Czerwiec 2024, Hamburg
Światła reflektorów padały wprost na scenę, kiedy czterech
mężczyzn stało na podwyższeniu z platynowymi statuetkami uniesionymi wysoko w
górze. Publiczność zaczęła krzyczeć głośniej, kiedy jeden z nich podziękował po
raz ostatni, a następnie równo ruszyli z powrotem na swoje miejsca, w lożach
dla artystów. Uśmiechali się do dziesiątek fanów i wciąż z triumfem podnosili nagrody,
tak by każdy mógł się im przyjrzeć. Byli obserwowani przez setki par oczu,
kochali to uczucie. Władali tłumem. Każde ich słowo, każdy gest wywoływały
natychmiastową reakcję ludzi, którzy na co dzień mogli być zupełnie spokojni,
niezauważalni. Tu, przed nimi, albo raczej dla nich dawali z siebie wszystko,
krzyczeli, śpiewali, skakali… Wpadali w amok, robili wszystko, byleby tylko
jeden z mężczyzn choć spojrzał w ich stronę, zauważył, uśmiechnął się, albo nawet
dotknął! Czcze marzenia. Mężczyźni po upływie kilkudziesięciu sekund zniknęli
gdzieś na swoich miejscach, zapewne przyjmując gratulację od rodziny i
przyjaciół. A tłum nadal skandował ich imiona, ciesząc się tą nagrodą dużo
bardziej, niż oni sami.
Kilka godzin później
- Dwa razy wściekłego psa i jedno podwójne martini. – Wykrzyczał
mężczyzna, mając nadzieję, że barman usłyszy go, mimo wszechobecnego hałasu.
Była może pierwsza w nocy, a impreza dopiero się rozkręcała.
Zawsze tak było po większych galach. Na początku przychodzili wszyscy: tłumy
artystów, tych nagrodzonych jak i zupełnie przypadkowych, każdy, kto brał
udział w gali, nawet nieznany nikomu prezenter, który przeprowadził jeden
krótki wywiad na czerwonym dywanie. Nigdy nie mogło zabraknąć kilku ważnych
producentów, wydawców, sponsorów i całej tej bogatej elity. Między nimi
wszystkimi kręciła się jeszcze garść celebrytów oraz kilkoro zwykłych ludzi,
którzy w jakimś radiowym konkursie wygrali wejściówkę do „świata sławnych,
pięknych i bogatych”. Jednak już po godzinie impreza stawała się bardziej
kameralna – znikali ci, którzy przyszli tylko po to, by móc zobaczyć siebie w
jutrzejszym numerze taniego brukowca. Później powoli, parami, albo małymi
grupami znikali kolejni, ci mniej lubiani, nie pożądani przez prasę ani, wspomnianą
już wcześniej, najbogatszą elitę. Jeżeli nikt z najwyższej półki nie zabiegał o
rozmowę z tobą, musisz zniknąć wcześnie, inaczej będziesz wystawiony na
publiczną krytykę pijanej „śmietanki towarzyskiej”. Takie jest prawo dżungli,
mawiali niektórzy „weterani” tym podobnych bankietów, które w późnych godzinach
nocnych zmieniały się w huczne imprezy z takimi ilościami alkoholu, narkotyków
i pań lekkich obyczajów, jakie nie śnią się zwykłym śmiertelnikom. Rzecz jasna,
nie zawsze tak to się kończyło i, co ważniejsze, nie wszyscy brali w tym udział.
- Proszę – Usłyszał blondyn. Zobaczył przed sobą zamówione
przed chwilą trunki i z uśmiechem rzucił na blat banknot.
- Dzięki stary, pewnie niedługo znów tu wrócę. – Czarnoskóry
chłopak zaśmiał się do odchodzącego mężczyzny, po czym zaczął obsługiwać
kolejnego klienta.
Tymczasem blondyn podążał już do swojego stolika,
przedzierając się przez tłum tańczących znajomych.
- Następnym razem sam idziesz do baru, Tom. – Rzucił siadając. – Ja już nie mam siły. Ci
ludzie są tak pijani i naćpani, że nie widzą, co robią.
- Trzeźwy się odezwał. – Czarnowłosa dziewczyna puściła mu
oczko, kiedy rzucił jej pełne pretensji spojrzenie.
- Jesteś tu najmłodszy, więc nie marudź. – Odezwał się
dotychczas milczący mężczyzna w ciemnych okularach. – No, Billy, pijemy!
Obiecałem mojej żonie, że dziś z nią zatańczę! – Podniósł spory kieliszek i
opróżnił go równo z blondynem.
Po kilkuminutowej dyskusji, para opuściła stolik i ruszyła
na parkiet. Blondwłosy mężczyzna nie dał się namówić – został sam, nigdy nie
lubił tańczyć. Wyjął telefon i zaczął czegoś szukać, kiedy zobaczył, że idzie w
jego kierunku jakaś dziewczyna.
- Mogę się przysiąść? – Zapytała, nachylając się nad jego
ramieniem.
Odwrócił się i bezczelnie zmierzył ja wzrokiem od góry do
dołu, a ona wydawała się być tym nieporuszona. Uśmiechała się kusząco, a jego
milczenie uznała za zgodę. Rozsiadła się naprzeciwko niego, a on ciągle ją
obserwował. Jej czarne szpilki miały chyba 14 centymetrów, długie nogi były
odkryte, dopiero górna część szczupłych ud była zasłonięta czarnym materiałem.
Usiadła nieco bokiem, przez co dokładnie widział, jak zgrabny miała tyłek, miał
wręcz wrażenie że usiadła tak, by lepiej go eksponować. Góra sukienki była
jeszcze bardziej wyzywająca. Szerokie ramiączka połączone ze sobą na karku może
nie byłyby niczym specjalnym, gdyby nie głęboki dekolt. Wręcz za głęboki. Jej
makijaż był prawie perfekcyjny, a rozchylone lekko wargi dopełniały ten obraz.
- Jestem zajęty, a poza tym nie interesują mnie usługi
prostytutek. – Odparł po namyśle, akcentując ostatni wyraz. Ona mimo to nadal
siedziała, uśmiechała się do niego i najwyraźniej nie zamierzała się stąd
ruszać. – Dziewczyno, czy ty jesteś głucha?
- Ale ty nic nie robisz, siedzisz sam, chciałam dotrzymać ci
towarzystwa. – Jej beztroski głos go intrygował, mimo to wolał podejść do niej
z dystansem.
- Tak, jak wszystkie dziwki na tej imprezie. Musisz być
nowa, skoro nie wiesz, że do mnie się nie podchodzi. – Wyjął paczkę papierosów
i zapalił jednego. Oniemiał, kiedy ona zrobiła to samo, po czym zaciągnęła się
tytoniowym dymem, robiąc dość wymowne miny. Każda normalna dziewczyna uciekła
by z płaczem, albo spoliczkowałaby go za takie słowa. A ona wciąż się
uśmiechała…
- Zakładam, że mogę, więc postanowiłam nie pytać.
W ciszy wypalili swoje papierosy, po czym dziewczyna wstała
i z gracją odeszła, nie mówiąc ani słowa. Blondyn się rozluźnił, lecz tak
naprawdę nie wiedział, co ma myśleć - w połowie mu ulżyło, a w połowie czuł
zawód. Kiedy patrzył na jej oddalającą się sylwetkę uświadomił sobie, że w
swoim wieku ma już pewne potrzeby, z którymi ciężko walczyć, a brak kobiety
przy boku od czasu do czasu dokucza. Mimo to nie był na tyle zdesperowany, by
ją zawołać. Ponownie wziął telefon do ręki i już miał pisać do kierowcy, że
wychodzi, kiedy ona wróciła. Trzymała dwa wściekłe psy w dłoniach. Usiadła bez
słowa, a jeden z kieliszków pchnęła w jego stronę. Gestem toastu zachęciła go
do wypicia trunku, co on mimowolnie zrobił.
- A teraz zatańczymy? – Nie odpowiedział, tylko wstał. Nie
wiedział dlaczego, ale nie chciał jej odmawiać. Nawet jeśli miałoby chodzić
tylko o jeden głupi taniec.
Dwie godziny później
Kilkanaście mocnych drinków zrobiło swoje, zwykle tyle nie
pił, więc imprezy branżowe, mimo że pijany, żegnał jeszcze świadomy i
najczęściej na własnych nogach. Tej nocy, o ile z chodzeniem nie było jeszcze
najgorzej, to o świadomości nie można było mówić. Nie do końca pamiętał jak
trafił do hotelu, a tym bardziej na hotelowe łóżko, ale szeroko otwarte okna
trochę go otrzeźwiły. Był sam, kręciło mu się w głowie, ale panował nad
sytuacją, a przynajmniej tak mu się wydawało. Sprawdził, czy w kieszeniach ma
dokumenty i telefony. Wszystko było na swoim miejscu. Przymknął oczy, ale po
chwili czyjś dotyk go przebudził.
Dziewczyna usiadła na nim okrakiem i ściągnęła z niego
skórzaną kurtkę. Spojrzał w jej dekolt i momentalnie wszystko do niego wróciło.
Eureka! Wiedział już, po co i z kim tu przyszedł!
- Ale mała, czy ty przypadkiem nie jesteś za młoda? –
Zapytał po chwili, kiedy dziewczyna zajęła się jego koszulą.
- Spokojnie, mam wystarczająco dużo lat, żebyś nie został
okrzyknięty pedofilem. – Wyszeptała mu prosto do ucha. Ośmielony jej
odpowiedzią postanowił się już niczym nie martwić, jego dłoń wylądowała na jej
pośladku. Zdziwił się, gdy dziewczyna się odsunęła, jednak w momencie
kiedy rozpięła mu rozporek, wszelkie
wątpliwości wyparowały z jego głowy. Skoro najpierw chce się nim zająć, niech
tak będzie.
Ponętny wzrok dziewczyny sprawiał, że jego podniecenie wciąż
rosło. Jej ciało doprowadzało go do szaleństwa, a gra, którą prowadziła,
jeszcze bardziej wszystko potęgowała. Nie sądził, że ten wieczór tak się
skończy. Westchnął głośno, kiedy jej dłonie po raz kolejny dotknęły okolic jego
krocza.
Był już w samych bokserkach, kiedy postanowił przejąć
kontrolę nad sytuacją. Chciał ją pocałować, lecz ona gwałtownie się odsunęła.
Nie minęła sekunda, a na jego policzku z ogromną siłą wylądowała jej drobna
dłoń.
- Ej, młoda, co jest? Sama chciałaś! – Krzyknął blondyn.
- Po prostu mam ci teraz coś do powiedzenia… - Zaczęła dziewczyna,
ale mężczyzna momentalnie jej przerwał.
- Spokojnie, mam gumki.
- Tym razem nie zapomniałeś, co? Uczymy się na własnych
błędach, tak, panie Kaulitz? – Zaśmiała mu się w twarz. Cały czas siedziała nad
nim, opierając się łokciami o łóżko, na wysokości jego torsu.
- O co ci chodzi? Chcesz się bzykać, czy nie?
- Chciałam cię poznać. Ty jesteś Bill, a wiesz jak ja mam na
imię? Wiesz? Mam na imię Lisa. Lisa Brose, pieprzony dupku!
Jej krzyk wprawił go w osłupienie. To imię utkwiło mu w
głowie, jak żadne inne. Kiedy je słyszał, miał zawsze jedną i tą samą osobę
przed oczami. Dziewczyna podniosła się i usiadła na skraju łóżka, a blondyn
nadal leżał w bezruchu.
- Żartujesz, prawda? – Zapytał, po upływie kilkunastu minut.
– Powiedz, skąd wiesz o Lisie?
- Nie żartuję, tatusiu. Siedemnaście lat skończyłam siódmego
maja, co miesiąc, od mojego urodzenia, dostaję od ciebie 3 tysiące euro
alimentów. Moja matka, Madlen, ma tyle samo lat co ty – 35; w wieku 18 lat
pozbyłeś się wszelkich praw do mnie, nic nie wartego bękarta, którego spłodziłeś
przypadkiem na jakiejś imprezie. Prawo zabrania mi tu teraz być, jeśli chcesz,
zgłoś to na policję, i zapłacimy ci pieprzone odszkodowanie, panie wielce
pokrzywdzony. Mama zawsze cię broniła, ale ja wiedziałam, że to wszystko stek bzdur.
I widzisz? Przeleciałbyś dziewczynę w wieku swojej córki. Bez żadnych
skrupułów! Tak, jak kiedyś moją mamę. Jesteś zwykłą, męską dziwką!
- Szukałaś mnie, żeby mi to wykrzyczeć? – Sięgnął po
ubrania. Ta cała sytuacja była równie tragiczna, co śmieszna, ale jakoś bliżej
było mu do płaczu, niż śmiechu…
- Chciałam cię zobaczyć, po prostu. – Zaczęła, ale nie
zdołała powiedzieć nic więcej. Łzy popłynęły po jej policzkach, a głos się
załamał. Mężczyzna siedział metr od niej i nie wiedział, jak ma się teraz
zachować.
- I dlatego to zrobiłaś? Wiesz, jakie to nieodpowiedzialne?
Ktoś mógł ci zrobić krzywdę…
- Ty mi to mówisz? Chciałeś mnie bzyknąć, jak sam to ująłeś.
Jesteś ode mnie dwa razy starszy. I nagle odezwał się w tobie instynkt
ojcowski? Teraz?! Ty mi mówisz, że ktoś może mnie skrzywdzić? Mam ci tłumaczyć,
czy sam widzisz jakie to żałosne i absurdalne? – Wycedziła przez zęby. Jej
policzki były czarne, od spływającego makijażu, sukienka niefortunnie podwinęła
się do góry, ukazując bieliznę, a i jej góra nie wyglądała lepiej. Teraz już
nie mógł na nią patrzeć… mając świadomość kim dla niego jest, jego wcześniejsze
myśli wydawały mu się być najobrzydliwszymi, jakie kiedykolwiek w życiu
przemknęły mu przez głowę.
- No… Musisz się w coś ubrać i… No i iść spać. Wytrzeźwieć i
się uspokoić. Umyć się… - Powiedział, nie wiedząc co innego może w tym momencie
z siebie wydusić.
- Więc wyjdź. – Krótka odpowiedź dziewczyny tym razem nie
rzuciła go na kolana. Uspokoił się na tyle, by móc logicznie myśleć.
- Mała, teraz to ty mnie posłuchaj. Jestem dorosłym facetem,
którego nie będziesz rozliczać z życia erotycznego. To, że byłem nieodpowiednim
gówniarzem jest oczywiste, ale nie daje ci prawa do oceniania całej reszty,
gdyż srając w pieluchy nie byłaś świadoma wszystkiego, co się wokół ciebie
działo. To, co dziś zrobiłaś, było szczytem głupoty, ale na kazania czas
przyjdzie później. Mad wie, że tu jesteś?
- Nie… - Odparła skruszona. Jego ton totalnie ją zaskoczył.
- Dobrze, dasz mi do niej numer i wszystko załatwię.
Pojedziemy do mnie, ogarniesz się, a jutro będziemy się martwić twoim powrotem
do domu. Jeszcze jedno, masz inne rzeczy? Musisz coś na siebie włożyć… - Dziewczyna kiwnęła przecząco głową. –
Dobra, wszystko załatwię. A ty przestań się mazać, jeśli jesteś moją córką, a
zakładam, że nie kłamiesz, tym bardziej że tak chory plan mógł stworzyć tylko
mój potomek, musisz się wziąć w garść.
Ależ Bill szybko wytrzeźwiał xD Akurat ten odcinek już widziałam i chyba też się wypowiadałam na jego temat? :D Jakoś w dziwny sposób mnie on cieszy, w sumie nie wiem czemu sama -.- Bardzo mi się podoba to opowiadanie, tak zupełnie szczerze poza naszą przyjaźnią :D I jestem ciekawa co tam dalej wymyśliłaś, bo tego już nie chciałaś pokazywać ;( Ale wgl mam nadzieję, że będzie też trochę Toma xd Ja czuję, że z niego będzie także fajny bohater i ciekawy bardzo, interesujący, pociągający i fascynujący :D Bo nie można o nim zapominać :DDD
OdpowiedzUsuńI nie wyjustowałaś(?!) czcionki :(
OdpowiedzUsuńProszę! :D
UsuńWgl jakie to miłe, dzięki tobie będę mieć dużo komentarzy i poczuję się doceniana xD
Dziękuję ! :D ;* I nie ma sprawy xd
Usuńodcinek GENIALNY!!!! nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji xD świetnie to wymyśliłaś i jestem ciekawa dalszych losów Billa i Lisy ;p
OdpowiedzUsuńKiedy przeczytałam, że Lisa to jego córka momentalnie dopadło mnie takie nieokreślone uczucie. Zresztą, Bill - ojcem? Jakoś sobie tego nie wyobrażam, serio ;3
OdpowiedzUsuńZaintrygowało mnie Twoje opowiadanie, bo po raz pierwszy, od dłuższego czasu, jestem tak podekscytowana i zaciekawiona podczas czytania ;3
Zaczynasz bardzo ambitnie. Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału ;)
Pozdrawiam!
Świetne opowiadanie czekna na następny rodział ;);)
OdpowiedzUsuńno no no. odcinek świetny. A ostatnie zdania mnie powaliły.
OdpowiedzUsuńCzekam na nowość ^^
Woo... no to est cholernie ciekawie! "A ty przestań się mazać, jeśli jesteś moją córką, a zakładam, że nie kłamiesz, tym bardziej że tak chory plan mógł stworzyć tylko mój potomek, musisz się wziąć w garść." - kocham to zdanie! :D Fantastyczne zakończenie odcinka, nie ma co ^^ Bardzo mi się podoba, jak piszesz, dlatego na pewno zostanę tu dłużej. Czekam na nexta i pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie co będzie dalej. Pierwszy raz spotykam się z takim pomysłem w (polskim) opowiadaniu. Czekam na następny rozdział i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńLiSa
Na początku myślałam że jednak Bill skoro taki "trzeźwy" to na serio ją przeleci a tu się okazuje że to jego córka, nie no genialnie to wymyśliłaś. Billy jaki opiekuńczy po tylu latach się stał. Oczywiście czekam na nexta :) Pozdrawiam Caroline
OdpowiedzUsuń