Grube zasłony w głębokim kolorze czerwonego wina nie
przepuszczały do pokoju zbyt wiele promieni słonecznych. Panował półmrok, w
którym jednak bez trudu można było dostrzec dwie postacie leżące na łóżku. Byli
nadzy i nieskrępowanie przytulali się do siebie.
Ich przyspieszone oddechy zakłócały ciszę. Powietrze pachniało jeszcze namiętnością, było gęste i gorące.
Mężczyzna bawił się włosami kobiety, która przytulała się do jego torsu. Głowę ułożyła wygodnie w zagłębieniu jego szyi. Słyszała przyspieszone bicie jego serca, które również powoli się uspokajało.
Rozsądek kazał im wstać i wrócić do codziennych czynności, jak na dorosłych ludzi i rodziców jednocześnie przystało. Serce jednak miało co do tego zupełnie odmienne zdanie.
Tak naprawdę nic w tym momencie nie musieli. Dzieci spędzały weekend u rodziców Camilli. Uwielbiały tam przebywać. Oczywiście nie zdarzało się to zbyt często, to rodzice a nie dziadkowie powinni zajmował się dziećmi, jednak ten weekend był wyjątkowy.
Dokładnie w sobotę minęło jedenaście lat od ich ślubu. Krótko byli narzeczeństwem, ale decyzja o małżeństwie nie była spontanicznym wybrykiem i po latach mogą z całą pewnością stwierdzić, że była właściwa. Niespełna miesiąc po pierwszej rocznicy ślubu na świat przyszedł Nick i tak z każdym kolejnym rokiem ich szczęście rosło i rosło...
Byli dumni z tego, co udało im się stworzyć.
– Tom, powinniśmy wstać. - Rzekła Camilla, na przekór głosom w swojej głowie. - Może zrobię nam jakiś obiad?
– A może dasz się zaprosić do restauracji? - Mężczyzna spojrzał w jej zielone oczy, które w niego wlepiła. - Masz jakieś życzenia, księżniczko?
– Taak – odrzekła przeciągle i odsunęła się od niego. - Jestem głodna, Tom. Wstajemy.
Mężczyzna roześmiał się, ale posłusznie podniósł się do pozycji siedzącej.
– Ale wrócimy? - Zastrzegł.
Kobieta uśmiechnęła się tylko pod nosem. Nie musiała odpowiadać, to było oczywiste.
Przy trójce dzieci dom rzadko bywał pusty, a praca Toma jeszcze bardziej wszystko komplikowała. Korzystali więc z tego weekendu, jak tylko mogli. Potrzebowali bliskości po tak długiej rozłące...
Ich przyspieszone oddechy zakłócały ciszę. Powietrze pachniało jeszcze namiętnością, było gęste i gorące.
Mężczyzna bawił się włosami kobiety, która przytulała się do jego torsu. Głowę ułożyła wygodnie w zagłębieniu jego szyi. Słyszała przyspieszone bicie jego serca, które również powoli się uspokajało.
Rozsądek kazał im wstać i wrócić do codziennych czynności, jak na dorosłych ludzi i rodziców jednocześnie przystało. Serce jednak miało co do tego zupełnie odmienne zdanie.
Tak naprawdę nic w tym momencie nie musieli. Dzieci spędzały weekend u rodziców Camilli. Uwielbiały tam przebywać. Oczywiście nie zdarzało się to zbyt często, to rodzice a nie dziadkowie powinni zajmował się dziećmi, jednak ten weekend był wyjątkowy.
Dokładnie w sobotę minęło jedenaście lat od ich ślubu. Krótko byli narzeczeństwem, ale decyzja o małżeństwie nie była spontanicznym wybrykiem i po latach mogą z całą pewnością stwierdzić, że była właściwa. Niespełna miesiąc po pierwszej rocznicy ślubu na świat przyszedł Nick i tak z każdym kolejnym rokiem ich szczęście rosło i rosło...
Byli dumni z tego, co udało im się stworzyć.
– Tom, powinniśmy wstać. - Rzekła Camilla, na przekór głosom w swojej głowie. - Może zrobię nam jakiś obiad?
– A może dasz się zaprosić do restauracji? - Mężczyzna spojrzał w jej zielone oczy, które w niego wlepiła. - Masz jakieś życzenia, księżniczko?
– Taak – odrzekła przeciągle i odsunęła się od niego. - Jestem głodna, Tom. Wstajemy.
Mężczyzna roześmiał się, ale posłusznie podniósł się do pozycji siedzącej.
– Ale wrócimy? - Zastrzegł.
Kobieta uśmiechnęła się tylko pod nosem. Nie musiała odpowiadać, to było oczywiste.
Przy trójce dzieci dom rzadko bywał pusty, a praca Toma jeszcze bardziej wszystko komplikowała. Korzystali więc z tego weekendu, jak tylko mogli. Potrzebowali bliskości po tak długiej rozłące...
Kobieta stała pod przeszklonym prysznicem. Powolnymi ruchami
obmywała swoje ciało, wdychając zapach swojego ulubionego, grapefruitowego żelu
pod prysznic. Gęsta maź nie tylko cudownie się pieniła, ale wypełniała swoim
niebiańskim zapachem całe pomieszczenie na kilka godzin. Nie mówiąc już o ciele
kobiety... Jej mąż uwielbiał, kiedy wchodziła do sypialni zaraz po prysznicu i
razem z nią w pokoju pojawiał się ten słodki i jednocześnie świeży zapach.
Kobieta zupełnie odpłynęła myślami. Nie martwiła się niczym, nie rozwiązywała ani nie rozpamiętywała problemów, pozwoliła swojemu umysłowi całkowicie się wyłączyć. Stąd wziął się cichy pisk, kiedy ktoś nagle ułożył dłonie na jej talii. Odwróciła się i ujrzała brązowe oczy tuż naprzeciwko swojej twarzy. Na ustach poczuła ciepłe wargi swojego męża. Ułożyła dłonie na jego torsie i oddała się temu powolnemu, spokojnemu pocałunkowi.
–Jak ty pięknie pachniesz... - Wymruczał, układając swoja brodę na jej głowie. Był sporo wyższy i obojgu jak najbardziej to odpowiadało.
–Codziennie mi to mówisz.
–I codziennie podoba mi się to bardziej. - Zaczął składać drobne pocałunki na jej ramieniu. Oboje wiedzieli, do czego ta sytuacja zmierza. - Mógłbym spędzić tak z tobą resztę życia.
–Ale jesteś tatą, a to łączy się z innymi obowiązkami, panie Kaulitz.
Kobieta odsunęła się od niego. Znów robiła coś wbrew sobie. Nie pozwoliła mu na kontynuowanie tej przyjemnej pieszczoty, a w geście protestu skrzyżowała ręce na piersi.
–Oczywiście, ale dziś dziadkowie przejęli obowiązki. Teraz trzeba się wyluzować i zadbać trochę o nasze małżeństwo, pani Kaulitz. - Zbliżał się powoli do swojej żony.
–Tom, daj spokój.
Niekontrolowanie jego mina delikatnie zrzedła. Oboje lubili ten rodzaj bliskości i właściwe nie rozumiał, czemu teraz mieliby nie wykorzystać tak sprzyjających warunków. Zwykle rozumieli się bez słów i dzięki temu nigdy nie dochodziło do tak nieprzyjemnej sytuacji, kiedy jedno z nich musiało drugiemu czegoś odmawiać...
- No nie patrz tak na mnie! - Roześmiała się kobieta. - Zbyt często chowaliśmy się tutaj, kiedy dzieciaki były w domu. To miejsce już zawsze będzie naszym ostatnim ratunkiem, więc dziś nic z tego, albo znajdziesz dogodniejsze miejsce, albo będziemy cały wieczór oglądać filmy. Swoją drogą, przygotowałam na dziś kilka fajnych, potem ci pokażę. A teraz idziemy się ubrać i jedziemy na ten obiad. Jest już po 15, wiesz?
Kobieta zupełnie odpłynęła myślami. Nie martwiła się niczym, nie rozwiązywała ani nie rozpamiętywała problemów, pozwoliła swojemu umysłowi całkowicie się wyłączyć. Stąd wziął się cichy pisk, kiedy ktoś nagle ułożył dłonie na jej talii. Odwróciła się i ujrzała brązowe oczy tuż naprzeciwko swojej twarzy. Na ustach poczuła ciepłe wargi swojego męża. Ułożyła dłonie na jego torsie i oddała się temu powolnemu, spokojnemu pocałunkowi.
–Jak ty pięknie pachniesz... - Wymruczał, układając swoja brodę na jej głowie. Był sporo wyższy i obojgu jak najbardziej to odpowiadało.
–Codziennie mi to mówisz.
–I codziennie podoba mi się to bardziej. - Zaczął składać drobne pocałunki na jej ramieniu. Oboje wiedzieli, do czego ta sytuacja zmierza. - Mógłbym spędzić tak z tobą resztę życia.
–Ale jesteś tatą, a to łączy się z innymi obowiązkami, panie Kaulitz.
Kobieta odsunęła się od niego. Znów robiła coś wbrew sobie. Nie pozwoliła mu na kontynuowanie tej przyjemnej pieszczoty, a w geście protestu skrzyżowała ręce na piersi.
–Oczywiście, ale dziś dziadkowie przejęli obowiązki. Teraz trzeba się wyluzować i zadbać trochę o nasze małżeństwo, pani Kaulitz. - Zbliżał się powoli do swojej żony.
–Tom, daj spokój.
Niekontrolowanie jego mina delikatnie zrzedła. Oboje lubili ten rodzaj bliskości i właściwe nie rozumiał, czemu teraz mieliby nie wykorzystać tak sprzyjających warunków. Zwykle rozumieli się bez słów i dzięki temu nigdy nie dochodziło do tak nieprzyjemnej sytuacji, kiedy jedno z nich musiało drugiemu czegoś odmawiać...
- No nie patrz tak na mnie! - Roześmiała się kobieta. - Zbyt często chowaliśmy się tutaj, kiedy dzieciaki były w domu. To miejsce już zawsze będzie naszym ostatnim ratunkiem, więc dziś nic z tego, albo znajdziesz dogodniejsze miejsce, albo będziemy cały wieczór oglądać filmy. Swoją drogą, przygotowałam na dziś kilka fajnych, potem ci pokażę. A teraz idziemy się ubrać i jedziemy na ten obiad. Jest już po 15, wiesz?
Mężczyzna podążył wzrokiem za kobietą. Wyszła spod prysznica,
owinęła się ręcznikiem i jeszcze na moment się do niego odwróciła. Jej uśmiech
był wciąż tak samo piękny, jak przed laty, kiedy zobaczył ją pierwszy raz.
Puściła mu oczko i wyszła z pomieszczenia zmysłowo kołysząc biodrami, a on był
pewien, że robiła mu to na złość.
Z każdym dniem kochał ją bardziej, próbując zrozumieć, czym
zasłużył sobie na takie szczęście.
^^ ^^
^^ ^^
Przeszklone drzwi nowoczesnego biurowca zaskakująco dobrze
odcinały wnętrze budynku od miejskiego hałasu. Mężczyzna wszedł pewnym krokiem
i w pośpiechu skinął głową i uśmiechnął się niemrawo do starszej już kobiety,
siedzącej za kontuarem. Pani Miller była miłą kobietą, która mimo swojego wieku
była bardzo żywiołową osobą, a Bill już podczas ich pierwszego spotkania
przypadł jej do gustu.
Budynek wydawał się być bardzo surowy, odstraszał zimną bielą
ścian, czernią podłóg i połyskującym gdzieniegdzie metalem. Kiedy dotarł na
odpowiednie piętro przeszedł przez kolejne przeszklone drzwi i tym samym,
przeniósł się do zupełnie innej rzeczywistości.
W niewielkim, acz przestronnym korytarzu było bardzo
przyjemnie. Ciemna wykładzina była wyraźnie wyczuwalna po stopami, ściany od
dołu były w kolorze stonowanego bordo, wyżej natomiast miały ciepły, kremowy
odcień. Pełno było obrazów w ramach z ciemnego drewna, a w kącie stały rośliny,
które nadawały pomieszczeniu czegoś w rodzaju przytulności i ciepła.
Po prawej były dwie pary drzwi, Bill jednak podążał do
przodu. Na końcu małego korytarza znajdowało się mniejsze pomieszczenie, które
służyło jako recepcja. Za dębowym biurkiem siedziała młoda kobieta. Na oko
miała 25 lat i była naprawdę bardzo ładna. Duże niebieskie oczy podkreślone
były ciemną kreską, pełne usta miały krwisty kolor, tak samo jak jej paznokcie.
Biała koszula opinała się na jej zgrabnym ciele, a ołówkowa spódnica
podkreślała jego dolne partie. Wysokie, klasyczne czarne szpilki stukały o
drewnianą podłogę – miła wykładzina tylko witała klientów i choć nie można było
narzekać na wystrój tego miejsca, Bill osobiście uważał, że przeniesienie tego
detalu na całe biuro byłoby świetnym posunięciem. Dodawało ciepła i poczucia
bezpieczeństwa, sprawiałoby, że człowiek nie czułby się tak bardzo przytłoczony
tym, co się tu dzieje.
Bill nienawidził wizyt w tym biurze, ale jak na złość bywał
tu regularnie.
- Dzień dobry, panie Kaulitz. Mecenas już na pana czeka. -
Mężczyzna odpowiedział uśmiechem i podążył do gabinetu.
Kobieta, a w oczach blondyna młoda dziewczyna, wskazała mu
dłonią drzwi. Robiła to z pewną manierą, która towarzyszyła każdej z pracownic
tego biura. Od początku korzystania przez Billa z usług tej kancelarii, była to
już dwudziesta trzecia. Liczył, od kiedy zauważył dziwną zależność. Za każdym
razem, kiedy tu przychodził witała go inna dziewczyna, ale każda go znała i
witała z taką samą serdecznością. Każda kolejna przypominała jakimś detalem
poprzednią…
Zrozumiał dopiero po trzech latach. Spotkał tu kobietę po
czterdziestce, typową szarą myszkę, która nie pracuje zawodowo i dawno już
pozbyła się jakichkolwiek marzeń. Była przygaszona i przytłoczona, nie do końca
mógł określić czym. Jej ubrania nie należały do tanich, ale ich dobór wprost
krzyczał „Tylko na mnie nie patrz”. Bill zupełnie jej nie oceniał, ale kiedy
zauważył, jak zwraca się do niego aktualna pracownica biura, wyczuł, że coś
jest nie tak. Kiedy weszła do gabinetu, młoda dziewczyna z wyczuwalną ironią wytłumaczyła,
że to „żona szefa”.
Wtedy wszystko było jasne. Zrobiło mu się żal kobiety, która
pewnie jeszcze dwadzieścia lat temu miała marzenia, ambicje, ale utknęła w
małżeństwie, które tylko ją pogrążało. Bill był pewien, że jej mąż ją zdradza,
a zmiany pracownic widocznie wprowadzały w jego życie nieco urozmaicenia.
Od tamtego momentu podchodził do niego z większym dystansem,
choć tak naprawdę od początku wiedział z kim ma do czynienia…
- Dzień dobry. – Przywitał się blondyn.
Był dziś ubrany nieco bardziej elegancko. Potrafił porzucić
swój niekonwencjonalny styl, kiedy wymagała od tego sytuacja. Ubierając się jak
zwykle wygalałby w tym biurze, jak wyrwany z zupełnie innej bajki. Lubił być oryginalny,
ale to jego zdaniem byłaby już czysta groteska.
- Czekałem na pana, panie Kaulitz. – Gestem ręki wskazał mu
krzesło. Bill już wiedział, kto uczy te dziewczyny tego gestu. Wszystkie były
piękne, eleganckie, miłe… Naprawdę bogaty starzec był szczytem ich marzeń?
Mecenas Sander prowadził jego prywatne sprawy, jak i sprawy
zespołu, od kilkunastu lat. Biuro, w którym się znajdowali było tym samym, w którym
przed laty zrzekł się praw do swojego własnego dziecka, czyniąc z Lisy półsierotę.
Przestał dla niej istnieć wraz z podpisaniem jednego papierka. Od tamtego czasu
mężczyzna, który spisał ową umowę, niewiele się zmienił. Farbował włosy, co Billowi
wydawało się strasznie zabawne. On malował włosy, kiedy chciał coś zmienić,
robił to, bo mu się to podobało. A mecenasa poznał na tyle by wiedzieć, że jego
wizyty u fryzjera są motywowane wyłącznie strachem. Uciekał przed starością i
farbując swoje włosy z siwych na brąz udawał, że czas stanął dla niego w
miejscu.
Nie stanął, i każdy to widział. No, chyba prócz tych młodych
dziewczyn, które zatrudniał.
- Sporządziłem już pozew, który po pańskim zatwierdzeniu
prześlemy do redakcji brukowców. Wcześniej mailowo skontaktowałem się z pańskim
zespołem i, jak pan zapewne wie, w Internecie pojawiły się sprostowania plotki.
Zdjęć niestety nie uda nam się usunąć, wie pan dobrze, jak to wszystko działa…
- Jego ton był bardzo protekcjonalny. Nie był ani współczujący, ani w ogóle
jakikolwiek. Mężczyzna kojarzył się Billowi z robotem pozbawionym uczuć.
- Dobrze. Mogę zobaczyć pozew? – Zapytał rzeczowo, nie chcąc przedłużać
swojej wizyty w tym miejscu.
- Oczywiście. – Podał mu czarną teczkę. – Wszystko jest
dokładnie tak, jak pan chciał. Oskarżenie jest raczej nie do podważenia, nie
wybronią się, szczególnie, że nie pokusili się o wymazanie twarzy kobiety. Jak
pan prosił, jest ono wytoczone również w jej imieniu. Dostanie pan
odszkodowanie, kobieta ze zdjęcia również. Postaramy się, by opiewało ono na… -
Tłumaczył, swoim monotonnym tonem.
- Starczy. – Przerwał Bill. Nie zależało mu na sztucznej grzeczności,
nigdy nie starał się okazywać mecenasowi jakiejś szczególnej sympatii. – Liczę na to, że wszystko przebiegnie
sprawnie i bezboleśnie.
- Oczywiście. – Zapewnił. – Ale pozwolę sobie dodać, tak
zupełnie osobiście, że ta dziewczyna jest zjawiskowa. Chyba warto było
zaryzykować i teraz pomęczyć się trochę z tymi szmatławcami, Panie Kaulitz? –
Jego niski śmiech wywołał grymas na twarzy blondyna. – Tylko nie wiem, czy jest
sens, żeby to pan wykłócał się przed sądem o odszkodowanie dla tej małolaty. To
może źle wpłynąć na wizerunek zespołu oraz pana prywatnie. Oczywiście liczę na
to, że wszystko odbędzie się po cichu i o to się staram.
- Pozwoli pan, że już pójdę. – Zignorował go i ruszył do
dębowych drzwi. W ostatniej chwili jednak się odwrócił. Spojrzał na zdezorientowanego
mecenasa. – Zajmuje się pan sprawami zespołu oraz moimi osobistymi, bo jest pan
dobry w swoim fachu. Nie chcę jednak oceniać pana, jako człowieka. To, że tu
przychodzę nie znaczy jednak, że jest pan moim znajomym i może pan pozwalać
sobie na takie dygresje. – Nacisnął na klamkę i uśmiechnął się do niego w ten
sztuczny, wyuczony sposób. – Niech pan nie mierzy wszystkich swoją miarą,
mecenasie. Do widzenia.
Wyszedł. Odpowiedział na pożegnanie dziewczyny i dopiero
kiedy zbiegł po schodach na sam dół biurowca pozwolił sobie na siarczyste przekleństwa
wypowiedziane pod nosem. Nienawidził ludzi, którzy innych traktują jak rzeczy.
Bawią się nimi, liczy się dla nich tylko cielesność. Mają gdzieś duszę
człowieka, jego uczucia, myśli… W ten sposób niszczą każdą osobę, którą
spotykają na swojej drodze.
Wsiadł do samochodu i dotarło do niego, że dokładnie to samo
zrobił z Kate, a Kate z nim. Udawali, że nie mają uczuć. Tylko emocje, te
proste, które były na wierzchu. Nie sięgali głębiej, bo to byłoby zbyt bolesne.
Oboje byli poranieni, mieli za sobą historie, do których nie chcieli wracać, a
one wbrew ich woli cały czas ich prześladowały.
Zamknął oczy, wziął głęboki wdech, a potem ze świstem
wypuścił powietrze. Podniósł powieki i jego oczom ukazał się telefon. Bał się
tego widoku, bo wiedział, co zaraz zrobi, ale nie był pewien, czy jego decyzja
jest słuszna.
Wybrał numer i czekał, aż ktoś odezwie się po drugiej
stronie. Czekał długo. Wiedział, że w końcu odbierze, tylko potrzebuje na to
czasu. Wcale go to nie dziwiło.
- Halo? – Słyszał, jak próbowała udawać pewną siebie.
- Cześć. – Banalne, jak na początek rozmowy z kobietą, z
którą spędziło się tak wiele czasu.
- Witaj, Bill. – Walczyła ze sobą. Oficjalny ton byłby
bardziej wiarygodny, gdyby nie drżenie jej głosu, które nie umknęło jego
uwadze. - Coś się stało?
- Nie. Właściwie to nie. – Odparł. Chciał zaproponować
spotkanie, ale nie mogło mu to przejść przez gardło. Ociągał się z powiedzeniem
czegoś konkretnego, jak dziecko które musi przyznać się mamie do tego, że
potłukło drogi wazon albo szybę samochodu… - Właściwie to tak, stało się.
- Co?
- Chciałbym się z tobą spotkać.
- Po co? – Zmieniła nastawienie i mimo, że serce kazało jej
krzyknąć „tak”, próbowała ukryć swój entuzjazm, jak najgłębiej.
- Porozmawiać. Katerina, to wszystko potoczyło się bardzo…
źle. Nie chcę, żeby pozostała między nami tylko ta nieprzyjemna atmosfera.
- Dobrze. – Zgodziła się, bez większych problemów. – Tylko
teraz jestem w Azji. Służbowo. – Uzupełniła po chwili.
- Jasne. Po prostu daj znać, kiedy wrócisz, dobrze?
- Ok. – Nastała między nimi chwila ciszy. – To wszystko,
Bill?
- Tak. Dziękuję. Do zobaczenia, Kate.
- Do zobaczenia.
Mężczyzna odłożył telefon i minęło jeszcze kilkadziesiąt sekund,
zanim ruszył. Musiał ochłonąć. Odważył się… Teraz po prostu muszą porozmawiać. Zobaczy
na czym stoi i wtedy okaże się, czy Kate jest tą, z którą spędzi resztę życia.
Bo na pewno gdzieś na świecie każdy ma swoją drugą połówkę,
tak? Wystarczy tylko ją znaleźć… Tylko tyle.
^^ ^^
^^ ^^
Salon pogrążony był w ciemnościach, momentami robiło się
jaśniej za sprawą telewizora, na którego ekranie wyświetlał się jakiś film. Był
to romans z rodzaju tych głębokich, psychologicznych, których akcja nie jest
ani wartka, ani zajmująca.
Muzyka była genialna i to chyba właśnie dzięki ścieżce dźwiękowej
film zyskał aprobatę Toma. Camilla nie była jednak tak entuzjastycznie
nastawiona. Z lekkim powątpiewaniem obserwowała parę młodych ludzi, którzy od
momentu spotkania wiedzieli, że są sobie przeznaczeni i właściwie, od wtedy
byli już razem. Po prostu byli, nie robili nic konkretnego, przemieszczali się
tylko wymieniając się co chwila krótkimi anegdotami z życia, smutnymi
wspomnieniami, albo czymś nieco bardziej podniosłym, przez co film przez chwilę
wydawał się ciekawy.
- Skarbie… - Rzekła przeciągle brunetka.
- Hm…? – Tom zwrócił na nią wzrok na dosłownie sekundę, potem
dalej bacznie obserwował ekran.
- Może darujemy sobie oglądanie tego filmu, co? – Podniosła
głowę z jego ramienia i zaczęła się kręcić. W końcu usiadła na kolanach, bokiem
do telewizora, wbijając oczekujące spojrzenie w męża, który zdecydowanie nie
poświęcał jej tyle uwagi, ile ona uważała za słuszne. Odstawiła popcorn na
szafkę stojącą za sofą.
- Przecież sama go wybrałaś. – Zaśmiał się, sięgając po
kukurydzę. – Jest naprawdę dobry. – Dorzucił z pełnymi ustami.
Kobieta posłała mu niezadowolone spojrzenie, ale on już dawno
wpatrywał się w ekran telewizora. Pogrzeb chomika. Cudownie. Naprawdę idealny
film na rocznicę ślubu.
Camilla nie chciała czekać. Wiedziała, że jej mąż jest artystą,
stąd wrażliwość na sztukę, do której pewnie zaliczał się ten film, ale nie
dawała za wygraną. Dziś Tom ma być wyłącznie jej mężem, koneserem sztuki
filmowej może zostać jutro.
- Toom… - Rzuciła ponownie.
Mąż objął ją ręką w pasie. I tyle, żadnej innej reakcji.
Zbliżyła się do niego i pocałowała w policzek, potem składała
drobne pocałunki niżej, schodząc powoli na szyje i w okolice obojczyków.
- Tom… - Ponowiła próbę. Widziała, że go to bawi. Przestał
już skupiać się na filmie i czekał w napięciu na jej kolejne kroki.
Dobrze, że nie była feministką. Lubiła od czasu do czasu o
niego zawalczyć, nawet jeśli się z nią droczył. W ich związku panowała idealna
równowaga, każde z nich miało swój wkład w ich wspólne szczęście.
Camilla sprawnie przeniosła się na jego kolana. Zaczęła
całować jego szyję, ale szybko jej się to znudziło. Podniosła się i spojrzała
mu w oczy. Widziała wyraz jego twarzy i była pewna, że jej mąż jest zachwycony.
- Będziesz tak siedział? – Zapytała, a ten tylko wzruszył
ramionami i posłał jej chytry uśmiech.
Brunetka włożyła ręce pod jego luźną, czarną koszulkę i po
chwili ją zdjęła. Uwielbiała jego umięśniony tors i ramiona. Kontynuowała
składanie pocałunków na całym jego ciele, stopniowo schodząc niżej. Co chwila
spoglądała na jego twarz i za każdym razem coraz wyraźniej widziała, jak ze
sobą walczy, by nie przejąć kontroli nad sytuacją. Kobieta wzięła jego dłonie i
ułożyła je na swoich pośladkach. Po chwili nieco się od niego odsunęła, nadal
siedząc na jego kolanach.
- Nie przeszkadzam ci w oglądaniu? – Uśmiechnęli się do
siebie.
Rozpięła mu rozporek. Następnie zajęła się swoimi ubraniami.
Zdjęła koszulkę, wstała na chwilę by pozbyć się spodni.
- Przepraszam, chyba zasłaniałam ci ekran.
- Nie, nie. Jest w porządku. – Odrzekł, udając zajętego
filmem. Camilla nie wiedziała czemu, ale ta sytuacja jej się podobała. To ona
decydowała, co i kiedy się dzieje, a twarz jej męża była dowodem na to, że
wszystko robi, jak należy.
Kobieta usiadła na niskim, przeszklonym stoliku, który stał
tuż przed sofą i zdjęła stanik. Tom przestał udawać, że ogląda film i skupiał
się już tylko na swojej żonie. Ta pochyliła się i zaczęła zdejmować mu spodnie,
w czym Tom chętnie jej pomógł. Chwilę później również jego bokserki leżały
gdzieś na podłodze, razem z resztą ubrań.
Ponownie wdrapała się na jego kolana i tym razem jej usta
odnalazły jego wargi. Zamknęła oczy i powoli zagłębiała się w namiętnym
pocałunku, podczas którego Tom również się uaktywnił. Znów, tym razem bez
niczyjej pomocy, ułożył swoje dłonie na jej pośladkach, kciukami zahaczając o
koronkową bieliznę, której Camilla jeszcze nie zdążyła się pozbyć.
Całowali się z ogromną pasją, jak gdyby wcale nie byli
małżeństwem z ponad dziesięcioletnim stażem. Dłoń kobiety bezwiednie
powędrowała w stronę krocza męża. Tom, czując jak kobieta obejmuje jego
przyrodzenie uśmiechnął się i po chwili głośno westchnął.
W pewnym momencie Camilla poczuła, że się unosi. Otworzyła
oczy, by skontrolować sytuację, ale zrezygnowała z przerywania pocałunku i
rozluźniła się na nowo. Wzdrygnęła się i odsunęła od męża dopiero wtedy, kiedy
poczuła przeszywające zimno na plecach. Leżała na szklanym stoliku, a Tom
opierał się łokciami i wisiał nad nią spoglądając w jej oczy.
Teraz to on zaczął całować jej szyję i dekolt. Jednocześnie
jedną dłonią zsunął bieliznę, która po chwili podzieliła los pozostałych ubrań.
- Tom… - Jej oddech był ciężki i przyspieszony, z trudem
zachowywała resztki rozsądku. Mężczyzna podniósł wzrok odnajdując jej
spojrzenie. – Masz prezerwatywę?
- Koniecznie? Przecież dzisiaj nawet… - Zaczął mężczyzna, ale
Camilla szybko mu przerwała.
- Tom, proszę cię.
Nie musiała mówić nic więcej. Wstał i szybko sięgnął portfel,
który leżał na szafce za sofą. Wyjął prezerwatywę i wrócił do żony.
Szybko wrócił do poprzedniej pozycji, a stolik nieznacznie
się zachwiał. Mężczyzna poczuł, jak kobieta momentalnie się spina.
- Myślisz, że ten stolik to dobry pomysł? – Zapytała, miedzy
kolejnymi pocałunkami.
- Jeśli to zły pomysł, złożymy reklamację. Teraz proszę cię,
Kocie, nie zajmuj się meblami. – Odparł, walcząc z opakowaniem prezerwatywy.
Jego żona przyglądała się temu z niecierpliwością, zupełnie
zapominając o szklanym stoliku i możliwych konsekwencjach ich zabaw na nim. Na
jej twarz wpełzł lekki uśmiech, gdy opakowanie w końcu ustąpiło, a Tom mógł
założyć zabezpieczenie od razu powracając do pieszczot. Nachylił się nad nią
całując czule jej usta, następnie przechodząc do innych części jej ciała.
Wiedział co lubiła więc potrafił też idealnie trafić w jej czułe punkty. W
nagrodę otrzymywał jej ciche pomruki zadowolenia, które niesamowicie go
satysfakcjonowały. Uwielbiał doprowadzać ją do szaleństwa dotykiem swoich warg,
języka i dłoni, które tak sprawnie poruszały się po jej ciele od wielu lat.
Kobieta nie była mu dłużna. Masowała delikatnie jego gładką skórę. Jej ręce
wędrowały po jego plecach, ramionach i torsie już automatycznie. Teraz, gdy
leżała pod nim zupełnie naga, bez żadnych zmartwień mogła całkowicie poddać się
rozkoszom, jakie jej oferował.
Jej palce zacisnęły się na ramionach męża, kiedy poczuła jego
dłoń błądzącą między jej udami. Uśmiechnął się pod nosem, czując jak paznokcie
brunetki mocniej wbijają się w jego skórę przy każdym ruchu dłoni. To był
najlepszy dowód na to, że sprawiał jej przyjemność. Czuł, jak coraz bardziej
drży pod wpływem jego dotyku. Jej spojrzenie było już lekko zamglone i
nieprzytomne, ale i tak zdążyła wbić je znacząco w jego osobę.
Nie potrzebował niczego więcej na zachętę, ani też nie
zamierzał się nad nią znęcać. Złapał obydwie ręce czarnowłosej, stanowczo
umieszczając je za jej głową i splatając je ze swoimi.
Westchnął cicho z zadowoleniem, gdy kobieta sama rozsunęła
swoje nogi unosząc je lekko, aby umiejscowić je na jego biodrach. To był
jednoznaczny ruch z jej strony, po którym to on całkowicie przejął inicjatywę gwałtownie
w nią wchodząc. Jęknęła głośno, gdy tylko poczuła go w sobie. W tym samym
momencie Tom zaczął poruszać się w niej, nadając jednocześnie bardzo szybkie i
stanowcze tempo. W pomieszczeniu słychać było tylko ich nienaturalne oddechy,
krótkie pojękiwania i ciche skrzypienie stolika, który na szczęście nie
ucierpiał poza tym, że lekko przesunął się do tyłu, czego nawet nie
spostrzegli.
Ich dłonie zacisnęły się na sobie jeszcze silniej, gdy obydwoje poczuli zbliżającą się rozkosz. Nie minęła chwila, a po salonie rozniosły się ich ostateczne jęki świadczące o wspólnym spełnieniu. Tom zakończył wszystko kilkoma sprawnymi ruchami po czym mógł swobodnie opaść na swoją partnerkę oddychając głęboko.
- I po filmie – usłyszał koło ucha jej przepełniony satysfakcją głos.
- Kocham cię, kobieto. – wymamrotał całując ją w dekolt. – Jesteś cudowna. – uniósł głowę spoglądając jej w oczy.
Ich dłonie zacisnęły się na sobie jeszcze silniej, gdy obydwoje poczuli zbliżającą się rozkosz. Nie minęła chwila, a po salonie rozniosły się ich ostateczne jęki świadczące o wspólnym spełnieniu. Tom zakończył wszystko kilkoma sprawnymi ruchami po czym mógł swobodnie opaść na swoją partnerkę oddychając głęboko.
- I po filmie – usłyszał koło ucha jej przepełniony satysfakcją głos.
- Kocham cię, kobieto. – wymamrotał całując ją w dekolt. – Jesteś cudowna. – uniósł głowę spoglądając jej w oczy.