niedziela, 22 grudnia 2013

Dwudziesty



Grube zasłony w głębokim kolorze czerwonego wina nie przepuszczały do pokoju zbyt wiele promieni słonecznych. Panował półmrok, w którym jednak bez trudu można było dostrzec dwie postacie leżące na łóżku. Byli nadzy i nieskrępowanie przytulali się do siebie.
Ich przyspieszone oddechy zakłócały ciszę. Powietrze pachniało jeszcze namiętnością, było gęste i gorące.
Mężczyzna bawił się włosami kobiety, która przytulała się do jego torsu. Głowę ułożyła wygodnie w zagłębieniu jego szyi. Słyszała przyspieszone bicie jego serca, które również powoli się uspokajało.
Rozsądek kazał im wstać i wrócić do codziennych czynności, jak na dorosłych ludzi i rodziców jednocześnie przystało. Serce jednak miało co do tego zupełnie odmienne zdanie.
Tak naprawdę nic w tym momencie nie musieli. Dzieci spędzały weekend u rodziców Camilli. Uwielbiały tam przebywać. Oczywiście nie zdarzało się to zbyt często, to rodzice a nie dziadkowie powinni zajmował się dziećmi, jednak ten weekend był wyjątkowy.
Dokładnie w sobotę minęło jedenaście lat od ich ślubu. Krótko byli narzeczeństwem, ale decyzja o małżeństwie nie była spontanicznym wybrykiem i po latach mogą z całą pewnością stwierdzić, że była właściwa. Niespełna miesiąc po pierwszej rocznicy ślubu na świat przyszedł Nick i tak z każdym kolejnym rokiem ich szczęście rosło i rosło...
Byli dumni z tego, co udało im się stworzyć.
– Tom, powinniśmy wstać. - Rzekła Camilla, na przekór głosom w swojej głowie. - Może zrobię nam jakiś obiad?
– A może dasz się zaprosić do restauracji? - Mężczyzna spojrzał w jej zielone oczy, które w niego wlepiła. - Masz jakieś życzenia, księżniczko?
– Taak – odrzekła przeciągle i odsunęła się od niego. - Jestem głodna, Tom. Wstajemy.
Mężczyzna roześmiał się, ale posłusznie podniósł się do pozycji siedzącej.
– Ale wrócimy? - Zastrzegł.
Kobieta uśmiechnęła się tylko pod nosem. Nie musiała odpowiadać, to było oczywiste.
Przy trójce dzieci dom rzadko bywał pusty, a praca Toma jeszcze bardziej wszystko komplikowała. Korzystali więc z tego weekendu, jak tylko mogli. Potrzebowali bliskości po tak długiej rozłące...

Kobieta stała pod przeszklonym prysznicem. Powolnymi ruchami obmywała swoje ciało, wdychając zapach swojego ulubionego, grapefruitowego żelu pod prysznic. Gęsta maź nie tylko cudownie się pieniła, ale wypełniała swoim niebiańskim zapachem całe pomieszczenie na kilka godzin. Nie mówiąc już o ciele kobiety... Jej mąż uwielbiał, kiedy wchodziła do sypialni zaraz po prysznicu i razem z nią w pokoju pojawiał się ten słodki i jednocześnie świeży zapach.
Kobieta zupełnie odpłynęła myślami. Nie martwiła się niczym, nie rozwiązywała ani nie rozpamiętywała problemów, pozwoliła swojemu umysłowi całkowicie się wyłączyć. Stąd wziął się cichy pisk, kiedy ktoś nagle ułożył dłonie na jej talii. Odwróciła się i ujrzała brązowe oczy tuż naprzeciwko swojej twarzy. Na ustach poczuła ciepłe wargi swojego męża. Ułożyła dłonie na jego torsie i oddała się temu powolnemu, spokojnemu pocałunkowi.
–Jak ty pięknie pachniesz... - Wymruczał, układając swoja brodę na jej głowie. Był sporo wyższy i obojgu jak najbardziej to odpowiadało.
–Codziennie mi to mówisz.
–I codziennie podoba mi się to bardziej. - Zaczął składać drobne pocałunki na jej ramieniu. Oboje wiedzieli, do czego ta sytuacja zmierza. - Mógłbym spędzić tak z tobą resztę życia.
–Ale jesteś tatą, a to łączy się z innymi obowiązkami, panie Kaulitz.
Kobieta odsunęła się od niego. Znów robiła coś wbrew sobie. Nie pozwoliła mu na kontynuowanie tej przyjemnej pieszczoty, a w geście protestu skrzyżowała ręce na piersi.
–Oczywiście, ale dziś dziadkowie przejęli obowiązki. Teraz trzeba się wyluzować i zadbać trochę o nasze małżeństwo, pani Kaulitz. - Zbliżał się powoli do swojej żony.
–Tom, daj spokój.
Niekontrolowanie jego mina delikatnie zrzedła. Oboje lubili ten rodzaj bliskości i właściwe nie rozumiał, czemu teraz mieliby nie wykorzystać tak sprzyjających warunków. Zwykle rozumieli się bez słów i dzięki temu nigdy nie dochodziło do tak nieprzyjemnej sytuacji, kiedy jedno z nich musiało drugiemu czegoś odmawiać...
- No nie patrz tak na mnie! - Roześmiała się kobieta. - Zbyt często chowaliśmy się tutaj, kiedy dzieciaki były w domu. To miejsce już zawsze będzie naszym ostatnim ratunkiem, więc dziś nic z tego, albo znajdziesz dogodniejsze miejsce, albo będziemy cały wieczór oglądać filmy. Swoją drogą, przygotowałam na dziś kilka fajnych, potem ci pokażę. A teraz idziemy się ubrać i jedziemy na ten obiad. Jest już po 15, wiesz?
Mężczyzna podążył wzrokiem za kobietą. Wyszła spod prysznica, owinęła się ręcznikiem i jeszcze na moment się do niego odwróciła. Jej uśmiech był wciąż tak samo piękny, jak przed laty, kiedy zobaczył ją pierwszy raz. Puściła mu oczko i wyszła z pomieszczenia zmysłowo kołysząc biodrami, a on był pewien, że robiła mu to na złość.
Z każdym dniem kochał ją bardziej, próbując zrozumieć, czym zasłużył sobie na takie szczęście.

^^  ^^  ^^  ^^

Przeszklone drzwi nowoczesnego biurowca zaskakująco dobrze odcinały wnętrze budynku od miejskiego hałasu. Mężczyzna wszedł pewnym krokiem i w pośpiechu skinął głową i uśmiechnął się niemrawo do starszej już kobiety, siedzącej za kontuarem. Pani Miller była miłą kobietą, która mimo swojego wieku była bardzo żywiołową osobą, a Bill już podczas ich pierwszego spotkania przypadł jej do gustu.
Budynek wydawał się być bardzo surowy, odstraszał zimną bielą ścian, czernią podłóg i połyskującym gdzieniegdzie metalem. Kiedy dotarł na odpowiednie piętro przeszedł przez kolejne przeszklone drzwi i tym samym, przeniósł się do zupełnie innej rzeczywistości.
W niewielkim, acz przestronnym korytarzu było bardzo przyjemnie. Ciemna wykładzina była wyraźnie wyczuwalna po stopami, ściany od dołu były w kolorze stonowanego bordo, wyżej natomiast miały ciepły, kremowy odcień. Pełno było obrazów w ramach z ciemnego drewna, a w kącie stały rośliny, które nadawały pomieszczeniu czegoś w rodzaju przytulności i ciepła.
Po prawej były dwie pary drzwi, Bill jednak podążał do przodu. Na końcu małego korytarza znajdowało się mniejsze pomieszczenie, które służyło jako recepcja. Za dębowym biurkiem siedziała młoda kobieta. Na oko miała 25 lat i była naprawdę bardzo ładna. Duże niebieskie oczy podkreślone były ciemną kreską, pełne usta miały krwisty kolor, tak samo jak jej paznokcie. Biała koszula opinała się na jej zgrabnym ciele, a ołówkowa spódnica podkreślała jego dolne partie. Wysokie, klasyczne czarne szpilki stukały o drewnianą podłogę – miła wykładzina tylko witała klientów i choć nie można było narzekać na wystrój tego miejsca, Bill osobiście uważał, że przeniesienie tego detalu na całe biuro byłoby świetnym posunięciem. Dodawało ciepła i poczucia bezpieczeństwa, sprawiałoby, że człowiek nie czułby się tak bardzo przytłoczony tym, co się tu dzieje.
Bill nienawidził wizyt w tym biurze, ale jak na złość bywał tu regularnie.
- Dzień dobry, panie Kaulitz. Mecenas już na pana czeka. - Mężczyzna odpowiedział uśmiechem i podążył do gabinetu.
Kobieta, a w oczach blondyna młoda dziewczyna, wskazała mu dłonią drzwi. Robiła to z pewną manierą, która towarzyszyła każdej z pracownic tego biura. Od początku korzystania przez Billa z usług tej kancelarii, była to już dwudziesta trzecia. Liczył, od kiedy zauważył dziwną zależność. Za każdym razem, kiedy tu przychodził witała go inna dziewczyna, ale każda go znała i witała z taką samą serdecznością. Każda kolejna przypominała jakimś detalem poprzednią…
Zrozumiał dopiero po trzech latach. Spotkał tu kobietę po czterdziestce, typową szarą myszkę, która nie pracuje zawodowo i dawno już pozbyła się jakichkolwiek marzeń. Była przygaszona i przytłoczona, nie do końca mógł określić czym. Jej ubrania nie należały do tanich, ale ich dobór wprost krzyczał „Tylko na mnie nie patrz”. Bill zupełnie jej nie oceniał, ale kiedy zauważył, jak zwraca się do niego aktualna pracownica biura, wyczuł, że coś jest nie tak. Kiedy weszła do gabinetu, młoda dziewczyna z wyczuwalną ironią wytłumaczyła, że to „żona szefa”.
Wtedy wszystko było jasne. Zrobiło mu się żal kobiety, która pewnie jeszcze dwadzieścia lat temu miała marzenia, ambicje, ale utknęła w małżeństwie, które tylko ją pogrążało. Bill był pewien, że jej mąż ją zdradza, a zmiany pracownic widocznie wprowadzały w jego życie nieco urozmaicenia.
Od tamtego momentu podchodził do niego z większym dystansem, choć tak naprawdę od początku wiedział z kim ma do czynienia…
- Dzień dobry. – Przywitał się blondyn.
Był dziś ubrany nieco bardziej elegancko. Potrafił porzucić swój niekonwencjonalny styl, kiedy wymagała od tego sytuacja. Ubierając się jak zwykle wygalałby w tym biurze, jak wyrwany z zupełnie innej bajki. Lubił być oryginalny, ale to jego zdaniem byłaby już czysta groteska.
- Czekałem na pana, panie Kaulitz. – Gestem ręki wskazał mu krzesło. Bill już wiedział, kto uczy te dziewczyny tego gestu. Wszystkie były piękne, eleganckie, miłe… Naprawdę bogaty starzec był szczytem ich marzeń?  
Mecenas Sander prowadził jego prywatne sprawy, jak i sprawy zespołu, od kilkunastu lat. Biuro, w którym się znajdowali było tym samym, w którym przed laty zrzekł się praw do swojego własnego dziecka, czyniąc z Lisy półsierotę. Przestał dla niej istnieć wraz z podpisaniem jednego papierka. Od tamtego czasu mężczyzna, który spisał ową umowę, niewiele się zmienił. Farbował włosy, co Billowi wydawało się strasznie zabawne. On malował włosy, kiedy chciał coś zmienić, robił to, bo mu się to podobało. A mecenasa poznał na tyle by wiedzieć, że jego wizyty u fryzjera są motywowane wyłącznie strachem. Uciekał przed starością i farbując swoje włosy z siwych na brąz udawał, że czas stanął dla niego w miejscu.
Nie stanął, i każdy to widział. No, chyba prócz tych młodych dziewczyn, które zatrudniał.
- Sporządziłem już pozew, który po pańskim zatwierdzeniu prześlemy do redakcji brukowców. Wcześniej mailowo skontaktowałem się z pańskim zespołem i, jak pan zapewne wie, w Internecie pojawiły się sprostowania plotki. Zdjęć niestety nie uda nam się usunąć, wie pan dobrze, jak to wszystko działa… - Jego ton był bardzo protekcjonalny. Nie był ani współczujący, ani w ogóle jakikolwiek. Mężczyzna kojarzył się Billowi z robotem pozbawionym uczuć.
- Dobrze. Mogę zobaczyć pozew? – Zapytał rzeczowo, nie chcąc przedłużać swojej wizyty w tym miejscu.
- Oczywiście. – Podał mu czarną teczkę. – Wszystko jest dokładnie tak, jak pan chciał. Oskarżenie jest raczej nie do podważenia, nie wybronią się, szczególnie, że nie pokusili się o wymazanie twarzy kobiety. Jak pan prosił, jest ono wytoczone również w jej imieniu. Dostanie pan odszkodowanie, kobieta ze zdjęcia również. Postaramy się, by opiewało ono na… - Tłumaczył, swoim monotonnym tonem.
- Starczy. – Przerwał Bill. Nie zależało mu na sztucznej grzeczności, nigdy nie starał się okazywać mecenasowi jakiejś szczególnej sympatii.  – Liczę na to, że wszystko przebiegnie sprawnie i bezboleśnie.
- Oczywiście. – Zapewnił. – Ale pozwolę sobie dodać, tak zupełnie osobiście, że ta dziewczyna jest zjawiskowa. Chyba warto było zaryzykować i teraz pomęczyć się trochę z tymi szmatławcami, Panie Kaulitz? – Jego niski śmiech wywołał grymas na twarzy blondyna. – Tylko nie wiem, czy jest sens, żeby to pan wykłócał się przed sądem o odszkodowanie dla tej małolaty. To może źle wpłynąć na wizerunek zespołu oraz pana prywatnie. Oczywiście liczę na to, że wszystko odbędzie się po cichu i o to się staram.
- Pozwoli pan, że już pójdę. – Zignorował go i ruszył do dębowych drzwi. W ostatniej chwili jednak się odwrócił. Spojrzał na zdezorientowanego mecenasa. – Zajmuje się pan sprawami zespołu oraz moimi osobistymi, bo jest pan dobry w swoim fachu. Nie chcę jednak oceniać pana, jako człowieka. To, że tu przychodzę nie znaczy jednak, że jest pan moim znajomym i może pan pozwalać sobie na takie dygresje. – Nacisnął na klamkę i uśmiechnął się do niego w ten sztuczny, wyuczony sposób. – Niech pan nie mierzy wszystkich swoją miarą, mecenasie. Do widzenia.
Wyszedł. Odpowiedział na pożegnanie dziewczyny i dopiero kiedy zbiegł po schodach na sam dół biurowca pozwolił sobie na siarczyste przekleństwa wypowiedziane pod nosem. Nienawidził ludzi, którzy innych traktują jak rzeczy. Bawią się nimi, liczy się dla nich tylko cielesność. Mają gdzieś duszę człowieka, jego uczucia, myśli… W ten sposób niszczą każdą osobę, którą spotykają na swojej drodze.
Wsiadł do samochodu i dotarło do niego, że dokładnie to samo zrobił z Kate, a Kate z nim. Udawali, że nie mają uczuć. Tylko emocje, te proste, które były na wierzchu. Nie sięgali głębiej, bo to byłoby zbyt bolesne. Oboje byli poranieni, mieli za sobą historie, do których nie chcieli wracać, a one wbrew ich woli cały czas ich prześladowały.
Zamknął oczy, wziął głęboki wdech, a potem ze świstem wypuścił powietrze. Podniósł powieki i jego oczom ukazał się telefon. Bał się tego widoku, bo wiedział, co zaraz zrobi, ale nie był pewien, czy jego decyzja jest słuszna.
Wybrał numer i czekał, aż ktoś odezwie się po drugiej stronie. Czekał długo. Wiedział, że w końcu odbierze, tylko potrzebuje na to czasu. Wcale go to nie dziwiło.
- Halo? – Słyszał, jak próbowała udawać pewną siebie.
- Cześć. – Banalne, jak na początek rozmowy z kobietą, z którą spędziło się tak wiele czasu.
- Witaj, Bill. – Walczyła ze sobą. Oficjalny ton byłby bardziej wiarygodny, gdyby nie drżenie jej głosu, które nie umknęło jego uwadze. - Coś się stało?
- Nie. Właściwie to nie. – Odparł. Chciał zaproponować spotkanie, ale nie mogło mu to przejść przez gardło. Ociągał się z powiedzeniem czegoś konkretnego, jak dziecko które musi przyznać się mamie do tego, że potłukło drogi wazon albo szybę samochodu… - Właściwie to tak, stało się.
- Co?
- Chciałbym się z tobą spotkać.
- Po co? – Zmieniła nastawienie i mimo, że serce kazało jej krzyknąć „tak”, próbowała ukryć swój entuzjazm, jak najgłębiej.
- Porozmawiać. Katerina, to wszystko potoczyło się bardzo… źle. Nie chcę, żeby pozostała między nami tylko ta nieprzyjemna atmosfera.
- Dobrze. – Zgodziła się, bez większych problemów. – Tylko teraz jestem w Azji. Służbowo. – Uzupełniła po chwili.
- Jasne. Po prostu daj znać, kiedy wrócisz, dobrze?
- Ok. – Nastała między nimi chwila ciszy. – To wszystko, Bill?
- Tak. Dziękuję. Do zobaczenia, Kate.
- Do zobaczenia.
Mężczyzna odłożył telefon i minęło jeszcze kilkadziesiąt sekund, zanim ruszył. Musiał ochłonąć. Odważył się… Teraz po prostu muszą porozmawiać. Zobaczy na czym stoi i wtedy okaże się, czy Kate jest tą, z którą spędzi resztę życia.
Bo na pewno gdzieś na świecie każdy ma swoją drugą połówkę, tak? Wystarczy tylko ją znaleźć… Tylko tyle.

^^  ^^  ^^  ^^

Salon pogrążony był w ciemnościach, momentami robiło się jaśniej za sprawą telewizora, na którego ekranie wyświetlał się jakiś film. Był to romans z rodzaju tych głębokich, psychologicznych, których akcja nie jest ani wartka, ani zajmująca.
Muzyka była genialna i to chyba właśnie dzięki ścieżce dźwiękowej film zyskał aprobatę Toma. Camilla nie była jednak tak entuzjastycznie nastawiona. Z lekkim powątpiewaniem obserwowała parę młodych ludzi, którzy od momentu spotkania wiedzieli, że są sobie przeznaczeni i właściwie, od wtedy byli już razem. Po prostu byli, nie robili nic konkretnego, przemieszczali się tylko wymieniając się co chwila krótkimi anegdotami z życia, smutnymi wspomnieniami, albo czymś nieco bardziej podniosłym, przez co film przez chwilę wydawał się ciekawy.
- Skarbie… - Rzekła przeciągle brunetka.
- Hm…? – Tom zwrócił na nią wzrok na dosłownie sekundę, potem dalej bacznie obserwował ekran.
- Może darujemy sobie oglądanie tego filmu, co? – Podniosła głowę z jego ramienia i zaczęła się kręcić. W końcu usiadła na kolanach, bokiem do telewizora, wbijając oczekujące spojrzenie w męża, który zdecydowanie nie poświęcał jej tyle uwagi, ile ona uważała za słuszne. Odstawiła popcorn na szafkę stojącą za sofą.
- Przecież sama go wybrałaś. – Zaśmiał się, sięgając po kukurydzę. – Jest naprawdę dobry. – Dorzucił z pełnymi ustami.
Kobieta posłała mu niezadowolone spojrzenie, ale on już dawno wpatrywał się w ekran telewizora. Pogrzeb chomika. Cudownie. Naprawdę idealny film na rocznicę ślubu.
Camilla nie chciała czekać. Wiedziała, że jej mąż jest artystą, stąd wrażliwość na sztukę, do której pewnie zaliczał się ten film, ale nie dawała za wygraną. Dziś Tom ma być wyłącznie jej mężem, koneserem sztuki filmowej może zostać jutro.
- Toom… - Rzuciła ponownie.
Mąż objął ją ręką w pasie. I tyle, żadnej innej reakcji.
Zbliżyła się do niego i pocałowała w policzek, potem składała drobne pocałunki niżej, schodząc powoli na szyje i w okolice obojczyków.
- Tom… - Ponowiła próbę. Widziała, że go to bawi. Przestał już skupiać się na filmie i czekał w napięciu na jej kolejne kroki.
Dobrze, że nie była feministką. Lubiła od czasu do czasu o niego zawalczyć, nawet jeśli się z nią droczył. W ich związku panowała idealna równowaga, każde z nich miało swój wkład w ich wspólne szczęście.
Camilla sprawnie przeniosła się na jego kolana. Zaczęła całować jego szyję, ale szybko jej się to znudziło. Podniosła się i spojrzała mu w oczy. Widziała wyraz jego twarzy i była pewna, że jej mąż jest zachwycony.
- Będziesz tak siedział? – Zapytała, a ten tylko wzruszył ramionami i posłał jej chytry uśmiech.
Brunetka włożyła ręce pod jego luźną, czarną koszulkę i po chwili ją zdjęła. Uwielbiała jego umięśniony tors i ramiona. Kontynuowała składanie pocałunków na całym jego ciele, stopniowo schodząc niżej. Co chwila spoglądała na jego twarz i za każdym razem coraz wyraźniej widziała, jak ze sobą walczy, by nie przejąć kontroli nad sytuacją. Kobieta wzięła jego dłonie i ułożyła je na swoich pośladkach. Po chwili nieco się od niego odsunęła, nadal siedząc na jego kolanach.
- Nie przeszkadzam ci w oglądaniu? – Uśmiechnęli się do siebie.
Rozpięła mu rozporek. Następnie zajęła się swoimi ubraniami. Zdjęła koszulkę, wstała na chwilę by pozbyć się spodni.
- Przepraszam, chyba zasłaniałam ci ekran.
- Nie, nie. Jest w porządku. – Odrzekł, udając zajętego filmem. Camilla nie wiedziała czemu, ale ta sytuacja jej się podobała. To ona decydowała, co i kiedy się dzieje, a twarz jej męża była dowodem na to, że wszystko robi, jak należy.
Kobieta usiadła na niskim, przeszklonym stoliku, który stał tuż przed sofą i zdjęła stanik. Tom przestał udawać, że ogląda film i skupiał się już tylko na swojej żonie. Ta pochyliła się i zaczęła zdejmować mu spodnie, w czym Tom chętnie jej pomógł. Chwilę później również jego bokserki leżały gdzieś na podłodze, razem z resztą ubrań.
Ponownie wdrapała się na jego kolana i tym razem jej usta odnalazły jego wargi. Zamknęła oczy i powoli zagłębiała się w namiętnym pocałunku, podczas którego Tom również się uaktywnił. Znów, tym razem bez niczyjej pomocy, ułożył swoje dłonie na jej pośladkach, kciukami zahaczając o koronkową bieliznę, której Camilla jeszcze nie zdążyła się pozbyć.
Całowali się z ogromną pasją, jak gdyby wcale nie byli małżeństwem z ponad dziesięcioletnim stażem. Dłoń kobiety bezwiednie powędrowała w stronę krocza męża. Tom, czując jak kobieta obejmuje jego przyrodzenie uśmiechnął się i po chwili głośno westchnął.
W pewnym momencie Camilla poczuła, że się unosi. Otworzyła oczy, by skontrolować sytuację, ale zrezygnowała z przerywania pocałunku i rozluźniła się na nowo. Wzdrygnęła się i odsunęła od męża dopiero wtedy, kiedy poczuła przeszywające zimno na plecach. Leżała na szklanym stoliku, a Tom opierał się łokciami i wisiał nad nią spoglądając w jej oczy.
Teraz to on zaczął całować jej szyję i dekolt. Jednocześnie jedną dłonią zsunął bieliznę, która po chwili podzieliła los pozostałych ubrań.
- Tom… - Jej oddech był ciężki i przyspieszony, z trudem zachowywała resztki rozsądku. Mężczyzna podniósł wzrok odnajdując jej spojrzenie. – Masz prezerwatywę?
- Koniecznie? Przecież dzisiaj nawet… - Zaczął mężczyzna, ale Camilla szybko mu przerwała.
- Tom, proszę cię.
Nie musiała mówić nic więcej. Wstał i szybko sięgnął portfel, który leżał na szafce za sofą. Wyjął prezerwatywę i wrócił do żony.
Szybko wrócił do poprzedniej pozycji, a stolik nieznacznie się zachwiał. Mężczyzna poczuł, jak kobieta momentalnie się spina.
- Myślisz, że ten stolik to dobry pomysł? – Zapytała, miedzy kolejnymi pocałunkami.
- Jeśli to zły pomysł, złożymy reklamację. Teraz proszę cię, Kocie, nie zajmuj się meblami. – Odparł, walcząc z opakowaniem prezerwatywy.
Jego żona przyglądała się temu z niecierpliwością, zupełnie zapominając o szklanym stoliku i możliwych konsekwencjach ich zabaw na nim. Na jej twarz wpełzł lekki uśmiech, gdy opakowanie w końcu ustąpiło, a Tom mógł założyć zabezpieczenie od razu powracając do pieszczot. Nachylił się nad nią całując czule jej usta, następnie przechodząc do innych części jej ciała. Wiedział co lubiła więc potrafił też idealnie trafić w jej czułe punkty. W nagrodę otrzymywał jej ciche pomruki zadowolenia, które niesamowicie go satysfakcjonowały. Uwielbiał doprowadzać ją do szaleństwa dotykiem swoich warg, języka i dłoni, które tak sprawnie poruszały się po jej ciele od wielu lat. Kobieta nie była mu dłużna. Masowała delikatnie jego gładką skórę. Jej ręce wędrowały po jego plecach, ramionach i torsie już automatycznie. Teraz, gdy leżała pod nim zupełnie naga, bez żadnych zmartwień mogła całkowicie poddać się rozkoszom, jakie jej oferował.
Jej palce zacisnęły się na ramionach męża, kiedy poczuła jego dłoń błądzącą między jej udami. Uśmiechnął się pod nosem, czując jak paznokcie brunetki mocniej wbijają się w jego skórę przy każdym ruchu dłoni. To był najlepszy dowód na to, że sprawiał jej przyjemność. Czuł, jak coraz bardziej drży pod wpływem jego dotyku. Jej spojrzenie było już lekko zamglone i nieprzytomne, ale i tak zdążyła wbić je znacząco w jego osobę.
Nie potrzebował niczego więcej na zachętę, ani też nie zamierzał się nad nią znęcać. Złapał obydwie ręce czarnowłosej, stanowczo umieszczając je za jej głową i splatając je ze swoimi.
Westchnął cicho z zadowoleniem, gdy kobieta sama rozsunęła swoje nogi unosząc je lekko, aby umiejscowić je na jego biodrach. To był jednoznaczny ruch z jej strony, po którym to on całkowicie przejął inicjatywę gwałtownie w nią wchodząc. Jęknęła głośno, gdy tylko poczuła go w sobie. W tym samym momencie Tom zaczął poruszać się w niej, nadając jednocześnie bardzo szybkie i stanowcze tempo. W pomieszczeniu słychać było tylko ich nienaturalne oddechy, krótkie pojękiwania i ciche skrzypienie stolika, który na szczęście nie ucierpiał poza tym, że lekko przesunął się do tyłu, czego nawet nie spostrzegli.
Ich dłonie zacisnęły się na sobie jeszcze silniej, gdy obydwoje poczuli zbliżającą się rozkosz. Nie minęła chwila, a po salonie rozniosły się ich ostateczne jęki świadczące o wspólnym spełnieniu. Tom zakończył wszystko kilkoma sprawnymi ruchami po czym mógł swobodnie opaść na swoją partnerkę oddychając głęboko.
- I po filmie – usłyszał koło ucha jej przepełniony satysfakcją głos.
- Kocham cię, kobieto. – wymamrotał całując ją w dekolt. – Jesteś cudowna. – uniósł głowę spoglądając jej w oczy.

6 komentarzy:

  1. <3 <3 <3

    *.* *.* *.*

    <3 <3 <3

    CZY TRZEBA DODAWAĆ COŚ WIĘCEJ!?

    Tak no coś tam o Billu było xd Hmm... xd Tak no dobrze, że tam załatwił te sprawę z Lisą xd No... xd

    Ahh... Chcę za 20 lat... Nie, za 10 góra! Też mieć taką rocznicę ślubu i taki seks na szklanym stoliku w salonie przed tv ^^

    Tworzysz moje marzenia <3

    OdpowiedzUsuń
  2. HAHAHAHAHAHAH 'teraz proszę cie, Kocie, nie zajmuj się meblami' - pewnie, jak stolik nie wytrzyma, to jakiś beznadziejny ten mebel! W sumie śmiesznie by było, jakby faktycznie nie wytrzymał XD Kurde, ta część z Tomem i Camillą była tak przepiękna... zwłaszcza kocówka, ale nie w sensie, że seks tylko to, co jej palnął na końcu - to było taaaakie urocze!!! :3 Mniej przyjemna kwestia Billa - no cóż, oficjalne sprawy załatwił, jest ok. Trochę mi się smutrno zrobiło, jak czytałam o tym, że za pomocą jednego podpisu zrzekł się Lisy. Ale czas naprawić błędy, czyż nie? No i ta Kate mnie ciekawi. No, tyle ode mnie, czekam na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dołączam do grona czytelników. Spędziłam dzisiaj kilka godzin na czytaniu tej historii i naprawdę można się wciągnąć. Mam nadzieję, że będziesz pisała dalej! Lubię opowiadania, które nie polegają na relacji fan-idol, może dlatego, że sama piszę coś o mniej więcej takiej tematyce i nie chcę mieć porównania. Umiejscowienie Twojej historii 10 lat do przodu i w dużej części uwzględniającej relacje Billa z córką i Toma z żoną, a nie tylko Billa ze swoją partnerką spowodowało, że zostaję na dłużej :) Szukam sobie opowiadań, które są całkowicie inne od mojego, a przy okazji nie są twincestami czy innymi gejowskimi tworami :P Twoje właśnie takie jest - inna historia, a na dodatek bardzo dobrze pisana.
    W połowie pierwszego rozdziału, gdy Lisa powiedziała, że ma wystarczająco dużo lat, by nie posądzono Billa o bycie pedofilem byłam pewna, że opowiadanie będzie historią ich związku, w którym będą nieświadomi, że Bill jest jej ojcem. Wbiło mnie wtedy w krzesło, ale wszystko potoczyło się jednak inaczej :D
    Chciałabym jednak zwrócić uwagę na kilka szczegółów, które może nie wpływają znacząco na historię, ale troszkę drażniły podczas czytania:
    - Sukienka Lisy. TEGO wieczoru była czarna, dwa dni później Bill mówi, że była czerwona.
    - Dzieci Toma. wiek: 10, 5, 3 (później zmieniłaś na pół roku), a w pewnym momencie piszesz, że Camilla wyprawia dzieci do szkoły.
    - Tom pyta, jak tam syn radzi sobie w szkole, na co Cam odpowiada, że w tym roku trochę się obija. Pytanie zadane dzień po powrocie Toma z trasy, a wrócił w swoje urodziny - 1 września. Syn nawet nie zdążył jeszcze pójść na rozpoczęcie roku.
    - Bill czeka na zaproponowaną przez Mad kawę, po czym ona stawia przed nim filiżankę, a on dziękuje jej za herbatę. I to dwa razy było o tej herbacie, która miała być kawą.
    - Lisę określasz jako blondynkę, więc zgłupiałam, gdy w pewnym momencie zaczęłaś pisać o niej jako o brunetce.
    - Bill i Lisa wracają z jej szkoły do domu. Nie zjedli na mieście, bo jak mówi Lisa, mama na pewno czeka w domu z odgrzewanym obiadem. Po czym od razu gdy wchodzą do domu Lisa mówi, że mama kończy o siedemnastej i za dwadzieścia minut powinna wrócić.
    - Zdarzało się, że w jednym zdaniu użyłaś dwóch czasów, jedna część w czasie przeszłym, jedna w teraźniejszym np. "Siedzenie u kogoś w salonie było więc dla niego sytuacją tak dziwną i niespotykaną, że czuł się bardzo nieswojo, co również nie jest u niego normalne."
    - Wyłapałam kilka literówek (Bila przez jedno L, użycie czasownika w formie żeńskiej, gdy chodziło o któregoś z chłopaków no i kilka takich, których nie pamiętam)
    Ale to tylko poprawki kosmetyczne, które nie zaburzają odbioru całej historii :) Widać, że spowodowane są tym, że piszesz na bieżąco i praktycznie od razu publikujesz to, co napisałaś. W żaden sposób nie odrzucają mnie od opowiadania i będę czekała na kolejne części :)
    Aż serce mięknie, gdy czytam o Billu w roli ojca dla nastoletniej dziewczyny... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło zobaczyć tu kogoś nowego! ;)
      Błędów jest wiele, ale to pewnie dlatego, że niewiele zaplanowałam, większość wątków wprowadzam pod wpływem impulsu. Czasem dobrze czegoś nie przemyślę i potem niestety wychodzą takie kwiatki. Poza tym publikuję w dużych odstępach czasu i jestem roztrzepana ;p
      Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej, pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Zauroczyłaś mnie swoim opowiadaniem. Tego nie można nazwać czytaniem... to... odczuwanie, życie. Twój styl jest tak doskonały, że wręcz płynę, gdy czytam, nie umie nawet napisać jak wspaniale piszesz. Czytanie wątków z Tomem nigdy nie było tak przyjemne. Jego życie... takie prawdziwe, realne, piękne.
    Wspaniałe jest to, że chociaż w opowiadaniu umieszczasz wielu bohaterów, to nie są oni wciśnięci na siłę. Tylko jeszcze bardziej dodają realności tej historii.
    To jeden z najlepszych fanfick`ów jaki czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  5. super piszesz a te opowiadanie to fenomen ;d

    OdpowiedzUsuń