Bill rzadko kiedy bywał gdziekolwiek sam. Zawsze miał przy
sobie brata, zespół, menadżera, ochronę, albo chociaż psa. Co więcej, rzadko
bywał w nowych miejscach. Jeśli już zdarzyło mu się zobaczyć coś nowego, był to
pokój hotelowy, w jakimś kraju, bądź mieście, którego nigdy wcześniej nie
odwiedzał lub nowa garderoba przed koncertem. Siedzenie u kogoś w salonie było
więc dla niego sytuacją tak dziwną i niespotykaną, że czuł się bardzo nieswojo,
co również nie jest u niego normalne.
Nie podobało mu się to, że pokój był tak ciemny. Niby okna
były spore, przysłonięte tylko cienką, kremową firanką, ale ciemne meble i
zieleń ścian sprawiały, że pokój jego zdaniem miał o wiele za mało światła.
Wydawał się sporo mniejszy, niż w rzeczywistości był. Denerwował go również
fakt, że sufit był tak nisko. W swoim domu zaprojektował wszystko tak, by
pokoje były przestronne i wysokie, wtedy czuł się swobodnie.
Bill to esteta, także wszystkie braki pomieszczenia wpływały
negatywnie na jego nastrój. Czuł się dziwnie niespokojny. Nerwowo poruszał nogą
i wyglądał przez okno, co niezbyt mu pomagało. Rząd identycznych, albo chociaż
podobnych domów i szara ulica to nie jest widok warty zobaczenia.
Dopiero wtedy, siedząc w salonie swojej byłej ukochanej, zdał
sobie sprawę z tego, jak bardzo oddalił się od zwyczajnych, prostych ludzi.
Lata kariery w show biznesie zrobiły swoje. Jego matka mieszkała w
apartamencie, brat miał ogromny dom, tak jak i on sam, jego znajomi również
pochodzili z tak zwanych „wyższych sfer”. To, co kiedyś było dla niego normą,
dziś wydaje się tak obce, że sprawia mu dyskomfort. Mimo to starał się zachowywać
naturalnie. Siedząc na fotelu, czekał na kawę, którą uprzejmie zaproponowała mu
Madlen. Lisa tymczasem, wiedząc co się święci, uciekła do swojego pokoju, by
rozpakować rzeczy i trochę się odświeżyć.
- Powinnam cię przeprosić za to wszystko. – Bill spojrzał na
kobietę z zapytaniem w oczach. Stanęła przed nim z tacą, na której przyniosła
dwie filiżanki i najprawdopodobniej cukier. Włosy i cerę miała jakąś zszarzałą,
a w okolicach ust i oczu pojawiły się drobne, lecz widoczne zmarszczki.
Zmieniła się, tak bardzo się zmieniła… Była radosna, ale bez tego błysku w
oczach, który pamiętał sprzed siedemnastu lat. – No za Lisę. Nie wiem, co
strzeliło jej do głowy. Jest mi strasznie głupio. Dziękuję, że tak się
zachowałeś…
- Przeprosiłaś, podziękowałaś, jeszcze mnie o coś poproś i
będzie komplet… - Mruknął mężczyzna. – Nie musisz przecież przepraszać, cieszę
się, że to zrobiła. I dziękuję za herbatę. Poza tym jak mógłbym zostawić ją
samą w obcym mieście, albo puścić samą autobusem, tak daleko… Sam nie miałbym ochoty
na taką wycieczkę. Nie jestem aż tak nieodpowiedzialny i nieczuły.
- Ale mogłeś tego nie chcieć. To nie powinno tak wyglądać…
Ja nie wiem, jak mogłam do tego dopuścić.
- Madlen, nie zadręczaj się tym. Było – minęło. Nie mam o to
pretensji. Jest odważna… Naprawdę, wspaniała dziewczyna… Właściwie kobieta. –
Wziął łyk herbaty. Sposób, w jaki to zrobił był zdecydowanie zbyt wyrafinowany,
jednakże za nic w świecie nie mógł się wyluzować. Widział, jak z każdą sekundą
otwartość Madlen zanika, a jej uśmiech jest coraz bardziej wymuszony. – Było ci
pewnie ciężko…
- Musimy do tego wracać? Było – minęło. – Jej oczy się
zmieniły. Już nie była tak przychylna, przemawiała przez nią czysta złośliwość.
- Wydaje mi się, że powinniśmy. Nie będę się tłumaczył, bo
ja nie oczekuję wybaczenia. Niezależnie od tego, co bym ci teraz powiedział,
nie zmienię przeszłości. Jeśli będzie ci z tym lepiej, całe życie miałem
okropne wyrzuty sumienia. Gdyby Lisa nie pojawiła się w moim życiu, pewnie w
końcu bym zwariował. To znaczy, bardziej niż dotychczas. – Rozejrzał się po pokoju.
– Ładnie tu macie.
- Bill, nie sil się na uprzejmości… Chcesz mi coś jeszcze
powiedzieć?
- Nie wiem. Nie widzieliśmy się tyle lat. To rozstanie… to
była tragedia. Nie panowałem nad tym, co się wokół mnie działo. Dziś wiem, że
chcę, aby Lisa uczestniczyła w moim życiu. – Kobieta patrzyła na niego
widocznie zaskoczona. Nic nie odpowiedziała, z szeroko otwartymi oczami czekała
na dalsze wyjaśnienia. – Jeśli nie masz nic przeciwko chciałbym od czasu do
czasu się z nią widywać.
- Tak po prostu? – Wyprostowała się. – Oczywiście, jeżeli
oboje tego chcecie. – Kolejny wymuszony uśmiech był czymś, czego Bill się spodziewał.
Nie chciał jednak dyskutować na ten temat. Nie miał wątpliwości, co do tego, że
Madlen będzie wściekła o jego relację z córką. Musiała to po prostu
zaakceptować, ale najwyraźniej potrzebowała dużo czasu…
- Madlen, ja ci jej nie zabiorę. Wiem, że wpycham się na siłę
w wasze ułożone życie, po tylu latach, które pewnie w dużej mierze były dla
ciebie katorgą, ale ja nie umiem cofnąć czasu. Chciałbym, ale nie umiem.
Zachowałem się jak dupek, ale proszę, żyjmy dniem dzisiejszym. – Znów sięgnął
po filiżankę z herbatą. Zapanowała cisza i żadne z nich nie umiało jej
przerwać. Nie tak ta rozmowa miała wyglądać.
- Posłuchaj mnie uważnie. Skrzywdziłeś mnie, bo byłam
szaleńczo zakochana i za młoda na dziecko. Nie wiesz, ile przeżyłam i nigdy się
o tym nie przekonasz. Pamiętaj tylko, że Lisa jest moim największym skarbem,
jeżeli ją skrzywdzisz, albo przez ciebie zrobi to ktoś inny, gwarantuję, że
moje dawne uczucia nie zdołają cię uratować.
- Ja nic jej nie zrobię, Mad! – Zastrzegł Bill. Kobieta była
coraz bardziej pewna siebie. Wcześniej bardzo się denerwowała, teraz, kiedy
chodziło o jej córkę, od razu nabrała stanowczości. Bardzo się zmieniła… - To
również moje dziecko.
- Pozwól, że nie wypowiem się na ten temat. – Mężczyzna
zaśmiał się pod nosem. – Czy pytanie, co u ciebie, jest na miejscu?
- Owszem. – Znów wziął łyk herbaty. Spoglądali na siebie,
jak gdyby za chwilę mieli zacząć do siebie strzelać. Uśmiechy i przesłodzone
głosy były pełne ironii, która mimowolnie sama wdała się w ich rozmowę. – U
mnie wszystko w jak najlepszym porządku. Żyję szybko, dużo pracuję, podróżuje…
Czuję się świetnie. A ty?
- Również… - Odparła, nawet na niego nie patrząc. – Jak
minął wam czas?
- Bardzo miło. Naprawdę, jestem zdziwiony, że tak dobrze się
dogadywaliśmy. – Odparł, tym razem ze szczerym uśmiechem na twarzy. Lisa była w
tym całym zamieszaniu jedynym pocieszeniem. Chciał mieć z nią kontakt
niezależnie od ceny.
- To dobrze. Nigdy nie miałeś problemu z zawieraniem
znajomości.
- Sporo się zmieniło, Madlen. – Kobieta zaśmiała się pod
nosem.
- Bill, nasze kontakty będą trudne, bo po tym wszystkim
trudno jest ci znowu zaufać. Ona nie jest zabawką. Ale nie martw się, nie będę
wam nic utrudniać.
- Dobrze, cieszę się. Nie uważam, żeby udawanie przyjaciół
był dobrym wyjściem. Chociaż nie wydaje mi się, żeby Lisa liczyła na to, że do
siebie wrócimy.
- Też tak myślę. – Kobieta była zdziwiona, że nie potrafi
normalnie rozmawiać z Billem. Zawsze go broniła, a dziś ma ochotę wyrzucić go
za drzwi. – Chcesz teraz zmieniać zapis w dokumentach? Nie masz praw
rodzicielskich, wszystkiego się wyrzekłeś…
- Wiem. – Odparł, wyraźnie urażony. Wyprostował się jeszcze
bardziej, a rysy jego twarzy wyraźnie stężały. – Nie jest to dla mnie istotne,
Lisa za rok będzie pełnoletnia. Dostanie pieniądze, które kiedyś dla niej
przeznaczyłem. Jeśli potrzebna będzie jej jakaś inna pomoc finansowa to jej ją zapewnię,
z własnej woli, niezależnie od tego, czy będzie nosić moje, czy twoje nazwisko.
Chyba, że sama zechce je zmienić. – Ostatnie zdanie dobitnie podkreślił.
- Ok… - Kobieta wbiła wzrok w pustą filiżankę i nerwowo
bawiła się dłońmi. Bill dokładnie zlustrował jej sylwetkę. Miała na sobie czarną
koszulę, która podkreślała jej nadal szczupłą sylwetkę. To akurat się w niej
nie zmieniło…
- Powinienem już iść. Nie chcę zajmować ci czasu, pewnie
masz pracę.
- No nie wiem… Jeżeli chcesz, możesz zostać. Lisa by się
ucieszyła…
- Nie, chyba muszę poszukać hotelu, więc trochę mi się
spieszy. –Mężczyzna wstał i poprawił ubrania, żeby wszystko nienagannie leżało.
– Dziękuję za herbatę. Chciałbym jeszcze pożegnać się z Lisą…
Kobieta uśmiechnęła się tylko i zaprowadziła Billa do pokoju
córki. Po wskazaniu odpowiednich drzwi szybko się usunęła, zostawiając ich
samych.
- Lisa? Ja już jadę… - Wszedł do pokoju i od razu dokładnie
się rozejrzał. Pokój był przytulny, znów trochę zbyt ciemny, jak dla niego.
Przypomniał sobie jednak swój stary pokój, w którym eksperymentował z kolorem
ścian – raz czarne, raz czerwone, dokładnie tak jak teraz u jego córki. Ona
jednak zadbała o to, by sypialnia była nie tylko utrzymana w lekko rockowym
stylu, ale również kobiecym. Podobało mu się to, jak urządziła toaletkę… Skupił
się na tym tak bardzo, że nawet nie zauważył, kiedy Lisa do niego podeszła. Ostatnio
zdecydowanie za bardzo skupiał się na wystroju wnętrz, nie wiadomo kiedy stało się
to jego nową pasją.
- Nie możesz zostać? Może ja pokazałabym ci moje miejsca…
- Nie mogę, naprawdę. Jutro wieczorem mamy występ w jakimś
programie, muszę być w domu wcześniej. – Dziewczyna nie ukrywała rozczarowania.
– Ale może kiedyś do ciebie przyjadę? Poza tym może spędzilibyśmy trochę czasu razem?
Niedługo masz wakacje…
- Jasne! Odzywaj się do mnie, kiedy tylko będzie ci pasować.
Ja się dostosuję. – Jej zapał, od razu poprawił mężczyźnie humor.
- Dobrze. Uciekam już i jeszcze raz dziękuję za wszystko. –
Tym razem to on ją przytulił. Dziewczyna oddała uścisk, i kiedy tylko się do
siebie odsunęli, podążyła za nim.
- Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy. – Rzucił na
pożegnanie, kiedy już we trójkę stali przy drzwiach wyjściowych.
- Oczywiście, do zobaczenia. – Odrzekła Madlen, a kiedy
tylko mężczyzna przekroczył próg, zatrzasnęła drzwi i zamknęła je na klucz.
^^ ^^ ^^ ^^
Alkohol nigdy w niczym nie pomaga, przynajmniej tak starają
nam się wmówić. Ale jak tu wierzyć obrońcom trzeźwości, kiedy dwie lampki wina
sprawiły, że brunetka pozbyła się łez z policzków i choć przez chwilę mogła udawać,
że wszystko jest dobrze.
Owszem, efekt nie utrzyma się długo, można nawet zaryzykować
stwierdzeniem, że za chwilę ból wróci ze zdwojoną siłą, ale czy to ma w ogóle jakieś
znaczenie? Nikt nigdy nie dał jej tyle szczęścia i jednocześnie nikt jej tak
bardzo nie zawiódł, jak on. Ten, któremu ufała najbardziej, który był zawsze i
wszędzie, czasem jako jedyny, kiedy wszyscy „przyjaciele” zniknęli. Kochał mimo
wszystko… A teraz? Teraz wątpiła w tą miłość, a jej cały świat legł w gruzach
przez jedno kłamstwo. Nie mogła uwierzyć, że to zrobił. I nie chciała wiedzieć,
jak wiele tajemnic jeszcze ukrywa…
Powoli podniosła powieki, słysząc jakieś szmery w korytarzu.
W drzwiach salonu pojawił się ten, którego nie chciała widzieć. Dała mu to
jasno do zrozumienia kilka godzin temu. Ignorowała go na tyle skutecznie, że
dał spokój i już koło dwunastej w południe gdzieś wyjechał. Teraz było dobrze
po dwudziestej drugiej i znów się widzieli.
- Gdzie dzieci? – Zapytał, siadając na fotelu naprzeciwko
brunetki.
- U mojej siostry.
- Dlaczego? – Jego z pozoru spokojny głos miał w sobie nutę
oburzenia. Nie lubił nie wiedzieć, co dzieje się z jego dziećmi. Zawsze miał je
przy sobie, a decyzje o takich wyjazdach podejmowali wspólnie.
- Chciała, żebym miała trochę czasu dla siebie. To chyba nic
złego? – Mężczyzna milczał. – Ty biegasz do Billa, jak nie możesz wybrać
zapachu chusteczek do nosa, a dziwisz się, że dziś pojechałam do Ann?
- Przestań. Co robisz w takim razie?
- Nie widać? – Uniosła brwi.
- Skoro więc jesteśmy sami i nie robisz nic konkretnego, to
może chociaż miło spędzimy ten czas? – Posłał jej jeden ze swoich firmowych
uśmiechów i już miał iść w jej kierunku, kiedy sama wstała. Na jej twarzy
rysowała się istna furia.
- Czy ty masz mnie za głupią? A może sam już do końca
ogłupiałeś? – Krzyknęła. – Po wczorajszej nocy chcesz iść ze mną do łóżka? Czy
ty w ogóle siebie słyszysz, Tom?!
- Ok, zrozumiałem. – Mruknął.
- Nie, ty nic nie rozumiesz! Powiesz mi w końcu gdzie byłeś?
– Mężczyzna podszedł do niej i położył jej ręce na ramionach.
- Camila, mówiłem już, byłem w barze. – Odparł spokojnie.
- Czemu kłamałeś? – Strąciła jego ręce, jak gdyby jego dotyk
ją parzył.
- Byłem pijany, nie
wiem… Po alkoholu ludzie robią dziwne rzeczy.
- Czemu byłeś pijany? – Tym razem mężczyzna nie
odpowiedział. – Widzisz? Skoro chodzisz upijać się do jakichś barów i dodatkowo
mnie okłamujesz, nie jest dobrze, Tom. Ja chcę wiedzieć, co się dzieje. Po
prostu chcę wiedzieć.
- Ale powiedziałem ci prawdę, czego więcej chcesz?
- Jak możesz, Tom? Jak ja mam ci ufać po czymś takim? – Łzy
samoistnie stanęły jej w oczach. – Jak długo mnie okłamujesz?
- Co? Camila, nie pij już więcej, bo wygadujesz jakieś
bzdury. – Na jego twarzy pojawił się nieprzyjemny grymas. Kobieta nie rozumiała
jego zachowania. Nie było w nim ani odrobiny skruchy.
- Chcesz żebym to ja miała poczucie winy? Bo się martwiłam?
Bo chce znać prawdę, po tym jak mnie okłamałeś? Myślisz, że odrobina wina
sprawiła, że teraz uwierzę w każde twoje słowo?
- Uspokój się. Chodź, położysz się spać, odpoczniesz,
przejdzie ci do jutra… - Wzrastała w nim złość. Mimo usilnych starań w jego
głosie nie było już ani krzty troski.
- Zostaw mnie! – Krzyknęła kobieta, a z jej oczu popłynęły
łzy. Nie wierzyła w to, co widzi… Nie poznawała własnego męża. Był tak oziębły…
Szybko poszła w stronę schodów i po chwili zamykała już drzwi sypialni.
Nie poszedł za nią. Usiadł na fotelu, na którym zastał ją
jakieś dziesięć minut temu. Wziął pełną jeszcze lampkę wina i szybko pozbył się
zawartości. Patrzył tępym wzrokiem przed siebie. Nie umiał ocenić, czy więcej
jest w nim wściekłości, że nie nic nie zrobił, czy że w ogóle dopuścił do
takiej sytuacji. Było dobrze… A teraz już nic nie wróci do normy. Nie umie już
udawać, że jest w porządku, nawet przed nią.
Postanowiłam opublikować ten odcinek dopiero po swojej osiemnastce, ale po drodze pojawiła się część teoretyczna egzaminu na prawo jazdy. Osiemnastka była jedna, a egzaminy, jak się okazało, trzy. Teraz już z ulgą mogę powiedzieć, że chociaż testy mam za sobą. Musiałam się pochwalić, bo postanowiłam publikować, pisać i żyć normalnie dopiero po ich zdaniu, więc ulga jest po prostu niesamowita.
Pozdrawiam! :)
Postanowiłam opublikować ten odcinek dopiero po swojej osiemnastce, ale po drodze pojawiła się część teoretyczna egzaminu na prawo jazdy. Osiemnastka była jedna, a egzaminy, jak się okazało, trzy. Teraz już z ulgą mogę powiedzieć, że chociaż testy mam za sobą. Musiałam się pochwalić, bo postanowiłam publikować, pisać i żyć normalnie dopiero po ich zdaniu, więc ulga jest po prostu niesamowita.
Pozdrawiam! :)