czwartek, 2 maja 2013

Ósmy




Napięta atmosfera nie chciała odpuścić. Można było odnieść wrażenie, że cisza trwa już całą wieczność. Kobieta o kasztanowych włosach założyła ręce na biodra i wycelowała swoje pełne gniewu spojrzenie w nastolatkę.
- Czy możesz mi do cholery wyjaśnić, kim jest ta mała zdzira?! – Krzyknęła nagle.
- Kath, to nie tak jak myślisz. Uspokój…
- Nie będziesz mnie uspakajał! – Przerwała mu, jeszcze bardziej podnosząc głos. – Myślałam, że skoro jesteś artystą, to stworzysz ciekawszą bajeczkę. A ty rzucasz najstarszym tekstem świata. Jesteś żałosny.
- Przestań, nie wiesz nawet o co chodzi. – Próbował oponować Bill.
- Nie jestem ślepa! Ona jest chociaż pełnoletnia? Nie wiedziałam, że możesz upaść tak nisko, Bill. – Odwróciła się w stronę Lisy i szyderczo się uśmiechnęła. Podeszła do niej i nachylając się, rzekła prawie szeptem: - Mam nadzieję, że chociaż dobrze ci płaci, szmato.
Dziewczyna stała oniemiała. Nie wiedziała, co powiedzieć, jak się zachować. Czuła się winna, choć zupełnie nie miała do tego podstaw.
- Żegnam! – Ogłosiła kobieta, po czym wyszła z kuchni. Po chwili dotarł do nich odgłos zatrzaskujących się drzwi, a później ryk silnika.
Była wściekła. Wpadła w totalną furię. Bill nigdy nie widział jej w takim stanie. Nie miał pojęcia, co ma ze sobą zrobić, czy dzwonić do niej, czy rozmawiać z Lisą, czy może po prostu wyjść i nie wracać.
Dziewczyna patrzyła na niego w bezruchu.
- Czemu mnie okłamałeś? – Zapytała bez cienia emocji na twarzy, gdy zdołała się uspokoić. Bill nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Był zbyt zszokowany sceną, którą odegrała ciemnowłosa kobieta. – Może inaczej, czemu nie powiedziałeś mi prawdy?
- Powiedziałem. – Westchnął. – Mówiłem, że jest osoba, z którą muszę wyjaśnić kilka rzeczy. I oto ona, Katherina, Kate, Kath… Jak wolisz.
- Twoja była?
- Najwyraźniej. – Mruknął.
- Ogłupiałeś?! Biegnij za nią! – Dziewczyna uderzyła go w ramię, jakby to miało wpłynąć na jego decyzję.
- Odjechała, gdzie mam biec? – rzucił jej pytające spojrzenie. – Poza tym to nie tak, jak myślisz.
- Matko, wkręcił ci się ten tekst. Wytłumacz mi, skoro jest inaczej, niż myślę.
- Nie mam nastroju, może jutro? – Zaproponował.
- A masz wino? Piwo, whisky, cokolwiek… - Zaczęła grzebać w kuchennych szafkach. – Masz. Daj mi korkociąg. – Zdumiony mężczyzna bezwiednie wskazał tylko na jedną z szuflad. – Ok, idź do salonu i znajdź kieliszki. Ja odgrzeję jedzenie i zajmę się alkoholem.
- To zły pomysł. – Zaczął.
- Zły pomysł, to ten, żebyś został teraz sam. Jako dobra córka dam ci się wygadać. Widziałam cię już pijanego, więc nic mnie nie zaskoczy.
Mężczyzna wyszedł z kuchni i, tak jak mu kazano, i skierował się do salonu. Wyjął pierwsze z brzegu kieliszki i usiadł na sofie.
Czuł się źle. Cholernie źle. Martwił się o nią. Chyba pierwszy raz w życiu… A jeśli zrobi coś głupiego?
Ich relacje nie były do końca jasne i określone. Po prostu się lubili… Lubili od czasu do czasu gdzieś razem wyjść… Lubili od czasu do czasu pojechać na dłuższe wakacje do jakiegoś egzotycznego kraju… Lubili od czasu do czasu spędzić ze sobą noc… Jedną, albo kilka z rzędu.
Zdarzało mu się usiąść wieczorem, w całkowitej ciszy i samotności. A wtedy zastanawiał się, gdzie zniknęły jego dawne zasady. Przecież tak długo wierzył w miłość, przeznaczenie, fizyczność stawiał na dalekiej pozycji w swojej hierarchii wartości. A teraz co? Ma usprawiedliwiać swój „wolny związek” dorastaniem i większymi potrzebami? Zawsze uważał, że to żałosne. Teraz sam był żałosny.
- Opowiesz mi o niej? – Na stoliku stanęły dwa talerze z dużą porcją spaghetti. Mężczyzna podniósł wzrok na nastolatkę i podniósł się, siadając odrobinę bardziej kulturalnie. – Jeśli nie chcesz, zrozumiem.
- Nie ma czego opowiadać. – Przerwał, zanim jeszcze zdążyła skończyć zdanie. – Ona po prostu była i było nam dobrze. Dosłownie i w przenośni… Choć może powinienem ten wątek pominąć. Nic sobie nie obiecywaliśmy, po prostu było miło. – Wyjął z torby paczkę papierosów. – Mogę?
- A ja mogę? – Uśmiechnęła się łobuzersko.
- O ty… Tylko jednego. A Madlen ma o niczym nie wiedzieć. – Podał jej paczkę i sięgnął po zapalniczkę.
- Spokojnie. – Zapaliła i rzuciła mu ponaglające spojrzenie. – No mów dalej.
- No to tyle. Ostatnio rzadziej się widywaliśmy, a teraz ta scena… Nie wiem, czy chcę to dalej ciągnąć. Zachowuje się czasem, jakbym był jej własnością. – Zaczął, zaciągając się papierosowym dymem. – Wiesz, to wszystko było takie nieformalne i obojgu nam to pasowało. Ja nie chciałem nic więcej, ona też nie, a teraz nagle zachowuje się, jakbym był jej mężem!
- Ale przecież kobiety tak mają, nie wiesz? – Dziewczyna spojrzała na niego, unosząc wysoko brwi. Uważała go za mężczyznę, który rozumie płeć piękną trochę bardziej, niż przeciętny mężczyzna.
- Wiem! Ale nie ona. – Zaakcentował wyraźnie każde słowo. – Ty jej nie znasz, ona jest po prostu inna…
- Mówisz, jakbyś się zakochał.
- Nie mądrzyj się tak, smarkulo. – Rzucił nagle, a ona tylko triumfalnie się uśmiechnęła. – Wypal tą truciznę, zjedz, bo ci wystygnie i do łóżka.
- Chyba śnisz? – Spojrzała z powątpiewaniem na mężczyznę, który ani trochę nie pasował jej na ojca. Czuła się w jego towarzystwie jak dobra znajoma, ale nie córka. – Może coś obejrzymy?
Mężczyzna wzruszył tylko ramionami. Po chwili wrzucił do popielniczki niedopałek papierosa i zabrał się za jedzenie. Dziewczyna szybko poszła w jego ślady. Później wspólnie wybrali filmy i zorganizowali sobie swój własny, mały maraton kinowy.
Nikt już nie wspomniał o minionym incydencie. Imię kobiety o długich kasztanowych włosach nie padło już ani razu. Oboje nie chcieli do tego wracać. Bill, mimo to nie mógł zapomnieć. Gdzieś w podświadomości wciąż widział jej twarz, tą wściekłość, rozgoryczenie… I smutek? Nigdy wcześniej nie pomyślał, że mogłoby ją dotknąć coś takiego. Że mogłaby być o niego zazdrosna. A przecież tak właśnie było.

^^  ^^  ^^  ^^

Piękny, słoneczny poranek zachwycał delikatnym, ciepłym wiatrem, łagodnie poruszającym ażurowe firany w otwartym oknie. Ciepłe promienie padały w niczym niezasłonięte szyby, docierając do każdego kąta w dużym, jasnym pomieszczeniu. Byłoby idealnie, gdyby nie głośny i niemiłosiernie drażniący dźwięk budzika. Kobieta wyciągnęła rękę spod kołdry i pozbyła się okropnego hałasu, jednocześnie wydając z siebie przeciągły jęk ulgi, triumfu i zmęczenia.
Oczy otworzyła po dobrym kwadransie, ale jak się okazało, nadal nie była na to gotowa. To piękne, ożywcze słońce było dla niej okropnym natrętem, którego pozbyła się okrywając twarz kołdrą. Długo jeszcze musiała ze sobą walczyć, by finalnie wstać z łóżka. Kiedy wreszcie udało jej się to osiągnąć była już na tyle obudzona, że zdołała zebrać kilka butelek po winie, które stały na szafce nocnej lub leżały pod nią. Przeczesała swoje długie, kasztanowe włosy dłonią i zlustrowała pomieszczenie. Dawno nie było tu tak wielkiego bałaganu.
Zniknęła na chwilę w łazience, by wrócić nadal w tym samym powolnym tempie, z wyrazem twarzy, który nie mówił nic dobrego.
Sięgnęła po telefon. Trzy wiadomości. Żadna nie była od niego. I dwie wiadomości głosowe. Znów nie on. Rozgoryczenie, którego tak bardzo chciała się pozbyć, tylko wzrosło. Umarła nadzieja. On nawet się nie martwił. Nie próbował tłumaczyć.
Owszem, pojawiły się w jej głowie wątpliwości. Zrobiła mu aferę, mógł być zły, ale cholera, to on ją zdradził!
Zaśmiała się pod nosem, kiedy tylko dotarł do niej sens jej własnych myśli. Zdradził. Przecież nic jej nigdy nie obiecywał. Przed chwilą jeszcze miała ochotę się rozpłakać, ale teraz zupełnie jej to minęło.
Nie miała powodu by rozpaczać, nic się przecież nie stało. Po prostu musi znaleźć sobie kogoś innego, zapewnić sobie miłe towarzystwo na długie, nudne wieczory i wolne weekendy. Nic więcej. Teraz musi wrócić do normalnego życia. Bo NIC SIĘ NIE STAŁO.
Spojrzała w lustro nad komodą. Wyglądała okropnie. Przez niego. I chociażby z tego powodu nie daruje mu tego, co zrobił. Tego, jak ją upokorzył. Sprawił, że odegrała scenę rodem z taniego serialu. Sprawił, że zaczęła się nim brzydzić. Sprawił jej też ból, ale akurat tego nikt nie musi wiedzieć…

^^  ^^  ^^  ^^

Ciemnowłosy mężczyzna bezszelestnie wciągnął na siebie spodnie i narzucił T-shirt. Robił to szybko i mechanicznie, ale tak naprawdę wszystko miał dokładnie przemyślane. Był perfekcjonistą i dodatkowo lubił dobrze wyglądać. Spojrzał w stronę łóżka i uśmiechnął się zaskoczony, widząc parę przymrużonych, zielonych oczu.
- Cześć Kochanie, śpij jeszcze. Jest dopiero ósma. – Wyszeptał. Podszedł do żony i ucałował ją w policzek.
- A czemu ty nie jesteś w łóżku? – Głośno ziewnęła.
- Jadę do studia. A potem wywiad. Wrócę wieczorem. – Odparł. Nie widział w tym nic złego, ale czuł, że Camila ma inne zdanie na ten temat. Usiadła na łóżku i spojrzała na niego lekko jeszcze nieprzytomna.
- Nie mówiłeś nic o tym.
- Wspominałem, Kotek.
- Nieważne. Na pewno nie o całym dniu… Mieliśmy dziś wieczorem jechać z dziećmi do moich rodziców.
- Cholera… Zapomniałem. Skarbie, przyślę kierowcę, dobrze? – Wymyślił od razu. Nie chciał psuć żonie humoru, tym bardziej po ich wczorajszej rozmowie, ale nie mógł też tak zwyczajnie zapomnieć, że ma pracę, która nie może czekać. Minęła dłuższa chwila, a kobieta nie odezwała się, tylko położyła się z powrotem do łóżka. – Camila, ja nie mogę dziś wyjść wcześniej. Mam zbyt wiele do załatwienia. Sama wiesz, trasa się zbliża…
- Dobrze, idź już. – Zacisnął zęby, żeby nie powiedzieć czegoś, co pogorszyłoby sprawę.
- Kocham was, wrócę późno. – Rzucił krótko.
- Idź, chcę spać.
- Camila, dobrze wiesz, jak wygląda moja praca i…
- Wyjdź! – Krzyknęła, przerywając mu. – Może gdybym chciała kolejne dziecko, może gdybym wyglądała tak, jak te kilka lat temu, może gdybym bardziej się starała, może gdybym była bardziej uległa… Mogę wymieniać tak przez godzinę, Tom, ale to nie robi żadnej różnicy. Zostałbyś w domu, gdybyś chciał. Widocznie dla mnie nie warto. A teraz wyjdź. – Ostatnie zdanie dodała o wiele ciszej i spokojniej. Sama była zaskoczona tym, co przed chwilą powiedziała.
- Nisko mnie oceniasz, Camila.
Mężczyzna rzucił ostatnie zdanie, jakby miało być pożegnaniem i wyszedł, już zupełnie bez słowa. Kobieta jeszcze przez kilka chwil liczyła na to, że wróci, że wyjaśnią sobie wszystko i będzie dobrze, ale kiedy usłyszała, jak samochód wyjeżdża z garażu, a potem z ich posesji, straciła nadzieję.
Była zła na siebie, za to, że znów wróciła do tematu, przed którym jednocześnie próbuje się bronić. Zapomniała nawet o tym, że złościła się na męża za kolejny dzień poświęcony wyłącznie pracy. Chciała cofnąć czas, przywitać go uśmiechem i zaakceptować to, że tak wygląda ich życie. On pracuje, ona zajmuje się dziećmi… Sama wybrała taką drogę, więc teraz nie może narzekać.
Odrzuciła od siebie myśli, że Tom może być bardziej podatny na urok kobiet, bo nie dość, że otacza go ich wiele, to w show biznesie wierność nie jest czymś lubianym i pożądanym. Zamknęła oczy i zaczęła układać w głowie plan, który miałby pomóc jej poprawić jego humor. Czuła się winna, więc musiała jakoś temu zaradzić…



Odcinek, jak odcinek. Trochę za krótki i pisany przez około miesiąc. Ale jest!
Natomiast szablon bloga to już inna sprawa...
Takie cuda Ka. robi tylko dla mnie!  :D

5 komentarzy:

  1. Taak :DD Wgl ostatni wątek całkowicie mnie rozproszył i już nie pamiętam co było wcześniej hahah xd Nic nie poradzę, że ja tak uwielbiam te wątki z Tomem i jego żoną <333 Ale serio, to zaskoczyło mnie, że Lisa tak łagodnie zareagowała na wieść o tej lasce co ją tak zwyzwała buahahha xd Normalnie Cię nie poznaję! Ale wyrastasz na ludzi :D Tylko jakbyś tak jeszcze pisała zamiast zajmować się bzdurami, albo ciągłym sprzątaniem :D Bo kur.wa masz zajebiste opowiadanie, a chcesz to zaniedbać. No chyba po moim trupie bejbe -.- :D I ten szablon ahhh :D W ogóle cały ten odcinek zainspirował mnie do pisania. Bo jak kur.wa widzę coś takiego to odzyskuję wiarę i chce mi się coś robić w tym poj.ebanym świecie FFTH. I nie, nie jestem pod wpływem niczego XD Kocham <33 Billa :D To opowiadanie :D Toma :D Camille( SIEBIE ) Tak, to ja jestem TĄ CAMILLĄ niech wszyscy się dowiedzą! TO JA! HAA ! TAK! <333 iii a no, Ciebie też kocham :DDD ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. JAKI BOSKI SZABLON! <333 A co do odcinka: o same kłótnie, poważnie, same kłótnie. Najpierw Bill, który zdradza jego... hm, koleżankę ze swoją córką, potem Tom, który robi wszystko, byle dać dyla od żony, która... się nie stara... xD Także bardzo sympatyczny :D No i Lisa... hm, głupia i tyle, loool! :D Ale w sumie racja. Kurcze, ta córa jest taaaka fajna! Cudownie się dobrali - debil tatuś i wariatka córeczka :D Taki układ to ja jestem za! I racja, mieć tatuśka jak kumpla zawsze spoko xD Oki, czekam, na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem szczerze że nie wiem co napisać... może zacznę od początku szablon jest genialny po prostu kocham twój szablon, odcinek jest świetny, najpierw ta Kate a później kłótnia Toma z Camilla, mam nadzieje że wszystko się ułoży. Jeszcze jakby były częstsze odcinki to już w ogóle super, ale wiadomo lepiej czekać na coś genialnego długo niż na bardzo króciutki odcinek:) Pozdrawiam Caroline
    P.S. Mam nadzieję że dasz mi rady jak pisać tak genialnie blog

    OdpowiedzUsuń
  4. cóż za szablon <3 piękny <3
    co do odcinka, boski! Ale kłótni w nim, a kłótni! ahhaha xD i wszyscy wiedzą, że Ka. uwielbia te wątki. ahhaha ;D
    następnym razem się obrażę jak tak długo nic nie dodasz! ;p czekałam i czekałam... xD
    No nic.. Buźka ;* czekam na nexta ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny szablon*.* Kocham ten odcinek <3 Kocham tego bloga <3 Same kłótnie w tym odcinku xD Ale super ci wyszedł ten odcinek ;) Mam prośbę!:P Wiem, że to opowiadanie o Billu i wgl.:D ale mogłabyś czasami więcej napisać coś o Tomie, jak na przykład spędza czas z Billem, czy coś :D Jak to jakiś problem, czy coś to sorka ;) Jeszcze raz super notka. Czekam na nexta :)
    Pozdrawiam i ślę całuski <3 :***

    OdpowiedzUsuń