środa, 15 stycznia 2014

Dwudziesty pierwszy



Czasem dźwięki lub zapachy powoli i stopniowo budzą nas ze snu, dając tym samym czas na powolne wyjście z nieprzyjemnego otępienia. Bywa jednak również tak, że realny świat nagle brutalnie wyrywa nas z krainy Morfeusza, mamy wrażenie że hałas wywierca nam dziurę w czaszce, a światło jest niczym sztylet, wbijający się w nasze zaspane oczy.
Bill Kaulitz leżał w swoim ogromnym łóżku, w pokoju, który był doskonały pod niemal każdym względem. Zapraszał do siebie i sprawiał, że każdy mógł poczuć się tu odprężony. Dziś jednak cały ten obraz psuł dźwięk telefonu, który zdaniem blondyna był niemiłosiernie okrutny. Próbował zakryć głowę poduszką i udawać, że nic nie słyszy. Na marne.
Piosenka z każdą sekundą stawała się bardziej napastliwa, a wibracje wydawały się tak intensywne, że drżało całe łóżko.
Walczył, ale przegrał. Z mordem w oczach podniósł głowę, by zlokalizować to złośliwe urządzenie, a potem pochwycić je w swoje długie, szczupłe palce. Nie spojrzał na wyświetlacz. Nieważne kto dzwonił. Był wściekły i nie miał zamiaru tego ukrywać. Nie dziś.
–Słucham? - Zapytał szorstko. W głowie ułożył sobie wiązankę, którą mógłby obdarzyć współpracownika, albo najlepiej własnego brata. Czekał tylko na potwierdzenie domysłów, że to właśnie któryś z nich.
–Witaj, Bill. - Kobiecy głos zabrzmiał w telefonie nie mniej oschle, jak jego własny przed sekundą. Przetarł twarz dłonią i postanowił nieco zejść z tonu. Nie był przecież prostakiem. - Chciałam porozmawiać z tobą na temat Lisy. Ostatnia rozmowa była bardzo rzeczowa i szczerze mówiąc, liczyłam na to, że zobaczymy się w najbliższym czasie.
–Nie mogłem, cały czas pracuję. - Wtrącił, z nieukrywaną pretensją.
–Dobrze, rozumiem i wcale tego nie neguję. - Kobieta przerwała, słysząc głośne ziewnięcie. - Przeszkadzam?
–Nie. Obudziłaś mnie. - Wychrypiał. - Miałem koncert do późna. Kontynuuj.
–Jest siedemnasta. - Rzekła kobieta. Nie miała wyrzutów sumienia, albo skutecznie je ukrywała. Co obchodziła go godzina, skoro on chciał spać?
–Więc? - Ponaglił. Podniósł się do pozycji siedzącej i przymknął oczy.
–Korzystam z okazji, że Lisa wyszła do przyjaciółki. Ostatnio nie robi tego zbyt często. Właściwie od wydania tamtego brukowca. Dopiero od tygodnia chodzi do szkoły. - Każde słowo niemal cedziła przez zęby. Widać oboje mieli dziś wisielcze nastroje. - Jest źle. Bardzo źle. Tłumaczenia gazety, ani nawet twoje, nie wpłynęły na dzieciaki ze szkoły. W ich oczach Lisa jest... Sam wiesz. Chcę jej pomóc, ale nie umiem.
–Madlen, wiesz przecież, że to nie ja zrobiłem te zdjęcia, nie ja wystawiałem się na widok wszystkich, nie ja kazałem im je publikować. Pokazywanie się ze mną niesie ryzyko. Poza tym, zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, by jak najmniej na tym ucierpiała. Sprawa w sądzie odbędzie się za dwa tygodnie. Przyjedziesz z nią?
–Oczywiście! Nie zostawię jej w takim momencie. - Rzuciła z pretensją. - Zresztą Bill, ja nie o tym mówię. Nie winię cię za samo ukazanie się zdjęć. Ale musimy sobie kilka rzeczy wyjaśnić. To, co na nich jest, nie pozostawia wątpliwości. Uważasz, że nie masz mi nic do powiedzenia? - Mężczyzna milczał. - Kleiłeś się do niej. Piliście alkohol. Co to wszystko ma znaczyć? Naprawdę nie zamierzałeś mi tego powiedzieć? Wszyscy złożyliście jakiś pieprzony pakt milczenia?! To jest moja córka, Bill! Ja o takich rzeczach powinnam wiedzieć pierwsza! Zachowałeś się jak gówniarz, próbując to zatuszować! – Milczał, bo wiedział, że kobieta ma rację. Dziwił się każdego wieczoru, że wbrew oczekiwaniom, wciąż nie zadzwoniła i nie zrobiła mu afery. To musiało w końcu nadejść. – Nie udawaj, że nagle zaniemówiłeś. Powiesz mi, co się tam stało?
–Nie powiedziała mi, kim jest, ani ile ma lat. Ewidentnie kusiła, flirtowała, a ja byłem po alkoholu i męczącym dniu. Podobała mi się, jest do ciebie podobna, a ja mam do takich kobiet słabość. Gdybym wiedział… Mad, ja nie jestem chory. Nie wiedziałem, że to moja córka.
–Poszliście do łóżka? – Jej głos się załamał. Bill tak owijał w bawełnę, że miała czas, by snuć kolejne tragiczne domysły.
–Mad, do cholery, nie poszliśmy! Ani ona, ani ja, nie byliśmy, aż tak pijani. – Krzyknął. – To była jej zemsta. Uświadomić mi, że jestem dupkiem. Poszliśmy do pokoju, niezła z niej aktorka, swoją drogą warto z nią porozmawiać o… No o seksie, Mad. Po prostu… Ale między nami do niczego nie doszło. W pewnym momencie wykrzyczała mi wszystko, a potem… Potem się rozpłakała. Resztę historii znasz, zająłem się nią i zadzwoniłem do ciebie. Miała ci wszystko powiedzieć, uznała, że to najlepsze wyjście.
–W rezultacie wcisnęliście mi jakąś bajeczkę, w której nie było ani słowa o całej tej imprezie! – weszła mu w słowo – Nie bez powodu dzieci chroni się przed czymś takim. Widzisz jakie to ma skutki.
–Nie rozmawiaj ze mną, jak moja matka. Nie jestem dzieckiem, mamy po tyle samo lat…
–Jestem jej matką, Bill. I nic nie jest istotne, kiedy dzieje jej się krzywda.
Nie odpowiedział. Miał w zanadrzu kilka niemiłych ripost, ale postanowił zaprzestać tej bezsensownej dyskusji.
-Mad, przepraszam. Nie wiedziałem, że to ona, ale i tak zawiodłem sam siebie. Może dlatego pozwoliłem jej samej to załatwić. Żeby nie musieć patrzeć ci w oczy, mówiąc o tej chorej sytuacji. – Zrobił pauzę i głośno westchnął. Po raz kolejny przetarł twarz dłonią i zlustrował pokój w poszukiwaniu paczki papierosów. Kiedy znalazł szybko odpalił jednego i zaciągnął się tytoniowym dymem. – Znów jestem w twoich oczach podłym dupkiem?
-Nie wiem… Ja się po prostu o nią martwię. Ona chyba potrzebuje teraz ciebie.
-Moim zdaniem potrzebuje zmiany otoczenia. Wiem, że nie popierasz opuszczania szkoły, ale przemyśl opcję przedłużenia jej jakiegoś weekendu, albo przerwy świątecznej. Masz na to sporo czasu, to tylko propozycja… Musi się wyluzować i zobaczyć, że cały świat nie żyje tymi zdjęciami. Właściwie to nikt o tym nie mówi, prócz tych zagorzałych i pamiętliwych gówniarzy z jej szkoły.
-Kiedy będziesz mógł się z nią zobaczyć?
-Przyjedźcie wcześniej na rozprawę, możecie też dłużej zostać. Zorganizuję wszystko tak, żeby mieć dla was czas. Chcecie tu spędzić tydzień, dwa… Dla mnie to bez różnicy. - Oboje byli spokojniejsi. Ich głosy się zniżyły, były przyjemniejsze, choć wciąż wyczuwało się miedzy nimi napięcie.
-Dobrze. Nie przeproszę cię za to wszystko… Myślę, że ci się należało. Mimo wszystko… - Mężczyzna cicho się zaśmiał. – Do zobaczenia.
-Pa, Mad.

^^  ^^  ^^  ^^

Autobus powoli sunął ciemnymi ulicami Monachium, kiedy za oknem lał deszcz. Pogoda w tym mieście rzadko bywała ładna, nikt więc nie był zdziwiony, że tutejsza jesień dawała się mieszkańcom we znaki.
Czarnowłosa dziewczyna przytulała do siebie drobniejszą blondynkę, która na pierwszy rzut oka wyglądała, jakby spała. Albo była pijana… Nikt się nad tym nie zastanawiał, ludzie ukradkiem spoglądali w ich stronę, ale nie wykazywali większego zainteresowania. Anonimowość jest jedną z zalet wielkiego miasta.
- Dziękuję. – Mruknęła zachrypniętym głosem dziewczyna, odsuwając się od swojej przyjaciółki. – Potrzebuję kogoś, bo sama powoli wariuję.
- Lisa, nie dziękuj. Od tego są przyjaciele. – Czarnowłosa odparła z wyrzutem, uderzając ją w ramię. Uśmiech rozjaśnił jej twarz, która wcześniej wyrażała niepokój. Martwiła się o przyjaciółkę. Miała świadomość, że nie mogła nic zrobić, była bezradna. Można było próbować wszystkiego, a Lisa i tak przeżywała w szkole piekło. – Czekałam, kiedy zadzwonisz. Wiedziałam, że musisz sama to przetrawić. Teraz będzie już tylko lepiej.
- Wiem. – Patrzyła w okno, tym stałym od tygodni, wypranym z emocji spojrzeniem.
Nie wiedziała, czy to już depresja. Nie zgodziła się na wizytę u psychologa, a szkolny pedagog nie bardzo jej pomógł. Ludzie chcieli wierzyć, że Bill jest jej sponsorem. A informacja, że jest jej ojcem, tylko podsycała kolejne plotki.
Cały świat podobno o tym zapomniał. Zajął się inną sensacją. Ale jej szkoła nie. Tu nie uczy się wiele osób, o których pisze się w gazetach. Właściwie, Lisa jest jedynym takim przypadkiem.
Może już dawno wszyscy uznali to za bujdę, ale co z tego, jeśli zawiść przysłaniała kilku osobom rozsądek. Chcieli oczernić ją tylko dlatego, że jej zdjęcia ukazały się w gazecie? Że zna jakąś gwiazdę? Nie potrafiła zrozumieć głupich komentarzy na korytarzu, tych okropnych spojrzeń i pogardy w oczach niektórych nauczycieli. Miała dość i marzyła tylko o tym, by wynieść się z tego miejsca, zmienić szkołę i zacząć od zera.
Z Billem.
- Gina organizuje domówkę w następny weekend. Jesteśmy zaproszone. – Rzuciła od niechcenia Sarah. Nie chciała być nachalna i wyciągać ją z domu siłą. To nie była żadna metoda. Przyjaciółka od razu odwróciła się w jej kierunku.
- Zaprosiła nas, czy raczej ciebie? – Spojrzała na nią spod uniesionych brwi.
- Powiedziała, że byłoby miło, gdybym przyszła i mogę zabrać ciebie i Nathana. – Rzuciła, nie patrząc na przyjaciółkę. – Nie wszyscy są przeciwko tobie. Większość nie wierzy w te bzdury, tylko ty nawet tego nie zauważasz. – Blondynka milczała. – Musisz zapomnieć i żyć dalej.
- W przyszłym miesiącu będzie sprawa w sądzie. – Zmieniła temat.
- I wtedy wszystko wróci do normy?
Lisa odpowiedziała długim westchnięciem. Nie chciała nic obiecywać. Nie wiedziała, czemu nie może przejść z tym do porządku dziennego. Nie chciała przyciągać niczyjej uwagi, nie lubiła robić zamieszania wokół własnej osoby.
Wszystko działo się bez jej zgody i bez jej udziału, wbrew niej samej. Czuła, że znowu straciła kontrolę i nie umiała zapanować już nawet nad samą sobą.

^^  ^^  ^^  ^^

Duży mahoniowy stół zajmował ponad połowę miejsca w prostokątnej sali. Trzy ściany były szare, jedna natomiast, cała przeszklona, dawała możliwość obserwacji niemal całego centrum Hamburga. Prócz jednego obrazu, pokój był zupełnie pusty i surowy.
Mężczyzna nerwowo uderzał palcami w stół, obserwując grę świateł na jego blacie. Nie znalazł tu nic innego, bardziej wartego jego uwagi. W zamyśleniu na jego usta wkradł się uśmiech.
- Długo jeszcze będziemy czekać? – Mężczyzna o siwych włosach nie ukrywał zdenerwowania. Rzucił czarnowłosemu poirytowane spojrzenie, kiedy ten leniwie oderwał się od lustrowania stołu.
- A skąd mam wiedzieć? Jesteśmy bliźniakami jednojajowymi, a nie syjamskimi. Żyjemy oddzielnie. – Odparł beznamiętnie. Dziś nic nie mogło wyprowadzić go z równowagi, nawet fakt, że przez swojego brata siedział tu bezczynnie już dwadzieścia minut.
- Tom, coś ci się stało? – Zielonooki mężczyzna spojrzał na niego i niemal jednocześnie się zaśmiali. – Nie pytam o nic więcej. – Dodał szybko.
- Cieszę się, że jesteście w dobrych nastrojach, ale współpracujemy z wieloma artystami i nie możemy czekać na jedną osobę cały dzień.
- Wyluzuj. Do tego da się przywyknąć. Zresztą, Bill i tak rzadko się spóźnia. – Blondyn jak zwykle zachowywał stoicki spokój. Kiedy zauważył, że nie wywarł żadnego wrażenia na poddenerwowanym mężczyźnie, wrócił do pisania sms`a.
- Poza tym, jeśli coś ci nie odpowiada, ktoś inny może się nami zająć. Ewentualnie możemy zmienić wytwórnie.
Mężczyzna zapowietrzył się i w ostatniej chwili powstrzymał złośliwy komentarz. Wiele słyszał o tym zespole, ale sądził, że skoro są już dorosłymi ludźmi, to zachowują się adekwatnie do wieku. Tymczasem z opisów wynika, że od piętnastu lat są identyczni.
Trzymają ze sobą i ciężko wkupić się w ich łaski. Ale podobno jeszcze gorzej jest wtedy, kiedy się kłócą…
- Co się dzieje, chłopcy? – Do sali wpadła niska kobieta. Burza czarnych loków okalająca jej twarz wdzięcznie podskakiwała przy każdym kolejnym kroku. Położyła teczkę na stole i zmierzyła wszystkich swoim radosnym spojrzeniem. – Coś nie tak, panie Eckstein?
Prawie zaczerwienił się ze złości. Burknął coś w odpowiedzi i wyszedł, trzaskając drzwiami.
- Chyba żona mu nie daje. – Skomentował Georg. – No co!? – Wykrzyknął, kiedy kobieta spojrzała na niego z powątpiewaniem.
- Jest po prostu znerwicowany. – Rzucił Gustav, przeciągając się.
- A co mu właściwie zrobiliście?
- Nic. Nie robimy afery z powodu spóźnienia Billa.
Kobieta usiadła z dala od swoich rozmówców. Mierzyła ich uważnym wzrokiem i cały czas się uśmiechała. Tom dopiero po kilku minutach spojrzał w jej kierunku. Nie na długo. Nie odzywał się, nie chciał wracać do nieszczęsnego incydentu z trasy koncertowej.
- Tom – jej głos był niepewny – mogę prosić cię o krótką rozmowę, kiedy wszystko już tutaj załatwimy?
- Tak, myślę, że znajdę chwilę. – Odparł beznamiętnie.
Nie minęło piętnaście minut, a do sali wpadł blondyn. Zamknął za sobą drzwi i ze świstem wypuścił powietrze z ust, dopiero potem rozglądając się po pomieszczeniu.
- Przepraszam, że tak późno, ale miałem małe problemy. – Rzekł, podchodząc do reszty zespołu. – Nie zdążyłem nawet zapalić. – Mruknął niezadowolony. Podał mężczyznom rękę, a potem posłał radosny uśmiech Melanie. Dziewczyna odpowiedziała mu tym samym. Bill odruchowo spojrzał na brata. Ucieszył się, że nie wyszedł z formy – menadżerka nie zauważyła, że jego uśmiech jest wymuszony. Nie miał zamiaru robić problemów, skoro Tom go o to poprosił, ale jego kontakty z tą kobietą nigdy nie będą już takie, jak dawniej. Chciała zniszczyć rodzinę jego bliźniaka, takich rzeczy się nie zapomina.
- Jasne. Teraz Ecksteina gdzieś wcięło i dla odmiany będziemy musieli czekać na niego.
Mężczyźni płynnie z tematów zawodowych zeszli na rozmowę o swoich rodzinach, co było dla nich niemal rytuałem. Od kiedy ich życie zmieniło bieg i to kobiety, a potem dzieci, wyszły na pierwszy plan, uwielbiali rozmowy o koncertach, fanach, samochodach, czy imprezach, przeplatać tymi na temat swoich ukochanych kobiet i pociech. Georg miał córkę, która była jego oczkiem w głowie. Syn Gustava robił już pierwsze kroki na drodze muzycznej – kilka miesięcy temu dostał gitarę. Teraz jednak większość uwagi perkusisty i jego żony skupiała się na Lilianie, która miała przyjść na świat za niecały miesiąc.
Bill nie czuł się przez to gorszy, czy osamotniony. Przyjaciele nigdy nie dawali mu ku temu powodów. Nawet, kiedy rozmowa nie bardzo go dotyczyła, a on sam niewiele miał do powiedzenia w danym temacie, lubił ich słuchać. Może to było banalne, ale potrafił cieszyć się ich szczęściem. Zawsze fascynowało go zniecierpliwienie na ich twarzach, na kilka dni przed końcem trasy. Albo ich oczy, podczas rozmów z żonami. Sam wciąż marzył o właśnie takiej rodzinie.
Ostatnio, szczególnie podczas trasy, rozmowy skupiały się głównie na nim i jego córce. Mężczyźni wspominali nie tylko imprezę, na której widzieli Lisę, ale również Mad i całe zamieszanie wokół ich związku. Dobrze pamiętali, jak długo Bill przeżywał to rozstanie i jak bardzo był bezsilny wobec ówczesnej ekipy zespołu. Tak naprawdę to właśnie przez nich stracił szansę na bycie ojcem.
Melanie siedziała z boku i udawała, że zajmuje się czymś na swoim tablecie. Bill co jakiś czas zerkał w jej kierunku i widział znudzenie i najprawdopodobniej smutek na jej twarzy. Nie było mu jej szkoda. Nie miał zamiaru jej współczuć. To, co chciała zrobić, było jego zdaniem nie tylko nieprofesjonalne, ale również zwyczajnie podłe. Nie raz widywała się z Camillą i dziećmi Toma. Gitarzysta bardzo wspierał ją na drodze kariery zawodowej, zresztą nie tylko jemu podobał się jej upór i zapał do pracy. A ona zawiodła. Przyjaciele nie zawodzą.
Dźwięk sms`a na chwilę wyłączył Toma z rozmowy. Wyjął telefon i spojrzał na wyświetlacz, a jego oczy powiększały się z każdą sekundą. Bill automatycznie spojrzał na brata.
- Mecky, zmywamy się. – Blondyn posłał mu niezrozumiałe spojrzenie. – Gordon napisał, że mama postanowiła zrobić nam niespodziankę i za dwie godziny będzie u mnie w domu.
- O, pani Kaulitz nadjeżdża! – Zaśmiał się Georg. Wszyscy w zespole znali i bardzo lubili matkę bliźniaków. Nie zmieniało to jednak faktu, że takie wizyty nigdy nie były przypadkowe. Musiała zobaczyć artykuł…
W drzwiach minęli Ecksteina, który najprawdopodobniej przez zaskoczenie, automatycznie odpowiedział „do widzenia”. Dopiero po chwili, stojąc naprzeciwko pozostałej części zespołu na nowo zaczerwienił się ze złości i siarczyście przeklął.

6 komentarzy:

  1. Ja już się wypowiadałam, ale wypowiem się jeszcze raz. A co! Nie wolno? Żonie pana Ka. wszystko wolno! Tak więc, przede wszystkim bardzo fajna harmonia nastrojowa w tym odcinku, jak już wspominałam xd Wiesz o co mi chodzi :D Poza tym to chyba jeden z najlepszych odcinków, wiesz? Widać, że włożyłaś w to jakoś więcej siebie xd Czuć te chęć, motywację i w ogóle. Dobra, bo ja wgl zaczynam pisać, jak jakaś podrzędna czytelniczka, a nie Twoja przyjaciółka <3 Najbardziej podoba mi się ostatni wątek xd Też się już wypowiadałam co do tego ;D Więc będe się powtarzać xd A! No i mówiłam Ci o moim pomyśle co do Toma i Camilli, a własciwie Camilli i menadżerki TH XD Więc przypominam Ci o tym! xd Bo to mogłoby być fajne xd Przemyśl :D Wiesz, że wątki z Tomem i Camillą wszystkim się podobają, a nie tylko mi! xd No. xd ;**
    Też Ci napiszę dobranoc xd ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytając to jak się chłopaki zwinęli to mam wrażenie, że ich mama to jakiś tyran. No sorry, ale jeżeli 30paroletni faceci wypadają z ważnego spotkania, bo mama przyjechała, to albo się jej boją, albo są mamisynkami. Jestem ciekawe co powie Simone na zdjęcia Billa, mam nadzieje, że wszystko rozejdzie się po kościach.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. oj oj :D coś czuje że mamusia popali :D hehe ciekawe czekam dalej

    OdpowiedzUsuń
  5. Super odcinek i zgodzę się z wcześniejszymi komentarzami że dałaś siebie, i widac że wszystko jest bardzo idealnie napisane.... Czekam na nexta Caroline

    OdpowiedzUsuń
  6. Oooo, Siimooooneee!!! Hehe, to albo będzie śmiesznie, albo dramatycznie. Ale na 95% śmiesznie XD Mimo prawdopodobnego powodu, dla którego przyjedzie, to myślę, że wyjdą z tego tylko dobre rzeczy :3 na pewno się babcia z wnuczką polubią XD Albo nie... ależ byłoby świetnie, gdyby jednak nie! Troszkę dramatyzmu by się przydało, czyż nie? :3 Ale żeby nie zrobić z tego komedii i walić tekstów typu 'jak się ubierasz, młoda damo?! co to za makijaż?!! włóż cieple kapcie, bo się przeziębisz!!!' xD Tak czy siak Lisy trochę żal... No nic. Czekam na nexta i pozdrawiam! c:

    OdpowiedzUsuń