Blondwłosa dziewczyna z westchnieniem opadła na sofę.
Sięgnęła po garść popcornu i wygodnie się rozłożyła z nogami na niskim stoliku.
Odruchowo pociągnęła w dół odrobinę zbyt krótką koszulkę, która miała na sobie,
reklamującą najnowszą trasę koncertową Tokio Hotel. Szary t-shirt był pierwszą
rzeczą jaką dostała od swojego ojca, zaraz po gali rozdania nagród, na której
się poznali. Może nie jest to nic wyjątkowego, ale sentyment pozostanie na
długo.
- Może chcesz szlafrok? – Padło pytanie, zagłuszając słowa
prezenterki jednego z wielu programów, promujących talenty wokalne Niemców.
- Nie, nie jest mi zimno. – Rzuciła dziewczyna, znów
sięgając po prażoną kukurydzę. – To był zły pomysł, najem się tego świństwa na
noc i znów przytyję.
- Masz idealną figurę! – Zanegował blondyn. – Jedz, nie
zaszkodzi ci. Zresztą jak tak na ciebie patrzę, to figurę masz po mnie. – Dodał
po chwili, cały czas patrząc na dziewczynę. – Nie żeby Madlen nie była
szczupła! Ale ona ma zupełnie inne kości… I ogólnie, to inny typ sylwetki… -
Mówił, nie odrywając od niej oczu.
- Bill? – Mężczyzna, słysząc swoje imię odwrócił wzrok na
ekran telewizora i jak gdyby wyrwany z zamyślenia, zapytał:
- Co? – Dziewczyna posłała mu pytające, acz roześmiane spojrzenie,
na co on od razu się poderwał. – No przepraszam! Ja przecież nie jestem
pedofilem, czy coś, a już na pewno nie
kręci mnie kazirodztwo! Ja naprawdę czuję do siebie wstręt za tamtą noc i
pewnie nigdy nie pozbędę się tego okropnego uczucia, ale ja po prostu
interesuje się modelingiem i nie tylko, no i kobiece ciało jest po prostu dla
mnie jak dzieło sztuki. Ja w ogóle nie patrzyłem na ciebie pod kątem
seksualnym, czy Bóg wie jakim, ja tylko patrzyłem. Bo ty nawet podobna jesteś
do Madlen… Tak trochę, macie podobne szyje, tak! Szyje macie identyczne… -
Monolog płynął z jego ust jednym, długim ciągiem. Lisa już po minucie przestała
słuchać tego, co mówi, zwracała tylko uwagę na to, jak to właściwie robi.
Wychwytywała momenty, w których nabierał, bądź wypuszczał powietrze i naprawdę
nie było ich wiele. Słowa wyrzucał z siebie, jak z jakiegoś karabinu, szybko,
ale nie bezmyślnie. Wszystko dokładnie i wyraźnie akcentował, wciąż
gestykulował, ale z każdą chwilą wydawał się być coraz bardziej zmęczony swoją
przemową.
- Starczy, wierzę ci. – Zapewniła Lisa. – To po prostu
trochę zabawne.
- Tylko mi naprawdę wstyd! – Jęknął przeciągle. – Wiesz,
wiedziałem, ile lat minęło od twoich narodzin, ale za każdym razem gdy o tobie
myślałem, widziałem małą dziewczynkę. Kilkuletnią… Może kilkunastoletnią, no
ale nadal dziewczynkę. A stanęłaś przede mną jako prawie dorosła kobieta.
- I czujesz się staro? – Zaśmiała się dziewczyna. Przestała
od razu, kiedy miękka, obszyta lnem poduszka uderzyła ją w głowę.
- Czuję, że moje myśli były baaardzo niewłaściwe. – Znów
zmierzył ją wzrokiem. – Ale ty naprawdę mogłabyś coś na siebie narzucić.
- Przesadzasz. – Mruknęła i okryła się kocem, który leżał w
pobliżu. Nie zamierzała teraz biec i przebierać się, tylko dlatego, że jej ojciec
gapi się na jej nogi.
- Ty zupełnie się nie doceniasz! To dlatego tak jest. Ty
nawet nie wiesz, co twoje ciało robi z chłopakami! Ja muszę przejrzeć twoją
szafę, bo czuję, że to się kiedyś źle skończy. – Musiał przerwać swoje wywody,
kiedy usłyszał dźwięk telefonu. Spoważniał, kiedy tylko zobaczył imię swojej
byłej na wyświetlaczu. Posłał znaczące spojrzenie Lisie, po czym odebrał i
natychmiast wyszedł z pokoju.
- No cześć, Bill. – Usłyszał w słuchawce. – Nie mam zbyt
wiele czasu, więc od razu przechodzę do rzeczy. Właśnie dojechałam do domu, a
Lisa jutro, albo chociaż po jutrze powinna zajrzeć do szkoły. Rozumiesz,
wakacje niedługo, ale to nie znaczy, że rok przed zakończeniem szkoły Lisa ma
psuć sobie reputację u nauczycieli. Czy możesz ją przywieść jutro? Jeżeli
oczywiście to nadal aktualne… Bill? Jesteś tam? – Mężczyzna milczał, widocznie
zszokowany.
- Jasne, jutro wieczorem. Do zobaczenia, Madlen.
- Bardzo ci dziękuję, to duża pomoc. – Odparła z zapałem.
- Tak, nie ma za co. Pa. – Rozłączył się i ze złością
wcisnął telefon do kieszeni, jakby to on był winien tej sytuacji, albo jakby
użycie odrobiny siły mogło cokolwiek zmienić. Nie rozumiał dlaczego aż tak go
to poruszyło, nie mniej jednak nie wiedział, jak sobie z tym poradzić. Powrót
do salonu był nie unikniony, on jednak bardzo z tym zwlekał.
- I? – Usłyszał, stojąc w progu.
- Jutro koło 10 musimy wyjechać. – Oznajmił.
- My? A ja tam po co? – Uniosła brwi, patrząc na niego w
oczekiwaniu n odpowiedź. – Bo to Kate dzwoniła, tak? Miałeś taką przerażoną
minę, że to musiała być ona. – Jej śmiech był jak kolejny cios.
- Nie. Dzwoniła twoja mama. Jutro wracasz do Monachium.
- Już? – Atmosfera jakby zgęstniała, a pytanie zawisło
gdzieś w powietrzu. Bill posłał jej pewne zawodu spojrzenie. Rozumieli się bez
słów. – Czas jakoś szybko leci…
- Powinnaś się już położyć, jest późno. Wracasz do szkoły,
musisz być wyspana.
- Mam zmarnować ostatni wieczór z tobą? – Przyciągnęła do
siebie kolana i objęła je rękoma. – Naprawdę było miło, Bill. Chciałabym móc jeszcze
kiedyś spędzić z tobą trochę czasu.
- Ja też… - Usiadł obok niej, ale patrzył prosto przed
siebie. Nie chciał znów widzieć jej smutku, mimo, że pocieszało go to, iż ktoś
podziela jego uczucia.
- Fajnie jest mieć tatę, Bill. – Dopiero wtedy odwrócił się
w jej kierunku. Uśmiechnęła się i tak zwyczajnie, jakby robiła to codziennie
przez całe swoje życie, przytuliła się do niego. Objęła go za szyję układając
swoją głowę na jego ramieniu. Mężczyzna w pierwszej chwili nie wiedział, jak ma
zareagować, ale potem ręce same ułożyły się na jej plecach, lekko je gładząc.
Poczuł się jak prawdziwy ojciec. To było zupełnie coś innego, nigdy nikogo nie
przytulał w ten sposób. Nie wiedział, że taki zwykły, prosty gest sprawi mu tak
wiele przyjemności i zdoła jeszcze bardziej powiększyć jego ego.
Jest ojcem, prawdziwym, dobrym ojcem.
^^ ^^ ^^ ^^
Charakterystyczny dźwięk, jaki wydają drzwi przy otwieraniu
ich kluczem, nie jest może zbyt głośny, ale okazał się wystarczająco, by wyrwać
kobietę ze snu. Choć może i to nie jest odpowiednim określeniem, gdyż był to
raczej półsen. Poderwała się na fotelu, by wrócić do pozycji siedzącej, w której,
w swoim mniemaniu, nadal powinna być. Spojrzała na telewizor, który musiał
wyłączyć się sam, co oznacza, że nie minęło kilka minut, jak sądziła, a o
wiele, wiele więcej.
Spory zegar na ścianie wskazywał 3 w nocy. Albo lepiej, 3
nad ranem. Minęło kilka minut, kobieta pozbyła się już sennego otępienia, kiedy
mężczyzna wszedł do pokoju. Gdyby nie dała o sobie znać, wypowiadając jego
imię, pewnie zgasiłby światło i poszedł spać, zupełnie jej nie zauważając.
- Cześć Słoneczko. Nie śpisz? – Podeszła bliżej i od razu
wyczuła woń alkoholu.
- Gdzie ty byłeś tyle czasu? Dzwoniłam chyba z milion razy!
Jak mogłeś zachować się tak nieodpowiedzialnie!? – Miała ochotę wyrzucić go za
drzwi. Nigdy jeszcze tak się nie zachował. Nie chciała krzyczeć, jej zduszony
głos brzmiał tak, jakby zaraz miała się rozpłakać. On jednak był zbyt pijany,
by to zauważyć.
- Byłem w studiu, a potem z chłopakami. Wiesz, takie
zespołowe spotkanie integracyjne. – Podszedł do żony, próbując ją objąć, ta
jednak odsunęła się od niego o kilka kroków.
- Śmierdzisz, Tom. – Wysyczała przez zęby. – Pytam raz
jeszcze. Gdzie ty do cholery byłeś?
- W barze, z zespołem. Nie złość się, Skarbeńku. – Kolejna
próba zbliżenia się do żony okazała się być nieudana. Tym razem Camila minęła
go i wyszła na korytarz.
- Byliście wszyscy? Gdzie? – Skrzyżowała ręce na piersiach i
patrzyła na swojego zataczającego się męża. Była wściekła i rozgoryczona.
- Wszyscy, tam gdzie zawsze, Słoneczko. – Znów ruszył w jej
kierunku.
- Łżesz. Bill dzwonił i pytał, czy nie pójdziemy z nimi do
kina. A Georg z rodziną pojechał na wakacje. Wczoraj. – Odparła i pobiegła w
stronę schodów.
Nie chciała płakać, ale to było silniejsze od niej.
Przetrwali tak wiele, tyle bólu, kłótni, problemów. A teraz on okłamuje ją w
tak perfidny sposób? Jak często wcześniej kłamał, mówiąc o studiu, albo
zespole? Ile razy zdołał przekonać ją, że wszystko jest w porządku?
Bała się myśleć, jaka jest prawda. Gdzie i z kim był… Co
robił tyle godzin. We łzach rzuciła się na łózko. Zamknęła drzwi sypialni na
klucz, nie chciała go już wiedzieć. Ani dziś, ani jutro… Potrzebowała czasu. On
zresztą też. Był kompletnie pijany, co ostatnio wcale nie było u niego
rzadkością.
Długo jeszcze szukała odpowiedzi na swoje pytania.
Analizowała w myślach wszystkie momenty, w których Tom mógł ją okłamać. Dokładnie
przemyślała każde swoje zachowanie, próbując wyłapać dzień, w którym coś
zepsuła. Bo przecież musiała popsuć. Rodziny nie rozpadają się bez powodów.
Tylko gdzie jest przyczyna ich problemów? Przecież mieli być szczęśliwi,
najszczęśliwsi na świecie…
^^ ^^ ^^ ^^
- Lisa… Lisa, obudź się. – Głos mężczyzny docierał do jej
umysłu coraz wyraźniej. Nie miała jednak jeszcze ochoty otwierać oczu. Dłonią
znalazła koniec koca, którym była okryta i podciągnęła go wyżej, by dokładniej
się pod nim schować. – Lisa, no już, wstawaj. – Usłyszała jego śmiech.
Widocznie nie miała wyjścia.
Przesunęła się w bok, by położyć się w nieco wygodniejszej
pozycji, ale coś poszło nie tak. Kolanami wylądowała na ziemi i nagle wszystko
zaczęło do niej docierać.
To nie było ziemia, ani podłoga, a tylko podwozie samochodu.
Wracała do domu i widocznie zasnęła. Nie wiedziała, jakim cudem znalazła się na
tylnym siedzeniu, ale postanowiła nie pytać. Nie miała nic przeciwko, jak na
spanie w samochodzie czuła się naprawdę dobrze.
- Żyjesz? – Zapytał mężczyzna, spoglądając na córkę.
- No… Gdzie jesteśmy? I która godzina?
- Właśnie dojechaliśmy do Monachium. Jest po szóstej, spałaś
jakieś cztery godziny. Jesteś mi potrzebna, bo zupełnie nie znam miasta, nie
mówiąc już o adresie.
Dziewczyna usiadła i dłonią poprawiła zmierzwione włosy.
Rozejrzała się po okolicy i szybko wytłumaczyła mu gdzie ma jechać. Po kilkunastu
minutach byli na miejscu. Samochód się zatrzymał, mężczyzna wyłączył radio i nagle
zapanowała niewygodna cisza.
- Lisa, bardzo szanuję twoją mamę. Za wszystko. Było jej
ciężko… Nasze relacje mogą być trudne. Nie chcę, żeby uważała mnie za wroga…
- Ale do czego zmierzasz? – Ponagliła go.
- Nie wiem, czy powinnaś jej o wszystkim opowiadać. Dobrze
się razem bawiliśmy… Nie chcę, żeby źle się z tym czuła… Ona ma trudniejszą
rolę, niż ja.
- Nie chcesz, żeby była zazdrosna? – Mężczyzna wysiadł z
samochodu i otworzył drzwi swojej córce. Uniosła brwi, czekając na odpowiedź.
-Lisa, po prostu te zakupy i tak dalej… Ja nie chciałem cię
tym kupić. I nie chcę, żeby Madlen tak myślała. Ani ty. Staram ci się dać
wszystko, co mogę. Wiem, że i tak nie nadrobię tych straconych lat. – Wyrzucił z
siebie. Sięgnął do bagażnika po jej walizkę. – Koniec tych wyznań. Prowadź,
teraz czeka mnie spotkanie z twoją mamą.
Dziewczyna uśmiechnęła się i ruszyła przed siebie. Domyślała
się, że ta rozmowa przyćmi jej wybryk, ale nie oczekiwała, aby jej matka o tym
zapomniała. Pocieszała ją tylko niepisana umowa z Billem, który to postanowił
nie wspominać nic o tamtej nocy.
Otworzyła przed nim drzwi i wpuściła pierwszego, dyskretnie
puszczając do niego oczko.
- Zapraszam na dywanik, Panie Kaulitz.
Sto lat, sto lat... i tak dalej :D
Może nie najdłuższy, a już na pewno nie najciekawszy, ale za to URODZINOWY odcinek, specjalnie dla autorki tego cudownego szablonu. Zachęcam do składania życzeń, bo pewnie wszyscy znacie Ka. i autostradę-uczuć, chociażby... :D
To by było na tyle, pozdrawiam ;*
huehuehueh załatwiłam odcinek :D I się nie ciesz tylko pisz następny ! Ja potrzebuję odcinków żeby zdać :D:D:D:D Wątek z Tomem za krótki i nie zdążyłam sie wczuć! xd Szkoda, że Lisa wróciła... Może teraz Bill dla odmiany zostanie u niej? XD Never się nie rozstaną Never ! Never! Spać mi się chce :D dziękuję xd ;*
OdpowiedzUsuńNo na reszcie ;)Odcinek zajebist*. Wątek z Tomem też, ale trochę krótki. Mówi się trudno, zadowolę się takim króciutkim. Mam nadzieję, że Tom nic nie przeskrobał xD Bo polubiłam tą Camile <3 Ogólnie mam dziwne przeczucie, że Bill zostanie na noc u Lisy i Medlen :P I mam nadzieję, że kontaktów z córką...
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na nexta.
Pozdrawiam i ślę całuski :***
Super odcinek, i ten przytulas Lisy z Billem no słodko, w końcu córka z ojcem :). Niech Tom i Camilla się nie kłócą. czekam na nexta. Pozdrawiam Caroline
OdpowiedzUsuńTo i ja ponarzekam i zapytam, czemu tu tak mało Toma, hm? ;> No, ale tak jak mówiłam wcześniej: poprzedni odcinek był cały w kłótniach, tak i teraz Camilla... ech. No nic, czekam na neta i pozdrawiam /DnD.
OdpowiedzUsuńhahaha xD Ka. ma własny odcinek. no ładnie xD
OdpowiedzUsuńSzkoda mi tak cudownego małżeństwa Toma ;( mam nadzieję, że jej nie zdradza! ;D
Odcinek jak zawsze fajowy xD i czekam na nexta ;D
Buźka ;*