedzi
blondyn obdarzył go pytającym spojrzeniem.
- Wystawiły nas. Jak widać, ciebie również. Tylko Bill
przyszedł z partnerką. – Rzucił w odpowiedzi Tom. Blondyn patrzył na nich z
rezerwą, popijając drinka.
- Taak, tak. – odparł po chwil beznamiętnym głosem. –
Nabijajcie się z przyjaciela. Skoro nie macie lepszej rozrywki, proszę bardzo.
Ale do końca życia będziecie mi to wypominać? To już nudne.
- No wiesz, nie mam więcej znajomych, którzy przespali się ze
swoimi córkami, więc tak, to jeszcze trochę potrwa. – Gustav rzucił
porozumiewawcze spojrzenie starszemu bliźniakowi. Nie minęło dużo czasu a ta
feralna sytuacja stała się obiektem żartów. Starali się jednak unikać rozmów na
ten temat w obecności Lisy. Jej ojciec natomiast słyszał docinki podczas niemal
każdego spotkania.
- A tak właściwie, to gdzie Georg? – Pytanie Gustava było
ewidentną próbą zmiany tematu. Bill był dziś widocznie poirytowany, a przecież nie
kopie się leżącego. Tom rozejrzał się wokół i wzruszył ramionami w odpowiedzi.
- Zaginął, tak samo jak Lisa. – Mruknął młodszy bliźniak.
Czuł się za nią odpowiedzialny, ale nie mógł trzymać jej obok siebie przez cały
wieczór. Pozwolił, żeby się rozejrzała, ale potem miała wrócić do ich stolika.
Musiał mieć wszystko pod kontrolą, bo jeśli znów coś pójdzie nie tak, Madlen
już nigdy mu nie zaufa. – Może przejdę się jej poszukać.
- Siedź, Bill. Ona jest prawie pełnoletnia, nic jej nie
będzie. – Gustav pokiwał potwierdzająco głową na słowa Toma. – Nie rób z siebie
nadopiekuńczego tatuśka. Nie ma jej od dwudziestu minut i właściwie nie ma się
co dziwić. Ty uwielbiałeś w tym wieku spędzać imprezy pod okiem rodziców, co? –
Blondyn podniósł dłonie w geście poddania.
- Ok, niech wam będzie.
Rozejrzał się po sali i z niepokojem sprawdził godzinę. Ufał
jej, ale widział w niej ten sam talent do pakowania się w problemy, który on
sam miał w jej wieku. Musiał o nią zadbać.
W tym wszystkim najbardziej denerwowała go myśl, że nie robił
tego tylko z ojcowskiej troski. Ciągle myślał o Madlen. Nie chciał stracić jej
zaufania, które dopiero powoli odzyskuje.
^^ ^^ ^^ ^^
Czarnowłosa podeszła do sofy z dwoma kieliszkami Martini i
postawiła je na niskim, drewnianym stoliku. Usiadła z głośnym westchnieniem i
spojrzała w kierunku swojej towarzyszki.
- Nie mogę przywyknąć do myśli, że jutro rano muszę wstać i
iść do pracy. – Uśmiechnęła się szeroko, słysząc własne słowa. – O ósmej muszę
być w biurze.
- A ja już zdążyłam zapomnieć, jak to jest.
Madlen rozsiadła się wygodnie i wzięła do ręki swój
kieliszek. Na początku wieczoru nie czuła się zbyt swobodnie, co nikogo nie
dziwiło. Była w obcym dla siebie miejscu z kobietą, której właściwie wcale nie
znała, z żoną człowieka, który był kiedyś jej przyjacielem, z bratową jej
największej miłości sprzed lat. Camilla miała to wszystko, co jej uciekło przez
palce zaraz po pojawieniu się Lisy. Szybko okazało się jednak, że brunetka jest
sympatyczna i najwyraźniej chce utrzymywać dobre kontakty z nową przyjaciółką
Billa. Madlen nie wiedziała, kim właściwie jest dla tej rodziny, ale czuła się
dobrze widząc, że jest dla nich kimś istotnym. Oni nie dopuszczali do siebie
każdego, mogła się czuć wybrana.
- Wiesz, to nie tak, że ja narzekam. Ja naprawdę o tym
marzyłam i czuję się świetnie w swojej nowej pracy, ale to po prostu rewolucja.
- Nie pracowałaś wcześniej? – Mad nie chciała być wścibska,
ale zadając kolejne pytania nie czuła, by brunetka za taką ją uważała. Po
kilkunastu minutach rozmowy o meblach bez problemu przeszły do innych,
ciekawszych tematów i bez cienia skrępowania opowiadały sobie o rzeczach, o
których nie mówi się każdemu. Obie miały potrzebę wygadania się komuś spoza
najbliższego grona przyjaciół.
- Pracowałam, ale niedługo. Na studiach dorabiałam pracując w
barze, a potem miałam praktyki w małej firmie i zostałam tam na dłużej, ale kiedy
zdecydowaliśmy się z Tomem na ślub, ja musiałam się wszystkim zająć.
Projektowaliśmy dom, planowaliśmy ślub, potem chciał, żebym pojechała z nim w
trasę. Zgodziłam się, ale tylko na jej część. Wzięłam urlop, a wcześniej i tak zrezygnowałam
z całego etatu i pracowałam na pół… Potem szybko zaszłam w ciążę i Tom chciał, żebym
zrezygnowała z pracy już zupełnie, żeby się nie przemęczać i tak dalej. –
Kobieta przewróciła oczami. – Wiesz, to nasze pierwsze dziecko, oboje czuliśmy
się… dziwnie. Zgodziłam się, znowu, trochę wbrew swojej woli, a później nawet
nie miałam czasu myśleć o powrocie.
- Dużo kobiet opiekuje się dziećmi i dba o dom, nigdy nie podejmując pracy, i
zupełnie im to nie przeszkadza. Ja też długo nie pracowałam, ale brakowało mi
poczucia niezależności. – Kobieta spojrzała w przestrzeń. Zmarszczyła czoło i uśmiechnęła
się blado. – Mieszkałam sama z Lisą, nie pracowałam, siedziałam cały czas w
naszej kawalerce i szczerze mówiąc, przestałam żyć. Byłam zależna od Billa, od
pieniędzy, jakie od niego dostawałam i dopiero kiedy znalazłam pracę poczułam,
że mogę zapewnić swojej córce normalne życie. Ja, sama, a nie on. I to chyba
był przełom. Nasze sytuacje są różne, ale chyba cię rozumiem.
- Właśnie! Ja kocham Toma i wszystko mi odpowiada, kocham
swoje dzieci, ale lubię też swoją pracę i to poczucie, że jestem coś warta. Nie
jestem tylko żoną Kaulitza, ale też architektem. – Przysunęła się bliżej
szatynki i złapała ją za nadgarstek. – A ty jesteś świetną babką. I Matką.
Podziwiam cię, że tak sobie poradziłaś. Tom opowiadał mi o tym… wszystkim… To
była chora sytuacja. Bill ciągle o tym pamięta. O tobie i o Lisie. – Na chwilę
zapadła cisza. Madlen wyprostowała się, a jej ciało wyraźnie się spięło.
- Jak to jest… Jak to jest być jego żoną? – Zapytała po
dłuższym namyśle.
- No… Świetnie. Oni obydwoje tacy są. We wszystko wkładają
całych siebie. Potrafią kochać nad życie. Jesteśmy szczęśliwi, choć nie jest
idealnie. My, Bill, Gustav i Georg z rodzinami, jesteśmy dość zgrani.
Zamieszkaliśmy w Niemczech, bo mi na tym zależało i to stworzyło wiele
ograniczeń, ale da się z tym żyć. Kocham go i nic nie jest w stanie tego
zmienić.
- Kobieta cała promieniała opowiadając o swoim życiu.
Naprawdę je uwielbiała i nie umiała tego opisać słowami.
Madlen spuściła wzrok. Nie chciała, by ktokolwiek widział w
jej oczach zazdrość, której teraz nie potrafiła się pozbyć. Ona też miała tak żyć.
Też sądziła, że ta miłość jest prawdziwa i przetrwa wszystko.
Ale to było dawno temu… I pewnie już nigdy nie wróci.
^^ ^^ ^^ ^^
Blondynka posłała kokieteryjny uśmiech w kierunku grupy
młodych mężczyzn, którzy bezceremonialnie mierzyli ją wzrokiem. Czuła się
dobrze. Kobieco. Była świadoma tego, jak reagują na nią mężczyźni i podobało
jej się to coraz bardziej.
Założyła przylegającą do ciała sukienkę do połowy uda w
drobne kwiaty, ze sporym wycięciem na plecach. Włosy spięła w niedbały kok,
oczy podkreśliła cienką kreską eyelinera, włożyła czarne szpilki i z
satysfakcją patrzyła w lustro. Wyglądała dziewczęco, młodo, świeżo, ale
jednocześnie nie dziecinnie. Była kobietą i tak też się czuła.
Gdy na moment zniknęła w toalecie, uśmiechała się do lustra,
poprawiając makijaż. Świat, do którego wprowadził ją jej ojciec, fascynował ją
z każdą chwilą bardziej. Ci ludzie byli inni od tych, których widywała na co
dzień w domu. Oni byli idealni. Nie szarzy i zwyczajni – każdy był wyjątkowy, o
pewnym siebie spojrzeniu, ciele, które wymagało wielu godzin spędzonych na
siłowni, w ubraniach, na które jej znajomych nie było stać. To było tak inne od
tego, co znała przez siedemnaście lat swojego życia, że nie mogła przejść z tym
do porządku dziennego.
Z trudem ukrywała ten niemal dziecięcy zachwyt. Wychodząc z toalety ostatni raz spojrzała w lustro. Porzuciła radosny uśmiech na rzecz kokieterii, jaka pojawiła się na jej twarzy. Uwielbiała swoje oczy. Miały specyficzny kształt, odziedziczony po ojcu, który nadawał jej czegoś wyjątkowego.
Z trudem ukrywała ten niemal dziecięcy zachwyt. Wychodząc z toalety ostatni raz spojrzała w lustro. Porzuciła radosny uśmiech na rzecz kokieterii, jaka pojawiła się na jej twarzy. Uwielbiała swoje oczy. Miały specyficzny kształt, odziedziczony po ojcu, który nadawał jej czegoś wyjątkowego.
Za drzwiami uderzyła w nią głośna muzyka. Chciała przejść do
głównej sali i już unosiła głowę, by mieć lepszy widok i odnaleźć znajome
twarze, kiedy nagle jak spod ziemi pojawił się przed nią przystojny blondyn.
Był od niej wyższy prawie o głowę. Uniosła wzrok i szybko odwzajemniła uśmiech,
którym on ją obdarzył. Zawadiacki wyraz twarzy i oczy, które powoli całą ją
lustrowały sprawiły, że szybko zapomniała o swoich planach. Rzucił jej się w
oczy jego Rolex. Miał co najwyżej trzydzieści lat, a musiał być naprawdę bogaty.
Od razu skojarzyła, że przed chwilą widziała go w grupie innych mężczyzn,
którzy tak dokładnie ją lustrowali.
- Cześć, Piękna. Może szampana? – Uniósł wyżej kieliszki.
Dziewczyna szybko przeniosła wzrok znowu na jego twarz. Był naprawdę
przystojny. – Jestem Alex. Nigdy cię tu nie widziałem.
- Miło mi cię poznać. Jestem Lisa, przyszłam tu… ze
znajomymi. Pierwszy raz, więc to nic dziwnego. – Odebrała od niego kieliszek i
szybko się napiła. To był pierwszy szampan w życiu, który jej smakował. Zachwyt
tym światem rósł w niej coraz szybciej.
- Znajomi, powiadasz? I puścili cię tu tak samą? Ryzykownie.
– Jego perlisty śmiech przebijał się przez głośną muzykę. – Jestem
współproducentem kilku płyt, a do niedawna pracowałem głównie jako menadżer
kilku naszych czołowych gwiazdek. Niewdzięczna robota, ale uwielbiam to. No, i
jakie piękności można tu spotkać!
- Powinnam to traktować jako komplement? – Przytaknął głową w
odpowiedzi. – Widać, że lubisz bajerować, ale ze mną nie jest tak łatwo. – Rzuciła
zadziornie. Nie rozumiała, dlaczego ten mężczyzna rozmawia akurat z nią, skoro
otacza ich tak wiele młodych wokalistek, kilka prezenterek telewizyjnych, dziennikarek
i hostess, które kusiły długimi nogami zakrytymi niewielką ilością materiału. A
on podszedł do niej.
- Moja droga, mówię to, co myślę. Kiedy tak na ciebie patrzę,
trudno mi wymyślić coś elokwentnego, jestem po prostu szczery. – Objął ją
ramieniem, a jego twarz bardzo się do niej zbliżyła. – Masz takie kocie spojrzenie.
Jesteś fascynująca! – Zaczął, kiedy z tyłu dobiegło do nich głośne chrząknięcie.
Blondyn odwrócił się i szybko zabrał dłoń, spotykając chłodny
wzrok szatyna.
- Lisa, Bill pewnie cię szuka. – Rzucił niskim głosem. Jego
twarz miała wyostrzone rysy, jak gdyby był wściekły. Tylko na co?
- Bill? Nasz Bill? Czemu nie chwaliłaś się, że to o takich
znajomych chodzi? – Zapytał Alex, odsuwając się od blondynki na jeszcze większą
odległość. Jego mina nie była już tak wyraźna. Nagle mężczyzna stracił cały swój
animusz.
- A trzeba się tym chwalić na prawo i lewo? – Nie rozumiała,
co się wokół niej działo. Zgrzytnęła zębami, kiedy Georg podszedł bliżej i
niemal przyciągnął ją do siebie.
- Idziemy do naszego stolika. Miłej zabawy, Alex. – Rzucił
beznamiętnie szatyn, po czym ruszył w kierunku głównej sali.
- Co to było? Bawisz się w ochroniarza? – Dziewczyna nie była
zadowolona. Poznała go kilka godzin temu i wydawał jej się normalnym facetem,
ale to teraz było przesadą. Na ostatniej imprezie, na której poznała Billa, a
jego tylko obserwowała z boku, wydawał się być bardziej wyluzowany.
- Chyba w niańkę. Lisa, on na kilometr emanuje brakiem rozumu
i zalicza wszystko, co nie ma penisa. Chociaż, tego w sumie nie jestem pewien.
Nie będziesz się zadawała z takimi kolesiami. I nawet nie protestuj, bo nie mógłbym
spojrzeć swojemu przyjacielowi w oczy, gdyby do czegoś doszło, gdy ja mogłem
zareagować. Rozumiesz?
- Dobrze, nic już nie mówię. – Bąknęła pod nosem. – Ale jak
myślisz, że teraz wszyscy będziecie mnie trzymać pod kloszem, to się grubo
mylisz.
- Tak, ja też byłem taki buntowniczy w twoim wieku. –
Dziewczyna stanęła naprzeciwko niego i posłała mu poirytowane spojrzenie. – No
co?
- Schowaj te swoje teksty dla swoich dzieci. Wkurza mnie, że
wszyscy traktujecie mnie, jak dziecko! Czy ja wyglądam, jakbym potrzebowała
smoczka?
- Lisa, nie każ mi odpowiadać. Jesteś córką mojego
przyjaciela. – Dziewczyna otworzyła usta, by rzucić jakąś ciętą ripostę, ale
kiedy tylko dotarł do niej sens jego słów, poczerwieniała i nic już nie powiedziała.
Utkwiła wzrok w podłodze zastanawiając się, jak to teraz rozegrać. – Może nie
znamy się długo, ale możesz zaufać, że ja, to znaczy, żaden z nas, nie pozwoli,
żebyś trafiła w ręce kogoś, kto nie jest tego wart. Jasne? A teraz uciekaj do
tatusia, zanim wezwie policję, żeby pomogła mu cię szukać.
Dziewczyna zmierzyła go beznamiętnym wzrokiem, próbując
pokazać mu ogrom swojego zdenerwowania, na co ten tylko zaśmiał się pod nosem.
Wszystkie jej starania szlag trafił. Pojawił się on, Bill i cała reszta i znów czuła się jak dzieciak. Nie była dzieckiem. Nie chciała już dłużej nim być i za punkt honoru ustanowiła sobie udowodnienie tego całemu światu.
Wszystkie jej starania szlag trafił. Pojawił się on, Bill i cała reszta i znów czuła się jak dzieciak. Nie była dzieckiem. Nie chciała już dłużej nim być i za punkt honoru ustanowiła sobie udowodnienie tego całemu światu.
Tadaaam... Tsa :D
Zdaję sobie sprawę, że to nie jest dobre ( choć ostatnim razem było chyba gorzej i do dziś wstyd mi za to, co czytaliście ) i właściwie nic się nie dzieje. To znaczy, z mojej perspektywy jednak się dzieje, bo bez tego nie mogłabym zrealizować swoich niecnych planów, ale cóż, Wy musicie poczekać. Jeśli ktoś jeszcze czeka. Trochę na to liczę. Nawet bardzo. Tak, zdecydowanie bardzo xD
Każdy komentarz jest porządnym kopem w tyłek, dzięki któremu zabieram się za pisanie i jestem wdzięczna za wszystkie, nawet najkrótsze.
Do następnego! :)
Tak no... Kate wgl, nie wiem wgl xDD Aż się wysłowić nie mogę! Pozostawię jej osobę bez komentarza o . XD
OdpowiedzUsuńBoże, a ta Lisa to ja nie wiem! Co to dziecko kombinuje? Zostawić ją bez przyjaciółki, to od razu wymyśla głupoty. I skąd ja to znam? Xd HE? XD No xd Mam nadzieję, ze wujo Georg dalej będzie miał ją na swoim bystrym oku ;> Bo Bill to jest zbyt pobłażliwy! A Tom!? Trójka dzieci na koncie, a ten jeszcze nie wie, że nastoletniej córki nie wypuszcza się w gąszcz napalonych bogaczy, co to wsadzają swoje pałki we wszystko! A szczególnie w młode dziewice ^^ Pfff. Żenada Tom! Żenada! Camilla jest Tobą rozczarowana i ja już się martwię o Olivkę! Co to będzie, jak ona podrośnie... Tom, ogarnij się. Bill też! W ogóle sądzę, że wszyscy powinni się ogarnąć xd To takie moje drobne podsumowanko xd
Buziaczki w dziubaski ;** XDD
Ciekawa jestem, co tam kombinujesz z tą Kate. Czuję, że jeszcze wywróci wszystko do góry nogami i w momencie, gdy Mad zaufa Billowi, ona się pojawi i zepsuje ich długo budowaną więź :/
OdpowiedzUsuńCzuję też, że Lisa wpakuje się w jakieś kłopoty przez swoją chęć udowodnienia całemu światu, jaka to ona jest dorosła... Ale jednak mam nadzieję, że nasi mężczyźni się ogarną i w porę zareagują, tak jak Georg! Zwłaszcza że wiedzą, do jakiego towarzystwa ją zabrali. No nieodpowiedzialni strasznie...
Wcale nie było źle i nudno, mi się przyjemnie czytało i ten, i poprzedni rozdział :)
Pozdrawiam :)
:D:D oj oj niegrzeczna ta Lisa hehe ah jak to ująć teraz w słowa by było sensownie hehe ;PP hmm ... super boski odcinek !!! oo włąśnie tak :D
OdpowiedzUsuńSuper odcinek naprawdę i niech ta Kate zaginie czy coś no kurde ja tu chce Billa i Mad żeby byli razem :). W ogóle Georg jaki opiekuńczy ehh super. Jesli chodzi o komentarze krótkie to ja należę do takich osób które piszą krótko ale w głowie mam wiele myśli jak napisac komentarze tylko zapewne nikt oprócz mnie by nie zrozumial :)... Czekam na nexta Caroline
OdpowiedzUsuńA czo ta Lisa? Taka niegrzeczna ;d A Georg? Prywatny ochroniarz! Ja też takiego chcę! Rozdział genialny, a ja właśnie daję Ci potężnego kopa w tyłek i domagam się kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuń