poniedziałek, 15 lipca 2013

Czternasty



Ciemne chmury przesuwały się leniwie po niebie, właśnie zasłaniając księżyc, kiedy mężczyzna wysiadł z samochodu. Wreszcie był w domu. Z ulgą odetchnął i przeciągnął się, musiał się w końcu wyprostować i rozruszać zdrętwiałe kończyny. Z przyjemnością uzmysłowił sobie, że za moment wejdzie do swojego domu, a już jutro przywita się ze swoimi dziećmi. Nie mógł się nacieszyć myślą, że za dobre 20 minut, po zdjęciu z siebie wygniecionych i nieświeżych ubrań oraz naprawdę ekspresowym prysznicu, wejdzie do swojej sypialni, położy się w swoim łóżku i przytuli się do swojej żony. Jest u siebie.
Kiedyś nie wierzył, że między nim a jakąś kobietą może powstać tak silna więź, że będzie ją kochał, tęsknił za nią, a przy podejmowaniu decyzji, będzie zastanawiał się, co zrobiłaby ona. Teraz nie musiał już wierzyć, po prostu to czuł. Spotkał taką kobietę, która rzuciła na niego urok i rozkochała w sobie bez pamięci. Nigdy nawet przez moment, mimo wielu rozterek, nie żałował, że tego pamiętnego dnia, przed ołtarzem, w obecności ponad dwóch setek gości, powiedział „tak”, bo choć może nie spełniał tej przysięgi bez zarzutu, to całym sobą starał się być jej wierny.
Rozmyślając o swojej żonie zdążył wziąć prysznic. Zachowywał się tak cicho, jak tylko było to możliwe. Nie miał siły na rozpakowywanie rzeczy, których większa cześć i tak ma zostać dostarczona dopiero po jutrze – wyprana, wyprasowana i gotowa do włożenia do szafy. Zdębiał, kiedy po wejściu do sypialni zastał żonę, bynajmniej pogrążoną we śnie. Leżała na łóżku, oświetlona ciepłym, żółtym światłem z niewielkich nocnych lampek. Cały obraz nie byłby niczym nadzwyczajnym, gdyby nie fakt, że była prawie nago. Miała na sobie tylko i wyłącznie koronkową bieliznę w kolorze czerwonego wina i czarne szpilki. Jej wzrok mówił wszystko, a mężczyzna był tym zachwycony. Od razu odzyskał energię.
- Camila, nie spodziewałem się takiego przywitania. – Rzucił wchodząc do środka. – Jest przed pierwszą, myślałem, że śpicie.
- Dzieci i owszem – śpią. Ja nie chciałam czekać do rana. – Wytłumaczyła. Mężczyzna podszedł bliżej. Miał na sobie tylko bokserki, bo tak zwykle sypiał. – Poza tym, Kochanie, ta godzina jest szczególna.
- Szczególna? – Zapytał. Przewertował w głowie wszystkie zakodowane wcześniej wydarzenia, nic ważnego w jego życiu nie działo się o pierwszej w nocy.
- Tom, może nie chodzi dokładnie o godzinę, ale o dzień. – Mężczyzna rzucił jej kolejne pytające spojrzenie. Nie chciał psuć tej przyjemnej atmosfery, ale naprawdę nie miał pojęcia, co jego żona wymyśliła. – Skarbie, od godziny mamy wrzesień, pierwszy wrzesień. – Wyjaśniła. – Wszystkiego najlepszego, Kochanie!
Mężczyzna od razu się uspokoił i rozpromienił. Przez całe zamieszanie z trasą zupełnie zapomniał o swoich urodzinach. Może gdyby na ostatnim koncercie skupiał się bardziej na fanach, niż na bliskim powrocie do domu, to zauważyłby transparenty z życzeniami. Zakodował sobie w myśli, że musi jutro spotkać się z Billem, a potem zbliżył się do żony, by móc wreszcie wziąć ją w objęcia. Ona miała jednak nieco inne plany, i kiedy tylko nachylił się nad nią, przyciągnęła go do siebie i rzuciła na łóżko, od razu wpijając się zachłannie w jego malinowe usta. Puściła go dopiero, kiedy obojgu zaczynało brakować oddechu. Głośno dyszeli, będąc nadal bardzo blisko siebie. Kobieta obejmowała jego kark i nie zamierzała kończyć tej nocy na jednym pocałunku.
- Czekaj… Camila… ja nie mogę… Musimy porozmawiać. – Wydyszał mężczyzna. W pierwszej chwili poczuł się wspaniale, szczególnie po tak długiej rozłące, natomiast nie brakowała wiele, by przypomniał sobie feralny pocałunek w hotelowym pokoju. Musiał jej powiedzieć. Nie umiał całować jej ust, mając w głowie obraz swojej menadżerki, całującej go z taką samą pasją.
- O czym? – Zapytała zbita z tropu. Oddaliła się od niego i nagle jakby zmalała. Cała jej pewność siebie i seksapil zniknęły, a pojawił się okropny lęk. Jej cera wydawała się mniej promienna a drobne zmarszczki jakby wyraźniejsze.
- Camila… To nie była moja inicjatywa. Ja od razu to przerwałem… Nie wiem, czemu i jak do tego doszło, po prostu nie rozumiem… To był moment.
- Tom, do cholery, powiedz mi, co się stało! – Wybuchła. Nie mogła już dłużej siedzieć i słuchać jego tłumaczeń. Nie wiedziała, czego się spodziewać – zdrady, jakiegoś przestępstwa, jakiejś ogromnej tragedii? Zachowywał się, jakby co najmniej kogoś zabił.
- Ona mnie pocałowała. To znaczy, Melissa. To był moment… Od razu powiedziałem jej, co o tym myślę. Nie będę się z nią już spotykał sam na sam, ani rozmawiał o nas. Zawiodła moje zaufanie. Chcę, żebyś wiedziała, że… - Kobieta ni stąd ni z owąd przerwała jego monolog pocałunkiem. Z pasją niemniejszą niż kilka minut temu zamknęła jego usta swoimi i całowała, jakby to był ich ostatni pocałunek w życiu.
- Kocham cię, Tom. – Wyznała, kiedy przestali na chwilę zatracać się w pocałunku. – Uwielbiam cię. Wiem, że mnie kochasz, ufam ci, a ta siksa nie może nam zaszkodzić. – Wyrecytowała, patrząc mu prosto w oczy. – A poza tym obściskiwał mnie jakiś gburowaty striptizer na wieczorze panieńskim Agness. I wiesz co? Jakkolwiek dobrze by wyglądał, cokolwiek pięknego by do mnie mówił, jakkolwiek by mnie dotykał, przy tobie jest po prostu nikim, Tom.
Mężczyzna milczał wyraźnie zdziwiony. Przed wyjazdem ich relacje były nieco chłodniejsze, niż zwykle, oboje musieli odreagować wcześniejsze problemy. Widocznie rozłąka okazała się najlepszym lekiem. Uświadomili sobie, jak wiele dla siebie znaczą.
- Potwornie tęskniłam, nie zostawiaj mnie teraz. Nawet na chwilę. – Dodała.
- Nawet nie wiesz, jak ja za Tobą tęskniłem. – Odparł. Tym razem to on popchnął ją delikatnie, tak, że opadła na pościel. Pochylił się nad nią i patrzył w jej roziskrzone oczy. – Uwielbiam Cię taką.
Kobieta uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Oboje tęsknili za takimi chwilami, brakowało im iskry, która na nowo rozpali w nich prawdziwy ogień. Pogładziła go po policzku. Mężczyzna zaczął składać czułe, drobne pocałunki, na jej ustach. Słyszał jej wesoły śmiech i czuł jak jej dłonie obejmują jego kark.
Nieważne, ile lat są ze sobą, mógłby dotykać jej ciała i całować jej usta dzień w dzień i nigdy mu się to nie znudzi.
Zatracali się w kolejnym pocałunku, nie istotne było to, która jest godzina, że będą musieli wstać z samego rana, by zrobić dzieciom śniadanie i zaprowadzić je do szkoły, a najmłodszymi zwyczajnie się zająć, nie mając tym samym nawet chwili wytchnienia. Tom przecież obiecał, że po powrocie do domu to on pójdzie z nimi do szkoły, a potem ich z niej odbierze, że spędzą razem cały dzień.
Bycie ojcem było proste, kiedy ma się przy boku żonę, która we wszystkim wspiera swojego męża.

^^  ^^  ^^  ^^
Wysoki blondyn wbiegł na szkolny korytarz i stanął na samym jego środku. Spojrzał na swój ogromny, złoty zegarek i dokładnie zlustrował pełen ludzi hall. Z jego obliczeń wynikało, że trwa właśnie lekcja. Coś zdecydowanie poszło nie tak…
Starał się zachowywać naturalnie i nie wyróżniać się z tłumu, ale nie było to jednak tak proste, jak mogłoby się wydawać. Sporych rozmiarów, ciemne okulary, włosy ułożone w artystyczny nieład, względnie obcisłe spodnie, jak na przeszło trzydziestoletniego mężczyznę i skórzana kurtka… Był za elegancki i za drogo ubrany, by udawać ucznia oraz za modny i przesadnie luźny, by brać go za nauczyciela. Chcąc nie chcąc skupiał na sobie spojrzenia prawie wszystkich osób, będących na tym nieszczęsnym korytarzu.
- Aaa! – Tak, to musiało się w końcu stać. Głośny krzyk był tym, czego mężczyzna się spodziewał i był nawet zdziwiony, że czekał na to aż 5 sekund. – To Bill Kaulitz!
Zaraz po tym zapanowała cisza, by następnie powoli na nowo pojawiał się szum cichych rozmów, tym razem już na jego temat. Kilka osób głośno pisnęło i już wiedział, że zbliża się chmara żądnych zdjęć i autografów nastolatków. Zdjął okulary i przykleił na twarz firmowy uśmiech.
Od czasów, w których byli wielką gwiazdą nastolatków sporo minęło. Trochę mniej minęło od okresu, w którym ich gwiazda przygasała. Teraz na nowo odrodzili się, jako dojrzali i naprawdę utalentowani muzycy. Ich nowa menadżerka, ale także płyta, chyba najlepsza w historii, robiły swoje. Dziś Tokio Hotel było największą dumą Niemiec i  każda Niemka chciała choć raz spojrzeć w oczy któremuś z muzyków. Robili karierę na całym świecie, ich rozpoznawalność wzrosła kilkukrotnie, jednak stosunek do nich również. Nikt za nimi nie biegał, nie śledził, chyba że sami wystawiali się na widok potencjalnych fanów, tak jak Bill w tym momencie.
Ostatnią osobą, która chciała autograf, była niepozorna, niska brunetka. Była uroczo nieśmiała, a swoje imię musiała powtórzyć kilkukrotnie, bo mówiła tak cicho, że Bill mimo starań, nie potrafił jej zrozumieć.
- Hej, dam ci ten autograf, jak powiesz mi, gdzie znajdę Lisę Brose, taką blondynkę, ma 17 lat. – Dziewczyna spojrzała na niego wystraszona. Uśmiechał się, starając się dodać jej otuchy, bo czuł, że ona wie, gdzie znaleźć jego córkę, ale stres nie pozwalał jej otworzyć ust. Miał ochotę nią potrząsnąć, ale przecież nie wypadało tak robić z fanką… - Znasz ją?
- Tak.  – Odparła. No świetnie… Mężczyzna powoli tracił cierpliwość, kiedy rozbrzmiał dzwonek. Widocznie stał tu dość długo, że doczekał się kolejnej lekcji. Może to i lepiej, wystarczyło iść teraz do sekretariatu szkoły, zapytać która to lekcja i w której sali zajęcia ma jego córka… A wcześniej jeszcze, w której ona właściwie jest klasie… Potem tylko znaleźć odpowiedni numer i… I reszta będzie totalną improwizacją.
- Dobrze, poradzę sobie. Trzymaj. – Rzucił Bill, nie chcąc dłużej maltretować nieśmiałej nastolatki.
- Chodzimy razem do klasy! – Wypaliła nagle. Mężczyzna już chciał odchodzić, zawrócił jednak i spojrzał na nią raz jeszcze. – Mamy niemiecki, niech pan pójdzie za mną.
Mężczyzna znów się uśmiechnął i ruszył w jej kierunku. Ludzie nadal na niego spoglądali, ale robiło ich się coraz mniej, więc miał więcej spokoju. Doszli pod salę z napisem „JĘZYK NIEMIECKI”, ale pod nią nikogo już nie było.
- Mogę wiedzieć, czemu pan jej szuka? – Zapytała.
- To prywatna sprawa. – Odparł. – I nie musisz mówić do mnie pan, po prostu Bill. Wejdziemy?
Dziewczyna tylko kiwnęła twierdząco głową i zapukała do drzwi. Otworzyła je i stanęła na progu.
- Przepraszam za spóźnienie, profesor Zimmermann. – Rzuciła i wbiegła do klasy zajmując miejsce. Nikt nie zauważył, że zaraz po niej do klasy zajrzał mężczyzna. Drzwi znajdowały się w samym kącie klasy, na ścianie równoległej do tablicy. Nauczycielka akurat coś na niej notowała, a uczniowie, pilnie lub nie, przepisywali owe notatki.
- Przepraszam. – Rzekł nagle mężczyzna, zwracając na siebie uwagę wszystkich w klasie. – Dzień dobry. Czy mogę porwać na chwilę Lisę Brose? – Zapytał. Nie patrzył na nauczycielkę, co właściwie było wskazane, ale na Lisę. Widział, jak po przejściu pierwszego szoku, wyraz jej twarzy staje się coraz bardziej radosny. Nie czekała nawet na odpowiedź nauczycielki. Wstała i pobiegła w jego kierunku, od razu rzucając się w jego ramiona.
- Bill! – Krzyknęła, przytulając go mocno. Mężczyzna oddał uścisk i zaśmiał się pod nosem. Również tęsknił, ale myślał, że takie sceny z udziałem rodziców, przy kolegach z klasy, nie są czymś pożądanym.
- My na moment przepraszamy. – Rzucił, wychodząc za drzwi, rzecz jasna z Lisą.
- Myślałam, że już nigdy się nie odezwiesz! – Prawie krzyknęła. Nie wierzyła w to, co się dzieje. Zdążyła już pogodzić się z myślą, że ich spotkanie było tylko jednorazowym epizodem.
- Lisa, skąd ty wzięłaś takie bzdury?
- Miałeś dzwonić, przyjechać… Czekałam dwa miesiące i nic. – Przygasła.
- Nie masz telewizji, ani Internetu? – Zapytał rozbawiony. – Lisa, miałem trasę koncertową. Przez prawie dwa miesiące byłem wszędzie, tylko nie w Niemczech. Nie miałem czasu na spotkanie, więc nawet nie dzwoniłem, bo i tak musielibyśmy czekać. Wczoraj w nocy wróciłem i jestem.
- Wczoraj? I ty jesteś na nogach?
- Lisa, spokojnie. – Położył jej dłonie na ramionach. – Chciałem w końcu się z tobą zobaczyć. Wiem, że to początek roku, ale możesz się stąd wyrwać?
Dziewczyna tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi i wróciła do klasy. Mężczyzna usiadł na ławce i czekał. Wiedział, że Lisa zrobi wszystko, żeby spędzić z nim czas. Cieszył się, że oboje tego chcą. 
^^  ^^  ^^  ^^ 
- Ułożona panna Brose ma za sponsora najbogatszego faceta w kraju! – Lisa zmierzyła wzrokiem dziewczyny z klasy, które natomiast z nieukrywaną nienawiścią i najprawdopodobniej zazdrością spoglądały na nią , udając że się śmieją. Chciały jej dopiec, ale nie wychodziło im to najlepiej. Uśmiechała się cały czas i żadne słowa nie mogły tego zmienić. Szła prosto do swojej nauczycielki, która ze srogą miną siedziała za biurkiem.
- Profesor Zimmermann, chciałabym zwolnić się z lekcji. – Rzekła od razu. Nie miała czasu na owijanie w bawełnę, ani długie tłumaczenia. Bill czekał!
- Chciałabyś się zwolnić? A niby z jakiej racji miałabym ci na to pozwolić, panno Brose? – Kobieta mierzyła ją wzrokiem znad starych i niemodnych okularów. Otworzyła dziennik, co było dobrym znakiem.
- Mój tata po mnie przyjechał. – Powiedziała z nieukrywaną dumą. Uśmiechnęła się w kierunku dwójki przyjaciół, którzy siedzieli oniemieli. Nie wierzyli, że to się może stać, chcieli pomagać jej pozbierać się, po takim zawodzie, a nagle okazuje się, że Bill Kaulitz jednak nie zawiódł. Przyjechał do niej.
- Tata? Gdzie? – Zapytała kpiąco.
- Moim ojcem jest Bill Kaulitz, pani profesor. – Wytłumaczyła szybko. Kobieta mogła teraz sprawdzić to w dokumentach, co zniszczyłoby jej plany, ale Lisa była pewna, że nie będzie jej się chciało.
- Idź. – Rzekła kobieta, i zamknęła dziennik, co było ostatecznym symbolem jej zwycięstwa.
- Dziękuję, pani profesor. Do widzenia. – Rzekła przymilnym tonem i ruszyła po swoje rzeczy. – Mówiłam! – Szepnęła jeszcze do przyjaciółki, zbierając z ławki swoje rzeczy, po czym biegiem wyszła za drzwi.
- Nie będziesz mieć przeze mnie problemów? – Przywitało ją pytanie.
- A jak mama będzie zła, to z nią porozmawiasz?
- Jasne, Lisa. Biorę wszystko na siebie. A teraz chodź, pokażesz mi wszystkie swoje…
- Bill Kaulitz?! – Wysoki krzyk przerwał im rozmowę. – Czy mogę autograf?
- Oczywiście. Dla kogo? – Zapytał uprzejmym tonem, uśmiechając się przepraszająco do Lisy. To miał być ich dzień, ale byli przecież świadomi wszystkich konsekwencji odwiedzin publicznej szkoły.
- Dla Margaret. – Odrzekła dziewczyna, ledwie trzymając się na nogach. Lisa widywała ją czasem na korytarzu, ale nigdy nie była tak szczęśliwa. – Przy okazji, wszystkiego najlepszego, panie Kaulitz. Dziękuję i miłego dnia! Kocham Tokio Hotel.
Dziewczyna w podskokach ruszyła w dalszą drogę po szkolnym korytarzu, oni natomiast szybko skierowali swoje kroki do głównego wejścia i pobiegli do samochodu, który wydawał się być rajem.
- Czemu ja nic nie wiem?! – Wykrzyknęła dziewczyna, przerywając głuchą ciszę. – Masz dziś urodziny!
- Wiem, spokojnie. – Zaśmiał się chłopak. – Przecież to nic wielkiego.
- Starzejesz się… - Stwierdziła, a ten rzucił jej wątpiące spojrzenie. – Wszystkiego najlepszego… Tato. – Dodała nieco ciszej przytulając go ciepło. Mężczyzna zdębiał. Nie spodziewał się takich życzeń… To był najlepszy prezent, jaki mógł dostać. 



Hm... Udanych wakacji? :D

10 komentarzy:

  1. Bill stary cep xD I nie było seksu no! ;( Wgl pierwszy raz nie wiem, co napisać w komentarzu :D O em dżi ;o Ehhh... Nie wyjeżdżaaaaj łehehehehhe ;(( Ekhm xd Po powrocie ma być porządny seks :D Trzeba się w końcu nauczyć kończyć takie wątki xD Jeszcze Bill Cię czeka ];-> Mi się zawsze marzyło, żeby ktoś wyjątkowy przyszedł po mnie do szkoły i wszystkim by szczeny opadły... A Lisa ma to szczęście! ;( Nie lubię jej za to ;( Tak, odbiera mi moje marzenia, które jej się spełniają! ;( FOCH!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skaaarbieeee! xD Mamy takie same marzenia :D
      I wgl już tęsknie ;****

      Usuń
    2. Oooo <3 Ja też! Odliczam dni po cichu :( ;*

      Usuń
  2. Dołączam się to tego marzenia... też tak miałam zawsze <3 ostatni wątek cudowny <3 Jak Lisa nazwała go tatą normalnie aż mi się uśmiech pojawił na twarzyczce :) i zawiodłam się, że seksu nie było! eh.. ;p ogólnie odcinek boski <3 w końcu i u Toma się układa i u Billa... u wszystkich! ;D CZEKAM na kolejny ;D
    BuŹka! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Borze, borze, boooorzeeee liściasty!!! To było takie urocze, to w tej szkole!! <3 Ach, normalnie aż mi się banan na gębie pojawił! Łech, chyba każda z nas miała takie marzenia, nawet ja, by ktoś po ciebie wparował i niech się gapią i podziwiają, a co ^^ Mimo to Lisę dalej lubię XDD No i w ogóle zboczonych czytelników masz, wiesz? :D No nic, ja czekam na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super odcinek i w ogóle nie spodziewałam się takiego powitania od Camilli. A co do Billa i Lisy spotkania w szkole to genialne. Nasz Bill się starzeje... :p Czekam na nexta Caroline ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam Cię do The Versatile Blogger! http://lstokiohotel.blogspot.com/2013/07/i-nominacja-3.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj!
    Nominowałam Cię do The Versatile Blogger.

    http://feelings-smother.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Nominowałam Cię do The Versatile Blogger :)

    karuzeela.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam Twoje opowiadanie, masz lekki styl pisania co w mgnieniu oka przenosi czytelnika w świat Twoich bohaterów. I kiedy tak lekko się tam znajduję, jest po prostu suuuupeeeeerr. Booooożżżeeeeeee ,takiego ojca mieć! Coś cudownego,relacje coraz lepsze(i oby tak dalej), obydwoje coraz swobodniejsi, wierzę,że z czasem będą najlepszymi przyjaciółmi..., świetny pomysł na opowiadanie ,pogratulować i weny życzyć co czynię z dziką przyjemnością. Pozdrawiam i czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń