Mijane kolejno uliczne latarnie rzucały na drogę zimne,
jaskrawe światło. Nastolatka, wpatrująca się w nie od dobrych dziesięciu minut,
była jak zahipnotyzowana. Regularny rytm, ich prostota… Sama nie wie jak, ale znalazła
w nich coś pięknego i wyjątkowego.
Wszyscy jej znajomi mówili, że jest dziwna, a ona ze
śmiechem zawsze to potwierdzała. Jako jedna z nielicznych potrafiła dostrzec
niezwykłość przedmiotów i zjawisk, które dla innych były niezauważalne. Tak
objawiała się jej wrażliwość, skryta głęboko dusza artysty, najprawdopodobniej
odziedziczona właśnie po Billu. Lisa jednak nieczęsto i nie każdemu okazywała
tę część swojej osobowości. Nie można nazwać tego zakłamaniem, czy strachem
przed odrzuceniem… Po prostu ta sfera była przeznczona dla najbliższych, dla
tych, którzy znaczyli dla niej coś więcej.
Przy innych również zachowywała się naturalnie, nikogo nie
udawała, jednocześnie nie dając sobie szansy na chwile zapomnienia i rozmyślań,
a już na pewno nie mówiła o tym głośno. Była dość żywiołową osobą, która
chciała wyciągnąć z życia jak najwięcej, a przynajmniej za taką ją uważano.
- Jak ci się podobało u Toma? – Zapytał nagle blondyn.
Skupiał się na prowadzeniu auta, jak nigdy przedtem. Zawsze śpiewa, rozmawia,
śmieje się… Mimo swojego wieku chwilami nadal zachowywał się jak nastolatek, a
już na pewno prowadząc samochód, tym bardziej na tak dobrze znanej sobie
trasie. Tym razem próbował zachowywać się mniej kontrowersyjnie. Jednakże
kilkunastominutowa cisza była dla niego wykańczająca.
- Było w porządku. Dzieciaki są świetne, a Tom i Camilla
bardzo mili… - Odparła, budząc się z chwilowego otępienia. – Szczerze mówiąc,
trochę obawiałam się, że to wszystko będzie wyglądało dużo gorzej. – Dodała,
kiedy Bill przytaknął. Musiała to z siebie wyrzucić… To przecież jej ojciec,
musi ją zrozumieć.
- Rozumiem. – Rzucił, jakby czytał w jej myślach. – Ja też
obawiałem się, że nie będziesz chciała tu zostać. Idzie jakoś dziwnie łatwo… -
Zaśmiał się. – Ja od zawsze chciałem cię poznać. – Dodał, poważniejąc. Czuł, że
dziewczyna przekręciła się nerwowo na siedzeniu i teraz patrzy dokładnie na
jego twarz.
- To czemu tego nie zrobiłeś? – Tego pytania mężczyzna
obawiał się najbardziej.
- Bałem się, przecież to oczywiste. Jak byś zareagowała,
gdybym nagle wpadł do was i robił z siebie stęsknionego tatusia? Poza tym
zakładałem, że Madlen ułożyła sobie z kimś życie. Nie mam prawa niszczyć
waszego świata. Jeśli sama się tu pojawiłaś to OK, cieszę się. Ale nie chciałem
wam niczego narzucać…
- To trochę samolubne. Ja też się bałam. Mówiłam ci, mama
cię broniła, ale jak dla mnie, to po prostu mnie nie chciałeś, bo bałeś się odpowiedzialności.
Skąd mogłam wiedzieć, że się zmieniłeś? Równie dobrze mogłeś stać się jeszcze
większym dupkiem. – Uniosła się
dziewczyna.
- No tak… To głupie tłumaczenie. – Słowa dziewczyny były
przekonujące, jednak on nie potrzebował kolejnych wyrzutów sumienia. Wolał
szybko zmienić temat. – Potrzebujesz ubrań. Lubisz zakupy?
- Jasne, uwielbiam. – Odparła entuzjastycznie, szybko
pozbywając się negatywnych emocji. Nie zależało jej na kłótni. Bill spojrzał na
nią na sekundę, i zobaczył w jej oczach iskierki. Kolejna rzecz, która ich
łączy! – Tylko w takim razie muszę jeszcze dziś zadzwonić do mamy, żeby
przelała ci na konto jakieś pieniądze, bo to, co mam, na nic nie wystarczy.
- No chyba żartujesz! – Przerwał jej wywód. – Stać mnie
jeszcze na kilka ubrań dla ciebie. Uwierz, że nie będę przez to głodował. Poza
tym przegapiłem wiele twoich urodzin, należy ci się jakaś rekompensata. – Lisa
milczała, więc i on nie śmiał nic więcej dodał. Przeanalizował swoje słowa,
jednak nie czuł, żeby cokolwiek mogłoby być w jakiś sposób niestosowne… Choć
kto wie, w końcu to nastolatka. – Powiedziałem coś nie tak?
- Nie chcę, żebyś za mnie płacił. Dostaję wysokie alimenty i
stać mnie na ubrania. Nie chcę od ciebie nic więcej. – Znów zabolało. Bill nie
spodziewał się takiej reakcji. Nie miał nic złego na myśli, chciał przecież
dobrze. To normalne, że ojciec kupuje córce ubrania… Chyba zagalopował się z
poczuciem ojcostwa. Przecież oni ledwo się znają. Na co on liczył?
Dla niej również nie było to łatwe. Chciała powiedzieć, że
nie ma problemu, że dziękuję, że to cudowne mieć takiego ojca. Tylko… Nie
chciała od niego pieniędzy. Po prostu nie chciała. Od zawsze to sobie
powtarzała. Kiedyś wykrzyczała matce w kłótni, że Kaulitz kupiłby jej wszystko,
czego by chciała, a później okropnie tego żałowała. Gdy rozmawiały już na
spokojnie o całej sytuacji, okazało się, że jej matka od zawsze się tego bała,
tego, że jej ukochana córka, jedyna na świecie osoba, „będzie wolala” Billa, bo
jest bogaty i może wszystko. Wtedy dla Lisy wydawało się to co najmniej
śmieszne, zaprzeczyła, przeprosiła i temat był uznany za zakończony, ale teraz
to wszystko nabrało sensu.
Jej ojciec ma cudowny dom, wspaniałe życie, pieniądze na
wszystko, no i możliwości… Gdyby go poprosiła, za tydzień byłaby na okładce
jakiejś drogiej gazety, albo wydawała singiel. Ale gdzie w tym sens? On ją
zostawił, wychowała ją matka… Więc teraz on z dnia na dzień miałby dostać to,
na co ona pracowała latami?
- Nie wiem… Lisa, przepraszam, jeśli cię uraziłem. –
Nastolatka milczała. Stanęli przed domem, Bill otworzył bramę wjazdową i garaż.
Kiedy wyłączył silnik, a Lisa chciała wysiadać, on znowu się odezwał. – Daj mi
piętnaście minut. Wypuszczę psy do ogrodu i zaraz do ciebie wrócę. Powinniśmy
porozmawiać. Wiesz, jak stąd wejść do domu? – Dziewczyna pokiwała przecząco
głową. – Po lewo, pierwsze drzwi i schodami do góry. Stamtąd już trafisz.
Blondynka kiwnęła głową ze zrozumieniem i ruszyła przed
siebie. Usiadła w salonie i rozejrzała się dookoła. To naprawdę cudowne
miejsce… Wszystkie pokoje łączą się w jedną całość. To taki piękny, drogi
pałac, ale tak ciepły i przytulny, że każdy może czuć się tu w pełni swobodnie.
To nie ma nic wspólnego z niektórymi domami gwiazd, jakie oglądała w telewizji.
One były jak wystawy w muzeum… Piękne, jak dzieła sztuki, ale zupełnie
nieprzystosowane do codziennego życia.
Nagle w wejściu pojawiły się trzy psy. Niewielki, długowłosy
jamnik i dwa większe, dość wysokie, krótkowłose, których rasy nie znała. Zaraz
po nich do salonu wszedł Bill.
- To twoje psy? – Zapytała elokwentnie.
- Tak. Kiedy ja i Tom przestaliśmy mieszkać razem
podzieliliśmy się psami. A może raczej one nami. – Uśmiechnął się wesoło i
usiadł koło niej na sofie.
- Co to za rasa? – Wskazała na parę większych psów.
- Wyżeł niemiecki krótkowłosy. Mieliśmy wiele psów, ale
aktualnie mam tyko te trzy. To maleństwo jest najmłodsze, ma 3 lata. –
Przywołał do siebie jamnika, który od razu wskoczył mu na kolana.
- Bardzo lubisz psy… - Bardziej stwierdziła, niż zapytała, a
mężczyzna i tak potwierdził to szerokim uśmiechem. Zwierzęta już wcześniej
dokładnie obwąchały nastolatkę, jednak nadal obserwowały ją widocznie zaintrygowane.
Zapewne nikt obcy za często się tu nie kręci…
- Do nich wrócimy innym razem… Możemy dokończyć rozmowę z
samochodu?
- Jasne, tylko ja właściwie nie wiem, co jeszcze chcesz mi
powiedzieć. – Odparła wymijająco.
- Lisa, powiedziałaś, że nic ode mnie nie chcesz… Właściwie
nie wiem, jak to rozumieć. Po co przyjechałaś? Tylko po to, by mnie zobaczyć?
Chcesz mnie poznać, czy raczej nie zależy ci na znajomości? – Dziewczyna
zwiesiła głowę i nie odpowiedziała na żadne z zadanych pytań. Zwyczajnie nie
wiedziała jak. Bała się odrzucenia, więc wolała nie wypowiadać na głos swoich,
zapewne wygórowanych, oczekiwań. Jednocześnie chciała mu pokazać, że jej
zależy… Tylko, że chyba się tego wstydziła. Mężczyzna westchnął, po czym sam
zaczął. – Długo nad tym myślałem. Mam ogromne obawy, ale zależy mi na naszej
relacji. Chcę cię poznać. Nie wiem, czy będę dla ciebie ojcem, może wolisz,
żebym był przyjacielem, albo zasłużę tylko na miano znajomego… Nieważne. Chcę
spróbować cię poznać, ale zrozumiem, jeżeli ty tego nie zechcesz.
- Chcę. – Odpowiedziała bez wahania. – A opowiesz mi, czemu
mnie zostawiłeś? Mama niewiele wie… I nawet nie lubi o tym mówić. Nic dziwnego…
- Chcesz wiedzieć wszystko? Od samego początku? – Spojrzał
na nią z nadzieją, że zaprzeczy, ale ona tylko zdecydowanie pokiwała twierdząco
głową.
- Nawet, jeśli coś ma mnie zaboleć. Chcę znać prawdę. Nie
wydajesz się być dupkiem, więc mogłeś się zmienić, nawet jeśli kiedyś nim
byłeś. Nie koloryzuj… - Dodała, a on w odpowiedzi znów głęboko westchnął.
- Madlen poznałem jako dzieciak, nie wiem, ile konkretnie
miałem lat, ale to było zaraz po nieudanym debiucie w Star Search. Wypadłem z
programu i wróciłem do domu. Byłem po coś w Magdeburgu i tam ją spotkałem. Była
śliczna, powiedziała, że chciałaby autograf, bo widziała mnie w telewizji.
Potem zaczęliśmy się spotykać i wszystko było wprost idealnie. Dorastaliśmy
obok siebie, dojrzewaliśmy – i psychicznie i fizycznie. Byłem szaleńczo
zakochany. Kariera nabrała rozpędu i już będąc z twoją mamą podpisałem umowę.
Prawnik powiedział, że to nic takiego, że jest tam punkt o tym, że muszę być
singlem. Taki chwyt marketingowy, zauważ że większość idoli nastolatek jest singlami.
Pozornie. Tak, czy inaczej, podpisałem wszystko i nadal było cudownie.
Spotykałem się z Mad bez kamer i całego tego szumu, trochę rzadziej niż
wcześniej, ale byliśmy wytrwali. W międzyczasie pojawił się temat seksu. Oboje
powoli dochodziliśmy do wniosku, że to jest ten czas. Możesz wierzyć lub nie,
ale zabezpieczyliśmy się. Nie wiem, co poszło nie tak. To znaczy! Bez urazy. Po
prostu nie planowaliśmy cię… Mad nic nie zauważyła, ja też nie. Minęły trzy
miesiące i dopiero wtedy zrobiła test. Nie spodziewaliśmy się tego, ona czasem
miała problemy ze zdrowiem, więc tłumaczyła sobie brak okresu na milion
sposobów, ale nawet nie obawiała się ciąży. Ale jak widać, zawiedliśmy się. Jak
mi powiedziała, obiecałem jej wsparcie. Podłamałem się, ale przecież nie mogłem
jej tego pokazać, musiałem jej pomóc. Tego samego wieczoru opowiedziałem o tym
Tomowi i niestety, usłyszał to menadżer. Powiedział, że to złamanie umowy, że
nie wydamy płyty… Kara za złamanie chociaż jednego punkty umowy była tak duża,
że zarobione dotychczas pieniądze nie starczyłyby na jej spłatę.
- Ale nie mogłeś jakoś ukryć mojego istnienia przed światem?
Tak jak związku z mamą? – Zapytała. Słuchała go uważnie, obserwowała jego
twarz. Zrozumiała, że to wcale nie jest dla niego łatwe, że to były dla niego
naprawdę trudne chwile.
- Nie. Otóż ojcostwo byłoby zapisane w dokumentach, więc
możliwy był wyciek informacji. Ja nie miałem kontroli nad tym, co się działo.
Nad prawnikami, nad menadżerem… Zmienili mi numer telefonu, żeby twoja mama nie
mogła się ze mną skontaktować. Potem widziałem ją przy podpisaniu umowy… Czułem
się jak wrak człowieka, kiedy na nią patrzyłem… Miałem ochotę ją przytulić,
przeprosić za to wszystko, ale nie mogłem zrobić nic. Patrzyła na mnie takimi
pustymi oczami… Obwiniała mnie za to, i słusznie… Czułem, że mnie nienawidzi. Nie
wiem, może to był błąd… Może powinienem zerwać umowę. Wtedy wszyscy mnie
straszyli tym pieprzonym końcem umowy, że zostanę z niczym. Teraz, z wiedzą
którą posiadam, mam pewność, że wciskali mi kit. Ale czasu nie cofnę. Chciałem
cię zobaczyć… Raz, wspólna znajoma moja i Madlen pokazała mi twoje zdjęcie.
Byłaś tak cudowna…
- Mogłeś się odezwać… Nawet nie wiesz, jak bardzo brakowało
mi ojca. – Przerwała chwilę ciszy.
- Ale ja nie kocham Mad. Wiem to na pewno. To było
szczeniackie zakochanie. Nie bylibyśmy już razem, przykro mi. Nie stworzymy już
prawdziwej rodziny. Mam jednak nadzieję, że nasze relacje nie będą złe… Nie
chcę tego.
- Dziękuję za to wszystko… Że mi to powiedziałeś… Dobrze
wiedzieć, że nie jestem dla ciebie tylko zbędnym problemem.
- Jak możesz tak myśleć! Przecież ja cię kocham! – Krzyknął.
Dopiero po chwili zorientował się, co właściwie powiedział.
- Naprawdę? – Zapytała zdumiona. Nie spodziewała się takich
wyznań, a po jego minie poznała, że i jego to zaskoczyło.
- Jesteś już prawie dorosła i chyba wiesz, że te słowa wiele
znaczą… Ale tak, kocham cię. Nie tęskni się za kimś, kto jest ci obojętny… Nie
myśli się o nim tak często… Nie pije się alkoholu litrami w noc jej urodzin…
- Nie żałuję, że zaryzykowałam. – Odparła wstając.
Po chwili Bill został zupełnie sam. Uśmiechnął się
mimowolnie, cały czas drapiąc swojego pupila za uchem. Może jeszcze wszystko
się ułoży…?
Świetny rodział masz talent czekam na następny . Ciekawa jestem jak to dalj się ułoży , ale mam andzieje że Bill jeszcze wszystko przemyśli i będzie z Madlen.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam, wrócę potem :D
OdpowiedzUsuńżeby Ci spamić :D xd
UsuńTak, to znowu ja i olaboga te trzy komentarze ode mnie :(
OdpowiedzUsuńJedynym moim zastrzeżeniem jest brak wujka Toma xd Tak ja zdaję sobie sprawę, że to opowiadanie jest o Billu... ale jednak brakuje mi wujka Toma xD Nieźle wymyśliłaś te historie Billa i Madlen :D Jak Ty umiesz komplikować bohaterom życie xd No słodko! xD A poza tym to bardzo dobrze piszesz :D
Jezusie... szczerze? nie wiem co napisać, bo po przeczytaniu co bym nie pomyślała, wydaje mi się głupie i nie pasujące.. haha xD oczywiście bardzo mi się podobało... przeczytałam, odrywajac się całkowicie od świata. Trochę zdziwiła mnie ta oschłość jeśli chodziło o kupno ciuchów. Ale na szczęście porozmawiali sobie, Bill wyznał jej dlaczego tak postąpił.. więc jest git! xD z niecierpliwością godną FANA, czekam na kolejny odcineczek ;) BuŹka ;*
OdpowiedzUsuńPrzykro mi Skarbie ale to znowu ja xd Polecam Twojego bloga do The Versatile Blogger :**
OdpowiedzUsuńJej, jak przyjemnie czyta się to, co piszesz... A i odcinek taki przyjemny, choć bez Toma w sumie, a szkoda :D To świetnie, że wymyślasz nhieźle pokręcone historie bohaterów, to jest absolutnie genialne! ^^ Także czekam na nexta i pozdrawiam@ :D
OdpowiedzUsuń