środa, 3 lipca 2013

Dwunasty




Zadbane kobiece dłonie sprawnie poruszały się po komputerowej klawiaturze. Palce z pomalowanymi na pastelowy róż paznokciami wstukiwały kolejne litery i cyfry, natomiast skupione oczy wpatrywały się w ekran, podczas gdy biały arkusz pokrywał się kolejnymi linijkami biurowej paplaniny.
Nagle w pokoju rozległ się dźwięk pukania i od razu, bez głośnego „proszę” otworzyły się drzwi.
- Nie przeszkadzam? – Lekko posiwiały już mężczyzna, w drogim, lecz jednocześnie dość kiczowatym garniturze wszedł pewnym krokiem do pomieszczenia. Pytanie ewidentnie było tylko zachowaniem pozorów kultury osobistej. Podszedł do kobiety i zza jej ramienia przyglądał się jej pracy.
- W czym mogę pomóc, panie prezesie? – Zapytała przymilnym tonem. Przerwała pracę i odwróciła się w jego kierunku.
- Chciałem zapytać, czy masz już może przygotowane dokumenty, o które cię prosiłem. – Blondynka bez słowa sięgnęła po teczkę, która leżała na biurku i podała mu ją z uśmiechem.
- Miałam przynieść ją panu po lunchu, nie musiał się pan fatygować.
- Och, to żadna fatyga. Chciałem zaprosić panią na lunch. – Kobieta nie dała po sobie poznać, że nagle zrobiło jej nieprzyjemnie duszno. Słyszała różne niepochlebne historie na temat swojego szefa, jednak starała się puszczać je mimo uszu. Okazuje się jednak, że wszystkie te opowieści utknęły jej w głowie i teraz budzą w niej zupełnie bezpodstawny niepokój.
- Nie planowałam dziś wychodzić na lunch, bo jestem dość zajęta… - Odparła, chcąc kulturalnie wywinąć się z czasu spędzonego ze swoim szefem. Nie był on w jej typie i co ważniejsze, był starszy od niej o jakieś dobre 15 lat.
- Nie można się przepracowywać! Nie pozwalam pani. Pójdzie pani na lunch, przerwa jest konieczna. – Zaśmiał się głośno, a kobieta chcąc nie chcąc również szeroko się uśmiechnęła. Dopiero co zmieniła pracę, miała do tego ogromnego pecha. Nie chciała znów robić sobie problemów. W stosunkach ze współpracownikami, a szczególnie z szefostwem była bardzo, ale to bardzo ostrożna.
- Dobrze, skoro pan nalega. – Uległa. Kawa w barze na dole była średnio ciekawą opcją. Pracowała tu niedługo i nie znała kadry, a nie chciała, by wyrobili sobie o niej złe zdanie. Choć, próbowała mieć nadzieję, że lunch z nowym pracownikiem jest firmową tradycją…
- Świetnie. Zatem punkt trzynasta w moim gabinecie! – Zawołał, po czym wyszedł, nie zabierając nawet dokumentów, po które rzekomo przyszedł. Kobieta nie zdołała powiedzieć już nic więcej. Nie chciała zostawać z nim sama, tym bardziej, że od pewnego czasu on ewidentnie był dla niej zbyt miły. 

^^  ^^  ^^  ^^ 

- Jeju, ta sukienka jest nieziemska! – Pisnęła czarnowłosa dziewczyna. Trzymała w dłoniach skrawek ubioru, sprawdzając dokładnie jakość materiału. Robiła to tak delikatnie i subtelnie, jakby to było najdroższe na świecie dzieło sztuki. Blondynka zaśmiała się, widząc że jej przyjaciółka wpadła w trans.
- Też na początku tak zareagowałam, chociaż wiesz. Nie chciałam wyjść na jakieś dzikie dziecko z ulicy. Ale w tym sklepie wszystko było takie jak ta sukienka – po prostu IDEALNE! – Odrzekła, odpowiednio akcentując ostatnie słowo. – Ale kosztowało majątek.
- No a czego się spodziewałaś, Li? To najlepsi projektanci. Ty to masz szczęście, dziewczyno!
- Nie przesadzaj. Dobrze wiesz, jak to wszystko wyglądało. – Mruknęła, a jej entuzjazm gdzieś zniknął.
- Właśnie. Bo wy patrzycie na wszystko , jak zwykłe materialistki. To trochę wygląda, jakby on chciał cię kupić. – Idący obok brunet dołączył się do rozmowy.
- Nie znasz go. – Chłopak podniósł ręce w poddańczym geście i była to jedyna odpowiedź na szorstki ton blondynki, na jaką się zdobył. – Poza tym to nie tak. On naprawdę jest świetny.
- Lisa, my nie chcemy cię dołować… Ale jest połowa sierpnia, a on się nie odezwał. – Czarnowłosa starała się być delikatna. Byli przyjaciółmi od bardzo dawna i nie mieli problemów ze szczerością, nawet tą, która sprawiała ból. Tym razem było jednak nieco inaczej. Bill Kaulitz zachwycił Lisę na tyle, że bali się powiedzieć na jego temat cokolwiek negatywnego. Mijał czas i wiedzieli, że wcześniej czy później będą musieli ściągnąć ją na ziemię. Nie może cały czas żyć marzeniami. Nie odezwał się już półtora miesiąca, a to nie wróży nic dobrego.
- Nie rozumiecie… On jest zapracowany. Poza tym to nie takie proste, bo dawno nie widział mamy i trudno jest przełamać pierwsze lody. Ale ciągnie ich do siebie i to się czuje! – Jej towarzysze spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
- Li, nie możesz żyć czekaniem na jego telefon. – Blondynka tylko przekręciła znacząco oczami i postanowiła zakończyć ten temat.
- Chodźmy na lody. Pracowałem połowę wakacji i teraz potrzebuję odpoczynku, a nie kłótni. – Rzucił chłopak, widząc, że atmosfera robi się ciężka. – Swoją drogą, naprawdę ci ładnie w tej sukience, Lisa.
Blondynka nie zauważyła nawet, jak jej przyjaciółka posłała chłopakowi wymowne spojrzenie. Wzruszył ramionami w odpowiedzi i przyspieszył kroku. Znali się już kilka lat i uwielbiali swoje towarzystwo. Lisa, Sarah i Nathan byli nierozłączni i nikt nie wątpił w ich przyjaźń. Mieli wielu wspólnych znajomych, ale w razie problemów, albo potrzeby zwykłej rozmowy czy spaceru, potrzebowali tylko siebie. Byli niemal jak rodzeństwo, tak zresztą traktowali ich rodzice – nieważne w domu którego z nich się znajdowali, zawsze mogli czuć się swobodnie.

^^  ^^  ^^  ^^  

Brązowa skóra sofy nieprzyjemnie zatrzeszczała, kiedy kobieta na niej usiadła. Na nic zdała się jej delikatność. Mężczyzna, wbrew jej domysłom, a może raczej modlitwom, usiadł tuż obok, w momencie kiedy zdecydowanie zbyt szczupła blondynka, w restauracyjnym uniformie, wyszła z gabinetu, ciepłym głosem życząc im smacznego. Mimo jej starań, Madlen zdołała zauważyć jej uważne spojrzenie. Na pewno cała firma będzie wiedziała, że nowa pracownica je lunch z szefem i to w jego gabinecie… Świetnie!
- Mam nadzieję, że lubisz włoską kuchnię. – Jego głos przypomniał jej, że miała na głowie o wiele gorszy problem. Mianowicie szefa, który przez wiele osób jest posądzany o zbytnie spoufalanie się z pracownikami płci pięknej. Oczywiście nikt jeszcze nigdzie tego nie zgłosił, a plotki zwykle mijają się z prawdą, jednak jego zachowanie było bądź co bądź niepokojące. Jego wielkie łapy sprawiały, że nie mogła nawet patrzeć na jedzenie. Musiała się bardzo wysilić, by nie myśleć o tym, co ten człowiek może jej zrobić.
- A kto nie lubi, panie prezesie. – Odparła miłym głosem ignorując fakt, że dzisiaj jej szef nie zwracał się już do niej na „pani”. Bez żadnych pytań zaczął mówić do niej na „ty”, co ani trochę jej nie uspokajało.
- Och, darujmy sobie te konwenanse! Mów do mnie Stefan, Madlen. – Wszystkie jej obawy powoli się spełniały, tak samo jak jego nogi były coraz bliżej jej nóg. Zbliżał się i to wcale nie subtelnie. Dokładnie widziała każdy jego ruch, co bardzo ją niepokoiło.
- Dobrze, niech będzie. – Spojrzał na nią wyczekująco. – Stefanie. – Dodała, choć nie przeszło jej to przez gardło bez trudu. – Widziałam projekty nowej kampanii reklamowej naszej firmy, zapowiada się świetnie.
- Przestań, Madlen! Mamy przerwę, nie zajmuj sobie myśli pracą. Potrzebujesz odprężenia, widzę jaka jesteś spięta. – Te słowa sprawiły, że denerwowała się coraz bardziej. Nogi miała tak napięte, jakby miało to ją uratować przed molestowaniem ,którego zresztą się obawiała. Ręce trzymała sztywno, na kolanach. Siedziała wyprostowana, próbując nie dać po sobie poznać, że pewność siebie ulatuje z niej jak z przebitego balona. Nie wiedzieć skąd w jej głowie pojawiła się postura Billa, siedzącego na sofie w jej domu… No cóż, on chyba nie obawiał się gwałtu, więc jego wyrachowanie zdecydowanie nie ma żadnego wytłumaczenia. On jest po prostu gburem.
- Jestem tu nowa, próbuję poznać firmę. Poza tym bardzo mnie to ciekawi. – Odparła. Miała pustkę w głowie, chciała jednak uniknąć nieprzyjemnej ciszy, która mogłaby dać mu szansę na wtrącenie jakiejś zdecydowanie nie służbowej uwagi. Nie marzyła o niczym innym, jak o końcu tej cholernej przerwy na lunch!
- Moja droga, w nasze firmie zasady są takie, jak wszędzie. – Cofnął się. Oparł się o sofę i wreszcie odsunął się od niej choć na kilka centymetrów. – Jeśli wiesz z kim i jak porozmawiać, możesz zajść daleko. Jesteś kobietą sukcesu, widzę to po tobie. Ale potrzebujesz pomocy. Możemy sobie pomóc, Madlen.
Jej radość była przedwczesna. Głośno przełknęła ślinę, oczekując dalszej części monologu, którego nie chciała słuchać. Wiedziała, o co mu chodzi. Każdy domyśliłby się, że nie chodzi mu wcale o sumienną pracę nad papierami, ani biurowe nadgodziny. Czekała tylko na niemoralną propozycję, którą widocznie chciał jej złożyć. Nie wiedziała, jak ma zareagować. Przeklinała swoją głupotę, mogła przecież szukać dalej, zamiast przyjmować ofertę pracy w firmie, której prezes ogląda się za spódniczkami. A nawet nie tylko się ogląda… Oczywiście musiała być mądrzejsza…
- Jeżeli chcesz awansować, musisz się liczyć z kilkoma specjalnymi nadgodzinami. Ale myślę, że tak piękna kobieta jak ty świetnie sobie z tym poradzi. – Poczuła na swojej dłoni ciepło, które nie było ani odrobinę przyjemne. Uśmiechnęła się sztucznie, po czym zabrała rękę.
- Jedzmy, to wszystko wygląda tak smakowicie. – Nałożyła na swój talerz trochę warzyw, a do szklanki nalała wody z lodem. Nie chciała komentować jego słów.
Praca była jej potrzebna, bo już dawno temu zdecydowała, że pięćdziesiąt procent z pieniędzy, które Bill im daje, a właściwie już dawno dał, będą wpłacane na konto, które Lisa dostanie w swoje ręce dopiero po zakończeniu studiów. Do tego czasu będą żyły normalnie, a może nawet skromnie. Nie chciała, aby wysokie alimenty w jakikolwiek sposób wpływały na ich życie. Nie chciała, by Bill nawet się z nimi nie kontaktując, mógł zmieniać ich sposób bycia. Nie zarabiała dużo, więc nie będą bogate. Chciała mieć świadomość, że potrafi poradzić sobie sama, że to ona zapewnia sobie i swojej córce dobre i spokojne życie.
Szczególnie teraz, kiedy on znów się pojawił w jej świecie nie chciała bić się z myślami, że wszystko zawdzięcza jego sławie. Wystarczyło, że raz, przed narodzinami dziecka, usłyszała wiele przykrych słów o tym, jak to wie z kim iść do łóżka, żeby ustawić się na całe życie.
Postanowiła walczyć, nawet jeżeli miałoby nie być to łatwe.

^^  ^^  ^^  ^^

Duże i ciężkie drzwi zamknęły się z głośnym hukiem, odcinając tym samym dwie kobiety od głośnej muzyki i innych, niekoniecznie miłych, odgłosów siłowni. Tu panowała zupełna cisza, pomijając rzecz jasna szepty kobiet w zupełnie innej części szatni, szum prysznica z sąsiedniego pomieszczenia i pojawiające się co chwilę trzaskanie małych, metalowych drzwi szafek.
Jedna z nich, szczupła, opalona na brąz blondynka od razu sięgnęła po butelkę wody i rozłożyła się bezwładnie na jednej z ławek. Druga natomiast bez słowa sięgnęła po ubrania i kosmetyczkę. Nie oglądając się na towarzyszkę przeszła w głąb drugiej części szatni, w której mieściły się łazienki.
Po dobrych trzydziestu minutach obie kobiety znów spotkały się w tym samym miejscu, przy tej samej ławce. Odświeżone i przebrane układały włosy i poprawiały makijaż i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie cisza, która między nimi panowała.
- Wiesz, takie treningi to już nie na moje lata. – Zaśmiała się blondynka. – Musimy chyba zacząć grać w tenisa, albo pływać… Co ty na to?
- Czemu nie. – Odparła beznamiętnie kobieta, malując sobie rzęsy.
- Kate… Czy mogę o coś spytać? – Zagadnęła nieśmiało. Chciała zacząć temat już od kilku tygodni, ale nigdy nie miała na to odwagi.
- No? – Spojrzała na nią wyczekująco.
- Co z Billem? – Blondynka nie zdążyła nawet nic dodać, kiedy jej towarzyszka przekręciła oczami i szybko zaczęła wrzucać rzeczy do torby. – Tylko pytam!
- Więc nie pytaj. Co on cię obchodzi? – Burknęła. Podniosła się i ruszyła do drzwi. Blondynka niewiele myśląc poszła jej śladem.
-Ty mnie obchodzisz. Możesz mi o tym powiedzieć, jeśli chcesz. – Mówiła, próbując ją dogonić.
- I wydaje ci się, że chce? Świetny z ciebie obserwator, Mia. – Rzuciła gniewnie. Żadna z kobiet nie zauważyła nawet  głośnego „zapraszamy ponownie” mężczyzny z recepcji.
- Wydaje mi się, że potrzebujesz. Nie zachowuj się jak histeryczka, ile ty masz lat? – Zatrzymały się dopiero na parkingu, przed czerwonym sportowym autem.
- Zdradzał mnie, pasuje? Bill Kaulitz zdradzał mnie z jakąś małolatą, najpewniej nawet niepełnoletnią. Chyba u niego pomieszkiwała. Mały blond-gówniarz, duży biust, płaski brzuch, długie nogi. Jak każda nastolatka. Tyle. Zadowolona?
- Przyłapałaś ich?
- Nie! Jeszcze tego brakowało. Widziano ich razem na imprezie, w dwuznacznej sytuacji. Potem do niego pojechałam i przyszli do domu razem. Szczęśliwi jak cholera! Śmiali się, rozmawiali, jak gdyby nigdy nic! A nagle zobaczyli mnie i miny im zrzedły… - W głowie pojawiały się jej na nowo sceny, które rozegrały się ponad miesiąc temu w jego domu.
- I co ci powiedział? – Zapytała zaciekawiona. Wiedziała, że dla jej przyjaciółki to ogromna tragedia i z naprawdę ogromnym trudem zachowywała powagę. Takie newsy prosto z domów największych gwiazd każdego zaintrygują!
- Praktycznie to… nic. Że to nie tak, jak myślę… - Mruknęła kobieta. – Bo to też jego wina, Mia! Mógł przechodzić do rzeczy. On za każdym razem to rozwlekał, gadał o bzdurach, a ja dostawałam szału. Nie powiedział nigdy nic konkretnego. Teraz się nie odzywa.
- A jak ma się odzywać? Katy, ja wiem, że ty tego do siebie nie przyjmujesz, ale chyba się zakochałaś. On jest gdzieś w Ameryce i obie dobrze o tym wiemy. Ma pracę. I to twój obowiązek, odezwać się do niego po powrocie. – Blondynka patrzyła na swoją przyjaciółkę, jak na małe dziecko. Nie wiedziała, jak może przemówić jej do rozsądku.
- Przemyślę to. – Rzekła urażonym głosem i wsiadła do samochodu.




Dla Ka., bo była grzeczna...

13 komentarzy:

  1. Odcinek dla mnie, więc ja nie rozumiem, co on tu robi! xd To mój prezent! MÓJ! I ja się nie chcę dzielić xd Pff... xd Ja chce coś z Tomem wgl xd nie można tak zostawiać jego kłótnie z żoną nierozwiązane i ja nie wiem, co teraz sie u nich dzieje wgl! xd
    I ja już nie wiem co z tym Billem, on nic nie czuje do tej Kate, a ona do niego tak i pewnie będzie mieszać :( A przecież on chce być z Madlen :D I czemu Lisa się do niego nie odzywa? Też czeka aż tatuś pierwszy zadzwoni? Ah te kobiety ! ! ! Wgl nie ma tu zbyt wiele przecinków ];->

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątek z Tomaszem sama sobie napisałaś xD Masz jakieś wątpliwości, co do tego, że mają udany związek? :D

      Usuń
    2. .... nie xd Ale Ty miałaś go wgl napisać i on jest nieskończony :( Miło by Ci było jakby Tobie przerwano w takim momencie?! xD Nawet byś nie doszła.... xd

      Usuń
    3. Chyba do sklepu po bułki xD Wgl ja nie wiem, mówiłam ci, że to nie w moim stylu xD

      Usuń
    4. To ma być w stylu Toma i Camili :D

      Usuń
    5. A jest? xd to dorośli, spokojni ludzie!

      Usuń
    6. Dobrze, przecież to było bardzo spokojne! xd

      Usuń
    7. No nie wiem, czy spokojni ludzie pozwalają sobie na takie rzeczy!

      Usuń
    8. Cicha woda brzegi rwie :D

      Usuń
  2. ahahahaha... Ka. była grzeczna? jassssssssssne xD ;p to następny odcinek dla mua proszę ;p nie no... jak zwykle bosko. ;) szczerze to fajnie by było, gdyby Kate dała Billowi wyjaśnić, a nie... irytuje mnie ta kobieta! ;D i ciekawe co dalej jeśli chodzi o szefa Madlen... i to dlaczego Bill nie dzwoni, no! uuh xD z niecierpliwością CZEKAM na kolejny odcinek! ;p
    BuŹka! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super odcinek kochana :*. Ale wątek o Tomie i Camilli przydałby się. No i nie rozumiem tego wszystkiego, bo według mnie ten szef będzie kręcił z tą Madlen ale Bill ją uratuje i będą żyli długo i szczęśliwie a ta cała Kate będzie im przeszkadzac chyba :P Czekam na nexta Caroline

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, wątek o Tomie i Camili przydałby się! xD

      Usuń