wtorek, 7 maja 2013

Dziewiąty




Blondwłosa dziewczyna z westchnieniem opadła na sofę. Sięgnęła po garść popcornu i wygodnie się rozłożyła z nogami na niskim stoliku. Odruchowo pociągnęła w dół odrobinę zbyt krótką koszulkę, która miała na sobie, reklamującą najnowszą trasę koncertową Tokio Hotel. Szary t-shirt był pierwszą rzeczą jaką dostała od swojego ojca, zaraz po gali rozdania nagród, na której się poznali. Może nie jest to nic wyjątkowego, ale sentyment pozostanie na długo.

- Może chcesz szlafrok? – Padło pytanie, zagłuszając słowa prezenterki jednego z wielu programów, promujących talenty wokalne Niemców.

- Nie, nie jest mi zimno. – Rzuciła dziewczyna, znów sięgając po prażoną kukurydzę. – To był zły pomysł, najem się tego świństwa na noc i znów przytyję.

- Masz idealną figurę! – Zanegował blondyn. – Jedz, nie zaszkodzi ci. Zresztą jak tak na ciebie patrzę, to figurę masz po mnie. – Dodał po chwili, cały czas patrząc na dziewczynę. – Nie żeby Madlen nie była szczupła! Ale ona ma zupełnie inne kości… I ogólnie, to inny typ sylwetki… - Mówił, nie odrywając od niej oczu.

- Bill? – Mężczyzna, słysząc swoje imię odwrócił wzrok na ekran telewizora i jak gdyby wyrwany z zamyślenia, zapytał:

- Co? – Dziewczyna posłała mu pytające, acz roześmiane spojrzenie, na co on od razu się poderwał. – No przepraszam! Ja przecież nie jestem pedofilem, czy coś,  a już na pewno nie kręci mnie kazirodztwo! Ja naprawdę czuję do siebie wstręt za tamtą noc i pewnie nigdy nie pozbędę się tego okropnego uczucia, ale ja po prostu interesuje się modelingiem i nie tylko, no i kobiece ciało jest po prostu dla mnie jak dzieło sztuki. Ja w ogóle nie patrzyłem na ciebie pod kątem seksualnym, czy Bóg wie jakim, ja tylko patrzyłem. Bo ty nawet podobna jesteś do Madlen… Tak trochę, macie podobne szyje, tak! Szyje macie identyczne… - Monolog płynął z jego ust jednym, długim ciągiem. Lisa już po minucie przestała słuchać tego, co mówi, zwracała tylko uwagę na to, jak to właściwie robi. Wychwytywała momenty, w których nabierał, bądź wypuszczał powietrze i naprawdę nie było ich wiele. Słowa wyrzucał z siebie, jak z jakiegoś karabinu, szybko, ale nie bezmyślnie. Wszystko dokładnie i wyraźnie akcentował, wciąż gestykulował, ale z każdą chwilą wydawał się być coraz bardziej zmęczony swoją przemową.

- Starczy, wierzę ci. – Zapewniła Lisa. – To po prostu trochę zabawne.

- Tylko mi naprawdę wstyd! – Jęknął przeciągle. – Wiesz, wiedziałem, ile lat minęło od twoich narodzin, ale za każdym razem gdy o tobie myślałem, widziałem małą dziewczynkę. Kilkuletnią… Może kilkunastoletnią, no ale nadal dziewczynkę. A stanęłaś przede mną jako prawie dorosła kobieta.

- I czujesz się staro? – Zaśmiała się dziewczyna. Przestała od razu, kiedy miękka, obszyta lnem poduszka uderzyła ją w głowę.

- Czuję, że moje myśli były baaardzo niewłaściwe. – Znów zmierzył ją wzrokiem. – Ale ty naprawdę mogłabyś coś na siebie narzucić.

- Przesadzasz. – Mruknęła i okryła się kocem, który leżał w pobliżu. Nie zamierzała teraz biec i przebierać się, tylko dlatego, że jej ojciec gapi się na jej nogi.

- Ty zupełnie się nie doceniasz! To dlatego tak jest. Ty nawet nie wiesz, co twoje ciało robi z chłopakami! Ja muszę przejrzeć twoją szafę, bo czuję, że to się kiedyś źle skończy. – Musiał przerwać swoje wywody, kiedy usłyszał dźwięk telefonu. Spoważniał, kiedy tylko zobaczył imię swojej byłej na wyświetlaczu. Posłał znaczące spojrzenie Lisie, po czym odebrał i natychmiast wyszedł z pokoju.

- No cześć, Bill. – Usłyszał w słuchawce. – Nie mam zbyt wiele czasu, więc od razu przechodzę do rzeczy. Właśnie dojechałam do domu, a Lisa jutro, albo chociaż po jutrze powinna zajrzeć do szkoły. Rozumiesz, wakacje niedługo, ale to nie znaczy, że rok przed zakończeniem szkoły Lisa ma psuć sobie reputację u nauczycieli. Czy możesz ją przywieść jutro? Jeżeli oczywiście to nadal aktualne… Bill? Jesteś tam? – Mężczyzna milczał, widocznie zszokowany.

- Jasne, jutro wieczorem. Do zobaczenia, Madlen.

- Bardzo ci dziękuję, to duża pomoc. – Odparła z zapałem.

- Tak, nie ma za co. Pa. – Rozłączył się i ze złością wcisnął telefon do kieszeni, jakby to on był winien tej sytuacji, albo jakby użycie odrobiny siły mogło cokolwiek zmienić. Nie rozumiał dlaczego aż tak go to poruszyło, nie mniej jednak nie wiedział, jak sobie z tym poradzić. Powrót do salonu był nie unikniony, on jednak bardzo z tym zwlekał.

- I? – Usłyszał, stojąc w progu.

- Jutro koło 10 musimy wyjechać. – Oznajmił.

- My? A ja tam po co? – Uniosła brwi, patrząc na niego w oczekiwaniu n odpowiedź. – Bo to Kate dzwoniła, tak? Miałeś taką przerażoną minę, że to musiała być ona. – Jej śmiech był jak kolejny cios.

- Nie. Dzwoniła twoja mama. Jutro wracasz do Monachium.

- Już? – Atmosfera jakby zgęstniała, a pytanie zawisło gdzieś w powietrzu. Bill posłał jej pewne zawodu spojrzenie. Rozumieli się bez słów. – Czas jakoś szybko leci…

- Powinnaś się już położyć, jest późno. Wracasz do szkoły, musisz być wyspana.

- Mam zmarnować ostatni wieczór z tobą? – Przyciągnęła do siebie kolana i objęła je rękoma. – Naprawdę było miło, Bill. Chciałabym móc jeszcze kiedyś spędzić z tobą trochę czasu.

- Ja też… - Usiadł obok niej, ale patrzył prosto przed siebie. Nie chciał znów widzieć jej smutku, mimo, że pocieszało go to, iż ktoś podziela jego uczucia.

- Fajnie jest mieć tatę, Bill. – Dopiero wtedy odwrócił się w jej kierunku. Uśmiechnęła się i tak zwyczajnie, jakby robiła to codziennie przez całe swoje życie, przytuliła się do niego. Objęła go za szyję układając swoją głowę na jego ramieniu. Mężczyzna w pierwszej chwili nie wiedział, jak ma zareagować, ale potem ręce same ułożyły się na jej plecach, lekko je gładząc. Poczuł się jak prawdziwy ojciec. To było zupełnie coś innego, nigdy nikogo nie przytulał w ten sposób. Nie wiedział, że taki zwykły, prosty gest sprawi mu tak wiele przyjemności i zdoła jeszcze bardziej powiększyć jego ego.

Jest ojcem, prawdziwym, dobrym ojcem.


^^  ^^  ^^  ^^


Charakterystyczny dźwięk, jaki wydają drzwi przy otwieraniu ich kluczem, nie jest może zbyt głośny, ale okazał się wystarczająco, by wyrwać kobietę ze snu. Choć może i to nie jest odpowiednim określeniem, gdyż był to raczej półsen. Poderwała się na fotelu, by wrócić do pozycji siedzącej, w której, w swoim mniemaniu, nadal powinna być. Spojrzała na telewizor, który musiał wyłączyć się sam, co oznacza, że nie minęło kilka minut, jak sądziła, a o wiele, wiele więcej.

Spory zegar na ścianie wskazywał 3 w nocy. Albo lepiej, 3 nad ranem. Minęło kilka minut, kobieta pozbyła się już sennego otępienia, kiedy mężczyzna wszedł do pokoju. Gdyby nie dała o sobie znać, wypowiadając jego imię, pewnie zgasiłby światło i poszedł spać, zupełnie jej nie zauważając.

- Cześć Słoneczko. Nie śpisz? – Podeszła bliżej i od razu wyczuła woń alkoholu.

- Gdzie ty byłeś tyle czasu? Dzwoniłam chyba z milion razy! Jak mogłeś zachować się tak nieodpowiedzialnie!? – Miała ochotę wyrzucić go za drzwi. Nigdy jeszcze tak się nie zachował. Nie chciała krzyczeć, jej zduszony głos brzmiał tak, jakby zaraz miała się rozpłakać. On jednak był zbyt pijany, by to zauważyć.

- Byłem w studiu, a potem z chłopakami. Wiesz, takie zespołowe spotkanie integracyjne. – Podszedł do żony, próbując ją objąć, ta jednak odsunęła się od niego o kilka kroków.

- Śmierdzisz, Tom. – Wysyczała przez zęby. – Pytam raz jeszcze. Gdzie ty do cholery byłeś?

- W barze, z zespołem. Nie złość się, Skarbeńku. – Kolejna próba zbliżenia się do żony okazała się być nieudana. Tym razem Camila minęła go i wyszła na korytarz.

- Byliście wszyscy? Gdzie? – Skrzyżowała ręce na piersiach i patrzyła na swojego zataczającego się męża. Była wściekła i rozgoryczona.

- Wszyscy, tam gdzie zawsze, Słoneczko. – Znów ruszył w jej kierunku.

- Łżesz. Bill dzwonił i pytał, czy nie pójdziemy z nimi do kina. A Georg z rodziną pojechał na wakacje. Wczoraj. – Odparła i pobiegła w stronę schodów.

Nie chciała płakać, ale to było silniejsze od niej. Przetrwali tak wiele, tyle bólu, kłótni, problemów. A teraz on okłamuje ją w tak perfidny sposób? Jak często wcześniej kłamał, mówiąc o studiu, albo zespole? Ile razy zdołał przekonać ją, że wszystko jest w porządku?

Bała się myśleć, jaka jest prawda. Gdzie i z kim był… Co robił tyle godzin. We łzach rzuciła się na łózko. Zamknęła drzwi sypialni na klucz, nie chciała go już wiedzieć. Ani dziś, ani jutro… Potrzebowała czasu. On zresztą też. Był kompletnie pijany, co ostatnio wcale nie było u niego rzadkością.

Długo jeszcze szukała odpowiedzi na swoje pytania. Analizowała w myślach wszystkie momenty, w których Tom mógł ją okłamać. Dokładnie przemyślała każde swoje zachowanie, próbując wyłapać dzień, w którym coś zepsuła. Bo przecież musiała popsuć. Rodziny nie rozpadają się bez powodów. Tylko gdzie jest przyczyna ich problemów? Przecież mieli być szczęśliwi, najszczęśliwsi na świecie…



^^  ^^  ^^  ^^ 


- Lisa… Lisa, obudź się. – Głos mężczyzny docierał do jej umysłu coraz wyraźniej. Nie miała jednak jeszcze ochoty otwierać oczu. Dłonią znalazła koniec koca, którym była okryta i podciągnęła go wyżej, by dokładniej się pod nim schować. – Lisa, no już, wstawaj. – Usłyszała jego śmiech. Widocznie nie miała wyjścia.

Przesunęła się w bok, by położyć się w nieco wygodniejszej pozycji, ale coś poszło nie tak. Kolanami wylądowała na ziemi i nagle wszystko zaczęło do niej docierać.

To nie było ziemia, ani podłoga, a tylko podwozie samochodu. Wracała do domu i widocznie zasnęła. Nie wiedziała, jakim cudem znalazła się na tylnym siedzeniu, ale postanowiła nie pytać. Nie miała nic przeciwko, jak na spanie w samochodzie czuła się naprawdę dobrze.

- Żyjesz? – Zapytał mężczyzna, spoglądając na córkę.

- No… Gdzie jesteśmy? I która godzina?

- Właśnie dojechaliśmy do Monachium. Jest po szóstej, spałaś jakieś cztery godziny. Jesteś mi potrzebna, bo zupełnie nie znam miasta, nie mówiąc już o adresie.

Dziewczyna usiadła i dłonią poprawiła zmierzwione włosy. Rozejrzała się po okolicy i szybko wytłumaczyła mu gdzie ma jechać. Po kilkunastu minutach byli na miejscu. Samochód się zatrzymał, mężczyzna wyłączył radio i nagle zapanowała niewygodna cisza.

- Lisa, bardzo szanuję twoją mamę. Za wszystko. Było jej ciężko… Nasze relacje mogą być trudne. Nie chcę, żeby uważała mnie za wroga…

- Ale do czego zmierzasz? – Ponagliła go.

- Nie wiem, czy powinnaś jej o wszystkim opowiadać. Dobrze się razem bawiliśmy… Nie chcę, żeby źle się z tym czuła… Ona ma trudniejszą rolę, niż ja.

- Nie chcesz, żeby była zazdrosna? – Mężczyzna wysiadł z samochodu i otworzył drzwi swojej córce. Uniosła brwi, czekając na odpowiedź.

-Lisa, po prostu te zakupy i tak dalej… Ja nie chciałem cię tym kupić. I nie chcę, żeby Madlen tak myślała. Ani ty. Staram ci się dać wszystko, co mogę. Wiem, że i tak nie nadrobię tych straconych lat. – Wyrzucił z siebie. Sięgnął do bagażnika po jej walizkę. – Koniec tych wyznań. Prowadź, teraz czeka mnie spotkanie z twoją mamą.

Dziewczyna uśmiechnęła się i ruszyła przed siebie. Domyślała się, że ta rozmowa przyćmi jej wybryk, ale nie oczekiwała, aby jej matka o tym zapomniała. Pocieszała ją tylko niepisana umowa z Billem, który to postanowił nie wspominać nic o tamtej nocy.

Otworzyła przed nim drzwi i wpuściła pierwszego, dyskretnie puszczając do niego oczko.

- Zapraszam na dywanik, Panie Kaulitz. 



Sto lat, sto lat... i tak dalej :D
Może nie najdłuższy, a już na pewno nie najciekawszy, ale za to URODZINOWY odcinek, specjalnie dla autorki tego cudownego szablonu. Zachęcam do składania życzeń, bo pewnie wszyscy znacie Ka. i autostradę-uczuć, chociażby... :D
To by było na tyle, pozdrawiam ;*

5 komentarzy:

  1. huehuehueh załatwiłam odcinek :D I się nie ciesz tylko pisz następny ! Ja potrzebuję odcinków żeby zdać :D:D:D:D Wątek z Tomem za krótki i nie zdążyłam sie wczuć! xd Szkoda, że Lisa wróciła... Może teraz Bill dla odmiany zostanie u niej? XD Never się nie rozstaną Never ! Never! Spać mi się chce :D dziękuję xd ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. No na reszcie ;)Odcinek zajebist*. Wątek z Tomem też, ale trochę krótki. Mówi się trudno, zadowolę się takim króciutkim. Mam nadzieję, że Tom nic nie przeskrobał xD Bo polubiłam tą Camile <3 Ogólnie mam dziwne przeczucie, że Bill zostanie na noc u Lisy i Medlen :P I mam nadzieję, że kontaktów z córką...
    Czekam niecierpliwie na nexta.
    Pozdrawiam i ślę całuski :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Super odcinek, i ten przytulas Lisy z Billem no słodko, w końcu córka z ojcem :). Niech Tom i Camilla się nie kłócą. czekam na nexta. Pozdrawiam Caroline

    OdpowiedzUsuń
  4. To i ja ponarzekam i zapytam, czemu tu tak mało Toma, hm? ;> No, ale tak jak mówiłam wcześniej: poprzedni odcinek był cały w kłótniach, tak i teraz Camilla... ech. No nic, czekam na neta i pozdrawiam /DnD.

    OdpowiedzUsuń
  5. hahaha xD Ka. ma własny odcinek. no ładnie xD
    Szkoda mi tak cudownego małżeństwa Toma ;( mam nadzieję, że jej nie zdradza! ;D
    Odcinek jak zawsze fajowy xD i czekam na nexta ;D
    Buźka ;*

    OdpowiedzUsuń