środa, 11 czerwca 2014

Dwudziesty szósty


Szczęk klamki wyrwał blondynkę z zamyślenia. Podniosła wzrok na drzwi, a na jej twarzy wyrósł łagodny uśmiech. Próbowała ukryć zmartwienie, które rodziło się w niej na myśl o miejscu, w którym się znajduje. Bez skutku.
- To była tylko sąsiadka, w końcu możemy w spokoju porozmawiać. – Starsza kobieta usiadła przy niewielkim stoliku w słabo oświetlonej kuchni. – Nie sądziłam, że jeszcze cię tu zobaczę. Ty ciągle jesteś zajęta. – Pokiwała głową z dezaprobatą.
- Muszę pracować, żeby się utrzymać, takie jest życie. A taka podróż wymaga czasu i pieniędzy, musiałabym wziąć urlop… Teraz wykorzystałam sytuację. Byłam w Azji, służbowo. Lepiej opowiedz, co u ciebie, mamo. - Dziewczyna siliła się na radosny ton – Ty... Rozstałaś się z tym...
- Erykiem. Tak, już ponad pół roku temu. – Dokończyła za nią matka. Obie w ciszy powolnie popijały herbatę. Ton kobiety bezdyskusyjnie zakończył rozmowę na temat jej związku. Blondynka nie miała o to pretensji, sama nie chciała o tym mówić. Nie tolerowała tego człowieka, choć wiedziała, że jest to niedojrzałe. Powinna pozwolić swojej matce na normalne życie i nową miłość. Zrobiło się jej jednak przykro na myśl, że ona znów jest tu zupełnie sama.
- Mamo, ja przepraszam, może nie powinnam… Wiem, jaka jesteś… Ale może potrzebujesz jakiejś pomocy? Albo… Nie wiem, to mieszkanie jest takie małe, ciemne… Nie myślałaś o przeprowadzce? – Blondynka nie mogła dłużej patrzeć na swoją matkę i dusić w sobie tego, co od dawna chciała powiedzieć. Domyślała się, z jaką reakcją się spotka i nie myliła się. Kobieta westchnęła przeciągle i uciekła wzrokiem.
- Katherina, ja nie wyprowadzę się do Niemiec, jak ty. To mój dom. Poza tym, nie jest źle. Nie potrzepuję luksusowego mieszkania, czy samochodu. Teraz jest za późno, na takie zmiany. Ty znalazłaś tam dobrą pracę, ba, ty robisz karierę. Mi jest dobrze tutaj.
- Jak wyjeżdżałam, to też było za późno, bo przecież słabo znasz język… Nie ułożyło ci się z Erikiem, twoja praca to nie jest spełnienie marzeń, właściwie nikogo tu nie masz, więc możesz wyjechać. A jeśli nie, to chociaż daj sobie pomóc… Jakkolwiek. – Była zrezygnowana. Nie miała siły na walkę z matką, ale nie mogła też patrzeć na jej życie bez wyrzutów sumienia spalających ją od środka.
- Ustalmy coś. To, że mi się nie przelewa, nie znaczy, że żyję w skrajnym ubóstwie. To ty potrzebowałaś wyjazdu, dobrej pracy i dużych pieniędzy, nie ja. Nie potrzebuję pomocy, radzę sobie całkiem nieźle. – Blondynka już chciała odpowiedzieć, kiedy w ostatniej chwili matka posłała jej nieznoszące sprzeciwu spojrzenie. – Układa ci się w pracy, a w życiu osobistym? – Jej ton zelżał. Młoda kobieta przewróciła oczami ze zrezygnowaniem. Każda rozmowa z matką na temat przeprowadzki kończyła się fiaskiem.
- No… Właściwie chyba też. – Blondynka od razu zapomniała o nieprzyjemnej rozmowie sprzed sekundy. Rozmarzyła się na samo wspomnienie Billa, z którym zresztą była umówiona. Z niecierpliwością czekała na to spotkanie, denerwując się, że przedłużający się pobyt w Azji cały czas ją od niego odsuwał. Była na siebie zła. Podjęła decyzję o wyjeździe pod wpływem impulsu, złości… A teraz nie widziała Billa już kilka tygodni i coraz wyraźniej odczuwała, że jej go zwyczajnie brakuje.
- To opowiadaj. To coś poważnego? Może w końcu zostanę babcią? – Kobieta cieszyła się, widząc radość w oczach swojej jedynej córki. Żadne sukcesy zawodowe nie powodowały takiego błysku w jej oczach.
- Wiesz, ostatnio mieliśmy mały kryzys, ale wszystko mi wyjaśnił, emocje opadły… Jest naprawdę idealny.  To znaczy, dla mnie, bo ogólnie ma mnóstwo swoich dziwactw… - Zaśmiała się blondynka. Nie mogła pozbyć się uśmiechu, kiedy o nim mówiła. Widziała go przed oczami, a w głowie słyszała jego niski głos i ten specyficzny, uroczy śmiech. – To chyba ten jedyny. Tak sądzę… Ufam mu i myślę, że mogłabym z nim spędzić całe życie. Chciałabym. Mam nadzieję, że po powrocie wszystko sobie ostatecznie wyjaśnimy i w końcu będzie dobrze.
- Cieszę się, naprawdę się cieszę. - Kobieta obserwowała swoją córkę bardzo dokładnie. Chłonęła każde jej słowo, wyraz twarzy, najdrobniejszy gest... Nie widziała jej od kilku długich miesięcy.
Zaakceptowała jej wybór. Katherina chciała wyjechać i zacząć nowe życie, bo tutaj sobie nie radziła. Brak perspektyw to jedno, pozostało jeszcze okropne poczucie pustki w domu i jednoczesnej wszechogarniającej obecności zmarłego ojca. Ta tragedia zbyt długo je prześladowała, była zbyt traumatyczna, by ona mogła zostać tu i żyć normalnie. Potrzebowała zmian. Wystarczył rok, aby zaaklimatyzowała się w Niemczech i zaczęła układać życie od nowa. Osiągnęła wszystko dzięki swojej ciężkiej pracy. Niewiele osób wiedziało cokolwiek o jej przeszłości. Oddzieliła to grubą kreską i pewnie dlatego tak rzadko tu bywała. Nie tęskniła za swoim krajem, miasteczkiem, czy znajomymi. Bolała ją tylko świadomość, że zostawiła tu matkę, która nijak nie dała się nakłonić na wyjazd razem z nią.
- Ale na mój ślub byś przyjechała, co? – Blondynka chciała rozładować sytuację. Miała dla matki tylko jeden dzień i nie zamierzała spędzić go na milczeniu. Chciała, żeby jej relacje z matką były dobre. Była ona jedyną osobą, jaka pozostała jej na pamiątkę dawnego życia, które musiała porzucić.

^^  ^^  ^^  ^^ 

Trzech mężczyzn rozsiadło się wygodnie na czarnej, skórzanej kanapie przy szklanym, czerwonym stoliku. Światła były lekko przygaszone, a muzyka – elektroniczny rock, nadawała temu miejscu lekko klubowy klimat. Wzdłuż ściany przeciwległej do tej, pod którą siedzieli, rozciągały się blaty, przy których barmani cały czas robili drinki, a hostessy częstowały przekąskami i napojami.
Wszystko było niesamowicie zwyczajne i banalne. Jak zawsze od kilkunastu lat. Kiedyś można było się tym zachwycać, ale teraz to była tylko kolejna impreza, na której należało się pokazać, wykonać kilka pozornie nic nie znaczących i błahych rozmów, dać się sfotografować z odpowiednimi osobami i udawać względne zainteresowanie pespektywą spędzenia całej nocy na siedzeniu i popijaniu wymyślnych drinków. Cała ta szopka straciła urok już wiele lat temu. Dziś, dla trójki mężczyzn, którzy z ogromnym wysiłkiem starali się nie przysnąć na skórzanych sofach, takie spotkanie było tylko przykrym obowiązkiem.
O wiele bardziej woleli imprezy innego typu, gdy wszystko nie kręciło się wokół spraw biznesowych. Już dawno przywykli do faktu, że ich praca to tylko kilka procent muzyki, a cała reszta to marketingowa szopka i czysty, bezwzględny biznes. Nie zmieniało to jednak ich podejścia do tego świata. Robili, co musieli, a potem oddawali się pracy twórczej, która mimo lat, wciąż dawała im satysfakcję. Imprezy i pieniądze straciły na wartości, od kiedy na pierwszym miejscu w swojej życiowej hierarchii ważności postawili rodziny.
- Gdzie wasze kobiety, panowie? – Rzucił Gustav. W odpowiedzi blondyn obdarzył go pytającym spojrzeniem.
- Wystawiły nas. Jak widać, ciebie również. Tylko Bill przyszedł z partnerką. – Rzucił w odpowiedzi Tom. Blondyn patrzył na nich z rezerwą, popijając drinka.
- Taak, tak. – odparł po chwil beznamiętnym głosem. – Nabijajcie się z przyjaciela. Skoro nie macie lepszej rozrywki, proszę bardzo. Ale do końca życia będziecie mi to wypominać? To już nudne.
- No wiesz, nie mam więcej znajomych, którzy przespali się ze swoimi córkami, więc tak, to jeszcze trochę potrwa. – Gustav rzucił porozumiewawcze spojrzenie starszemu bliźniakowi. Nie minęło dużo czasu a ta feralna sytuacja stała się obiektem żartów. Starali się jednak unikać rozmów na ten temat w obecności Lisy. Jej ojciec natomiast słyszał docinki podczas niemal każdego spotkania.
- A tak właściwie, to gdzie Georg? – Pytanie Gustava było ewidentną próbą zmiany tematu. Bill był dziś widocznie poirytowany, a przecież nie kopie się leżącego. Tom rozejrzał się wokół i wzruszył ramionami w odpowiedzi.
- Zaginął, tak samo jak Lisa. – Mruknął młodszy bliźniak. Czuł się za nią odpowiedzialny, ale nie mógł trzymać jej obok siebie przez cały wieczór. Pozwolił, żeby się rozejrzała, ale potem miała wrócić do ich stolika. Musiał mieć wszystko pod kontrolą, bo jeśli znów coś pójdzie nie tak, Madlen już nigdy mu nie zaufa. – Może przejdę się jej poszukać.
- Siedź, Bill. Ona jest prawie pełnoletnia, nic jej nie będzie. – Gustav pokiwał potwierdzająco głową na słowa Toma. – Nie rób z siebie nadopiekuńczego tatuśka. Nie ma jej od dwudziestu minut i właściwie nie ma się co dziwić. Ty uwielbiałeś w tym wieku spędzać imprezy pod okiem rodziców, co? – Blondyn podniósł dłonie w geście poddania.
- Ok, niech wam będzie.
Rozejrzał się po sali i z niepokojem sprawdził godzinę. Ufał jej, ale widział w niej ten sam talent do pakowania się w problemy, który on sam miał w jej wieku. Musiał o nią zadbać.
W tym wszystkim najbardziej denerwowała go myśl, że nie robił tego tylko z ojcowskiej troski. Ciągle myślał o Madlen. Nie chciał stracić jej zaufania, które dopiero powoli odzyskuje.

^^  ^^  ^^  ^^

Czarnowłosa podeszła do sofy z dwoma kieliszkami Martini i postawiła je na niskim, drewnianym stoliku. Usiadła z głośnym westchnieniem i spojrzała w kierunku swojej towarzyszki.
- Nie mogę przywyknąć do myśli, że jutro rano muszę wstać i iść do pracy. – Uśmiechnęła się szeroko, słysząc własne słowa. – O ósmej muszę być w biurze.
- A ja już zdążyłam zapomnieć, jak to jest.
Madlen rozsiadła się wygodnie i wzięła do ręki swój kieliszek. Na początku wieczoru nie czuła się zbyt swobodnie, co nikogo nie dziwiło. Była w obcym dla siebie miejscu z kobietą, której właściwie wcale nie znała, z żoną człowieka, który był kiedyś jej przyjacielem, z bratową jej największej miłości sprzed lat. Camilla miała to wszystko, co jej uciekło przez palce zaraz po pojawieniu się Lisy. Szybko okazało się jednak, że brunetka jest sympatyczna i najwyraźniej chce utrzymywać dobre kontakty z nową przyjaciółką Billa. Madlen nie wiedziała, kim właściwie jest dla tej rodziny, ale czuła się dobrze widząc, że jest dla nich kimś istotnym. Oni nie dopuszczali do siebie każdego, mogła się czuć wybrana.
- Wiesz, to nie tak, że ja narzekam. Ja naprawdę o tym marzyłam i czuję się świetnie w swojej nowej pracy, ale to po prostu rewolucja.
- Nie pracowałaś wcześniej? – Mad nie chciała być wścibska, ale zadając kolejne pytania nie czuła, by brunetka za taką ją uważała. Po kilkunastu minutach rozmowy o meblach bez problemu przeszły do innych, ciekawszych tematów i bez cienia skrępowania opowiadały sobie o rzeczach, o których nie mówi się każdemu. Obie miały potrzebę wygadania się komuś spoza najbliższego grona przyjaciół.
- Pracowałam, ale niedługo. Na studiach dorabiałam pracując w barze, a potem miałam praktyki w małej firmie i zostałam tam na dłużej, ale kiedy zdecydowaliśmy się z Tomem na ślub, ja musiałam się wszystkim zająć. Projektowaliśmy dom, planowaliśmy ślub, potem chciał, żebym pojechała z nim w trasę. Zgodziłam się, ale tylko na jej część. Wzięłam urlop, a wcześniej i tak zrezygnowałam z całego etatu i pracowałam na pół… Potem szybko zaszłam w ciążę i Tom chciał, żebym zrezygnowała z pracy już zupełnie, żeby się nie przemęczać i tak dalej. – Kobieta przewróciła oczami. – Wiesz, to nasze pierwsze dziecko, oboje czuliśmy się… dziwnie. Zgodziłam się, znowu, trochę wbrew swojej woli, a później nawet nie miałam czasu myśleć o powrocie.
- Dużo kobiet opiekuje się dziećmi i  dba o dom, nigdy nie podejmując pracy, i zupełnie im to nie przeszkadza. Ja też długo nie pracowałam, ale brakowało mi poczucia niezależności. – Kobieta spojrzała w przestrzeń. Zmarszczyła czoło i uśmiechnęła się blado. – Mieszkałam sama z Lisą, nie pracowałam, siedziałam cały czas w naszej kawalerce i szczerze mówiąc, przestałam żyć. Byłam zależna od Billa, od pieniędzy, jakie od niego dostawałam i dopiero kiedy znalazłam pracę poczułam, że mogę zapewnić swojej córce normalne życie. Ja, sama, a nie on. I to chyba był przełom. Nasze sytuacje są różne, ale chyba cię rozumiem.
- Właśnie! Ja kocham Toma i wszystko mi odpowiada, kocham swoje dzieci, ale lubię też swoją pracę i to poczucie, że jestem coś warta. Nie jestem tylko żoną Kaulitza, ale też architektem. – Przysunęła się bliżej szatynki i złapała ją za nadgarstek. – A ty jesteś świetną babką. I Matką. Podziwiam cię, że tak sobie poradziłaś. Tom opowiadał mi o tym… wszystkim… To była chora sytuacja. Bill ciągle o tym pamięta. O tobie i o Lisie. – Na chwilę zapadła cisza. Madlen wyprostowała się, a jej ciało wyraźnie się spięło.
- Jak to jest… Jak to jest być jego żoną? – Zapytała po dłuższym namyśle.
- No… Świetnie. Oni obydwoje tacy są. We wszystko wkładają całych siebie. Potrafią kochać nad życie. Jesteśmy szczęśliwi, choć nie jest idealnie. My, Bill, Gustav i Georg z rodzinami, jesteśmy dość zgrani. Zamieszkaliśmy w Niemczech, bo mi na tym zależało i to stworzyło wiele ograniczeń, ale da się z tym żyć. Kocham go i nic nie jest w stanie tego zmienić.
- Kobieta cała promieniała opowiadając o swoim życiu. Naprawdę je uwielbiała i nie umiała tego opisać słowami.
Madlen spuściła wzrok. Nie chciała, by ktokolwiek widział w jej oczach zazdrość, której teraz nie potrafiła się pozbyć. Ona też miała tak żyć. Też sądziła, że ta miłość jest prawdziwa i przetrwa wszystko.
Ale to było dawno temu… I pewnie już nigdy nie wróci.

^^  ^^  ^^  ^^

Blondynka posłała kokieteryjny uśmiech w kierunku grupy młodych mężczyzn, którzy bezceremonialnie mierzyli ją wzrokiem. Czuła się dobrze. Kobieco. Była świadoma tego, jak reagują na nią mężczyźni i podobało jej się to coraz bardziej.
Założyła przylegającą do ciała sukienkę do połowy uda w drobne kwiaty, ze sporym wycięciem na plecach. Włosy spięła w niedbały kok, oczy podkreśliła cienką kreską eyelinera, włożyła czarne szpilki i z satysfakcją patrzyła w lustro. Wyglądała dziewczęco, młodo, świeżo, ale jednocześnie nie dziecinnie. Była kobietą i tak też się czuła.
Gdy na moment zniknęła w toalecie, uśmiechała się do lustra, poprawiając makijaż. Świat, do którego wprowadził ją jej ojciec, fascynował ją z każdą chwilą bardziej. Ci ludzie byli inni od tych, których widywała na co dzień w domu. Oni byli idealni. Nie szarzy i zwyczajni – każdy był wyjątkowy, o pewnym siebie spojrzeniu, ciele, które wymagało wielu godzin spędzonych na siłowni, w ubraniach, na które jej znajomych nie było stać. To było tak inne od tego, co znała przez siedemnaście lat swojego życia, że nie mogła przejść z tym do porządku dziennego.
Z trudem ukrywała ten niemal dziecięcy zachwyt. Wychodząc z toalety ostatni raz spojrzała w lustro. Porzuciła radosny uśmiech na rzecz kokieterii, jaka pojawiła się na jej twarzy. Uwielbiała swoje oczy. Miały specyficzny kształt, odziedziczony po ojcu, który nadawał jej czegoś wyjątkowego.
Za drzwiami uderzyła w nią głośna muzyka. Chciała przejść do głównej sali i już unosiła głowę, by mieć lepszy widok i odnaleźć znajome twarze, kiedy nagle jak spod ziemi pojawił się przed nią przystojny blondyn. Był od niej wyższy prawie o głowę. Uniosła wzrok i szybko odwzajemniła uśmiech, którym on ją obdarzył. Zawadiacki wyraz twarzy i oczy, które powoli całą ją lustrowały sprawiły, że szybko zapomniała o swoich planach. Rzucił jej się w oczy jego Rolex. Miał co najwyżej trzydzieści lat, a musiał być naprawdę bogaty. Od razu skojarzyła, że przed chwilą widziała go w grupie innych mężczyzn, którzy tak dokładnie ją lustrowali.
- Cześć, Piękna. Może szampana? – Uniósł wyżej kieliszki. Dziewczyna szybko przeniosła wzrok znowu na jego twarz. Był naprawdę przystojny. – Jestem Alex. Nigdy cię tu nie widziałem.
- Miło mi cię poznać. Jestem Lisa, przyszłam tu… ze znajomymi. Pierwszy raz, więc to nic dziwnego. – Odebrała od niego kieliszek i szybko się napiła. To był pierwszy szampan w życiu, który jej smakował. Zachwyt tym światem rósł w niej coraz szybciej.
- Znajomi, powiadasz? I puścili cię tu tak samą? Ryzykownie. – Jego perlisty śmiech przebijał się przez głośną muzykę. – Jestem współproducentem kilku płyt, a do niedawna pracowałem głównie jako menadżer kilku naszych czołowych gwiazdek. Niewdzięczna robota, ale uwielbiam to. No, i jakie piękności można tu spotkać!
- Powinnam to traktować jako komplement? – Przytaknął głową w odpowiedzi. – Widać, że lubisz bajerować, ale ze mną nie jest tak łatwo. – Rzuciła zadziornie. Nie rozumiała, dlaczego ten mężczyzna rozmawia akurat z nią, skoro otacza ich tak wiele młodych wokalistek, kilka prezenterek telewizyjnych, dziennikarek i hostess, które kusiły długimi nogami zakrytymi niewielką ilością materiału. A on podszedł do niej.
- Moja droga, mówię to, co myślę. Kiedy tak na ciebie patrzę, trudno mi wymyślić coś elokwentnego, jestem po prostu szczery. – Objął ją ramieniem, a jego twarz bardzo się do niej zbliżyła. – Masz takie kocie spojrzenie. Jesteś fascynująca! – Zaczął, kiedy z tyłu dobiegło do nich głośne chrząknięcie.
Blondyn odwrócił się i szybko zabrał dłoń, spotykając chłodny wzrok szatyna.
- Lisa, Bill pewnie cię szuka. – Rzucił niskim głosem. Jego twarz miała wyostrzone rysy, jak gdyby był wściekły. Tylko na co?
- Bill? Nasz Bill? Czemu nie chwaliłaś się, że to o takich znajomych chodzi? – Zapytał Alex, odsuwając się od blondynki na jeszcze większą odległość. Jego mina nie była już tak wyraźna. Nagle mężczyzna stracił cały swój animusz.
- A trzeba się tym chwalić na prawo i lewo? – Nie rozumiała, co się wokół niej działo. Zgrzytnęła zębami, kiedy Georg podszedł bliżej i niemal przyciągnął ją do siebie.
- Idziemy do naszego stolika. Miłej zabawy, Alex. – Rzucił beznamiętnie szatyn, po czym ruszył w kierunku głównej sali.
- Co to było? Bawisz się w ochroniarza? – Dziewczyna nie była zadowolona. Poznała go kilka godzin temu i wydawał jej się normalnym facetem, ale to teraz było przesadą. Na ostatniej imprezie, na której poznała Billa, a jego tylko obserwowała z boku, wydawał się być bardziej wyluzowany.
- Chyba w niańkę. Lisa, on na kilometr emanuje brakiem rozumu i zalicza wszystko, co nie ma penisa. Chociaż, tego w sumie nie jestem pewien. Nie będziesz się zadawała z takimi kolesiami. I nawet nie protestuj, bo nie mógłbym spojrzeć swojemu przyjacielowi w oczy, gdyby do czegoś doszło, gdy ja mogłem zareagować. Rozumiesz?
- Dobrze, nic już nie mówię. – Bąknęła pod nosem. – Ale jak myślisz, że teraz wszyscy będziecie mnie trzymać pod kloszem, to się grubo mylisz.
- Tak, ja też byłem taki buntowniczy w twoim wieku. – Dziewczyna stanęła naprzeciwko niego i posłała mu poirytowane spojrzenie. – No co?
- Schowaj te swoje teksty dla swoich dzieci. Wkurza mnie, że wszyscy traktujecie mnie, jak dziecko! Czy ja wyglądam, jakbym potrzebowała smoczka?
- Lisa, nie każ mi odpowiadać. Jesteś córką mojego przyjaciela. – Dziewczyna otworzyła usta, by rzucić jakąś ciętą ripostę, ale kiedy tylko dotarł do niej sens jego słów, poczerwieniała i nic już nie powiedziała. Utkwiła wzrok w podłodze zastanawiając się, jak to teraz rozegrać. – Może nie znamy się długo, ale możesz zaufać, że ja, to znaczy, żaden z nas, nie pozwoli, żebyś trafiła w ręce kogoś, kto nie jest tego wart. Jasne? A teraz uciekaj do tatusia, zanim wezwie policję, żeby pomogła mu cię szukać.
Dziewczyna zmierzyła go beznamiętnym wzrokiem, próbując pokazać mu ogrom swojego zdenerwowania, na co ten tylko zaśmiał się pod nosem.
Wszystkie jej starania szlag trafił. Pojawił się on, Bill i cała reszta i znów czuła się jak dzieciak. Nie była dzieckiem. Nie chciała już dłużej nim być i za punkt honoru ustanowiła sobie udowodnienie tego całemu światu.



Tadaaam... Tsa :D
Zdaję sobie sprawę, że to nie jest dobre ( choć ostatnim razem było chyba gorzej i do dziś wstyd mi za to, co czytaliście ) i właściwie nic się nie dzieje. To znaczy, z mojej perspektywy jednak się dzieje, bo bez tego nie mogłabym zrealizować swoich niecnych planów, ale cóż, Wy musicie poczekać. Jeśli ktoś jeszcze czeka. Trochę na to liczę. Nawet bardzo. Tak, zdecydowanie bardzo xD
Każdy komentarz jest porządnym kopem w tyłek, dzięki któremu zabieram się za pisanie i jestem wdzięczna za wszystkie, nawet najkrótsze. 
Do następnego! :)

5 komentarzy:

  1. Tak no... Kate wgl, nie wiem wgl xDD Aż się wysłowić nie mogę! Pozostawię jej osobę bez komentarza o . XD
    Boże, a ta Lisa to ja nie wiem! Co to dziecko kombinuje? Zostawić ją bez przyjaciółki, to od razu wymyśla głupoty. I skąd ja to znam? Xd HE? XD No xd Mam nadzieję, ze wujo Georg dalej będzie miał ją na swoim bystrym oku ;> Bo Bill to jest zbyt pobłażliwy! A Tom!? Trójka dzieci na koncie, a ten jeszcze nie wie, że nastoletniej córki nie wypuszcza się w gąszcz napalonych bogaczy, co to wsadzają swoje pałki we wszystko! A szczególnie w młode dziewice ^^ Pfff. Żenada Tom! Żenada! Camilla jest Tobą rozczarowana i ja już się martwię o Olivkę! Co to będzie, jak ona podrośnie... Tom, ogarnij się. Bill też! W ogóle sądzę, że wszyscy powinni się ogarnąć xd To takie moje drobne podsumowanko xd
    Buziaczki w dziubaski ;** XDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa jestem, co tam kombinujesz z tą Kate. Czuję, że jeszcze wywróci wszystko do góry nogami i w momencie, gdy Mad zaufa Billowi, ona się pojawi i zepsuje ich długo budowaną więź :/
    Czuję też, że Lisa wpakuje się w jakieś kłopoty przez swoją chęć udowodnienia całemu światu, jaka to ona jest dorosła... Ale jednak mam nadzieję, że nasi mężczyźni się ogarną i w porę zareagują, tak jak Georg! Zwłaszcza że wiedzą, do jakiego towarzystwa ją zabrali. No nieodpowiedzialni strasznie...
    Wcale nie było źle i nudno, mi się przyjemnie czytało i ten, i poprzedni rozdział :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. :D:D oj oj niegrzeczna ta Lisa hehe ah jak to ująć teraz w słowa by było sensownie hehe ;PP hmm ... super boski odcinek !!! oo włąśnie tak :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super odcinek naprawdę i niech ta Kate zaginie czy coś no kurde ja tu chce Billa i Mad żeby byli razem :). W ogóle Georg jaki opiekuńczy ehh super. Jesli chodzi o komentarze krótkie to ja należę do takich osób które piszą krótko ale w głowie mam wiele myśli jak napisac komentarze tylko zapewne nikt oprócz mnie by nie zrozumial :)... Czekam na nexta Caroline

    OdpowiedzUsuń
  5. A czo ta Lisa? Taka niegrzeczna ;d A Georg? Prywatny ochroniarz! Ja też takiego chcę! Rozdział genialny, a ja właśnie daję Ci potężnego kopa w tyłek i domagam się kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń